Rozdział 4

1K 87 16
                                    

Od opuszczenia rezydencji minął ledwie tydzień, który spędziła na odnalezieniu dwójki przyjaciół jej, którym powierzyła ostatnie brakujące jej klucze, zodiakalną wagę i zodiakalne ryby. Odebranie ich nie sprawiło większych problemów, przyjaciele Layli wyglądali jakby wręcz czekali na jej wizytę, przyjęli ją ciepło, ale Lucy nie umknęło ich nieco dziwne zachowanie, dla nich wyglądała jak ich dawna przyjaciółka, a to przysparzało im bólu.

Siedząc w pociągu wpatrywała się bezcelowo w okno ściskając w dłoniach dwa złote klucze, które miały umożliwić jej powtórzenie wyczynu matki. Obok niej siedziała Virgo, którą przyzwała nie mogąc znieść wybranej przez siebie samotności, po tak długim czasie spędzonym w Fairy Tail wiedziała, że życie wędrownego maga to był już skończony etap.

Choć wiele ją to kosztowało chciała zacząć od nowa, w nowej gildii, w nowym miejscu i z nowymi towarzyszami. Zamierzała znaleźć swój nowy dom jak tylko upora się ze swoim nierozważnym, głupim i beznadziejnym planem i o ile przeżyje wykonanie go. Musiała to zrobić, by pewnego dnia znów stanąć z nimi twarzą w twarz.

Blondwłosy mag dosyć głośno zawołał swojego przyjaciela prosząc go by się pośpieszył, ich pociąg miał odjeżdżać już za chwilę, a oni wciąż byli niezły kawałek od stacji. Lector i Frosh lecieli obok nich nie mogąc wytrzymać ich i tak już szybkiego tempa, mogli wyjść z hotelu wcześniej, jednak żadnemu z nich nie chciało się wstać z łóżka po wyczerpującej misji. Mogli być bliźniaczymi smokami, ale byli także ludźmi, co znaczyło, że pewne rzeczy są problemem nawet dla nich.

Rogue odburknął coś do niego, chyba chodziło mu o to, że to jego wina, ale i tak przyśpieszył niemal zostawiając go w tyle. Kilka minut później zasapani wpadli do pojazdu, niecałą minutę przed jego odjazdem. Kolejną chwilę doprowadzali się do porządku, potem wystarczyło tylko znaleźć odpowiedni przedział. Niestety i to nie była takie proste.

Wchodząc po kolei do każdego z nich cała czwórka miała wrażenie, że świat się na nich uwziął. Chyba wszyscy ludzie w kraju uparli się by dzisiejszego dnia jechać do Crocus, bo w żadnym przedziale nie było aż czterech wolnych miejsc. Gdy już tracili nadzieję znalazł się jeden, w którym siedziały tylko dwie osoby.

Ku zdziwieniu Eucliffe'a jedną z nich była różowowłosa dziewczyna w stroju pokojówki z - dosłownie - kajdankami na rękach. Druga była całkiem urodzą blondynką o czekoladowych oczach, ubraną w granatowy top, który tylko podkreślał jej wielkie piersi. Gdy tylko otworzyli drzwi do przedziału spojrzała na nich, ale jakoś bez zainteresowania.

- Wolne? - Spytał cicho Cheney nim on zdążył cokolwiek powiedzieć. Nieznajoma bez słowa skinęła głową.

Sting usiadł obok niej cały czas wpatrując się w kajdany na rękach jej chyba służącej. Niewolnictwo w Fiore była zwyczajnie zakazane, dlatego chciał spytać o powód niecodziennego akcesorium i w razie czego zrugać dziewczynę. Znów nie zdążył otworzyć ust.

- Dziękuje, Virgo. - Odezwała się blondynka biorąc do ręki złoty klucz, zamachnęła się nim delikatnie tworząc złotą smugę. W tej samej chwili pokojówka zniknęła, a dziewczyna podchwyciła jego zaskoczone spojrzenie. - To była gwiezdna dusza. - Wyjaśniła wiedząc, że niewiele osób wiedziało o istnieniu tej magii, bo jej popularność spadała z każdym pokoleniem, głównie przez ograniczenia, które za sobą niosła.

Duchy były podatne na przejmowanie kontroli, dlatego byle jaki marionetkarz łatwo przejmował nad nimi władze. Złote klucze - właściwie niezbędne do walki - były drogie i trudno-dostępne, a głównym problem było to, że większość magów przyzywała tylko jednego ducha jednocześnie i jeśli zabrano im klucze nie mogli przyzwać żadnego.

- Więc jesteś magiem, tak? - Zapytał blondyn podając jej dłoń. - Sting Eucliffe.

- Lucy Heartfilia. - Przedstawiła się uśmiechając się delikatnie, mimo uśmiechu nawet ślepiec zauważyłby, że nie tryskała radością, prawdę mówiąc wyglądała tak jakby za chwilę miała się rozpłakać.

Jej imię coś mu mówiło, ale za żadne skarby nie mógł sobie przypomnieć skąd ją znał.

Pociąg zdążył się rozpędzić przez co Cheney i Eucliffe nagle stali się bardziej zieloni, tak jakby byli na granicy przytomności. Co znaczyło, że  obaj cierpieli na chorobę lokomocyjną, dodając do tego, że towarzyszyli im przewyższający...

- Smoczy zabójczy. - Wyszeptała cicho blondynka nie wierząc, że był to przypadek. Pozostawało pytanie czy korzystali z lacrim czy byli wychowywani przez smoki. Czy oni także utracili rodziców w magicznym roku 777?

Ze snu wybudziło ją mocne szarpnięcie zatrzymywanego pociągu, przecierając oczy wyjrzała za okno spodziewając się ujrzeć dworzec Crocus. Przez szkło zobaczyła dworzec, jednak wątpiła czy mieścił się on w stolicy. Miejsce to wyglądało raczej jak niewielkie miasteczko. Świadczył o tym wygląd stacji, jej rozmiar i wielka tabliczka gdzie zapisane było jedno słowo - "Rose".

Zdezorientowana Lucy podniosła się do stania biorąc z górnej półki swój plecak, delikatnie potrząsnęła siedzącym obok niej wykończonym blondynem, który dopiero po kilkunastu sekundach otworzył oczy, pobladła twarz świadczyła o tym, że jego mdłości wciąż nie mijały. Tak samo wyglądał Rogue, którego również szturchnęła by oprzytomniał.

Zawsze postępowała tak z Natsu, dlatego wiedziała jak postępować z magami tego typu, kiedy natkną się oni na swojego odwiecznego wroga - środki transportu. Tylko Wendy była wyjątkiem, ale nie liczyła się ponieważ tak jakby działało na nią zaklęcie troi.

- Zatrzymaliśmy się na stacji w mieście Rose z powodu awarii pociągu, wyruszenie będzie możliwe dopiero jutro około 10 rano, serdecznie przepraszamy za niedogodności. - Ogłosiły megafony w przedziałach głosem należącym najpewniej do pracownika linii kolejowych.

Heartfilia westchnęła zmęczona wiedząc, że będzie musiała zostać tu na noc, a zresztą, nigdzie się nie śpieszyła, nie było nikogo kto czekałby na nią, więc teraz mogła robić cokolwiek by chciała. Miała cel, ale była także wykończona po wielodniowej podróży, szybkiemu spakowaniu dobytku i wyjeździe. Jeden dzień nie tylko nie robił różnicy, ale i był jej potrzebny.

Wysiadła z pociągu biorąc głęboki wdech, tak jak się spodziewała miasteczko było dosyć małe,  mimo to miała nadzieje, że znajdzie jakiś nocleg. Idąc przez miasteczko zapytała kilku przechodniów o drogę, dosyć łatwo wskazali jej kierunek i dzięki temu za rozsądną cenę wynajęła pokój na jedną noc w miejscowym hotelu.

Zresztą nie ona jedna, w tak niewielkim miejscu był tylko jeden hotel i praktycznie wszyscy z jej pociągu skierowali się właśnie w to miejsce, przez chwilę bała się, że nie będzie żadnego wolnego pokoju.

Wnętrze było zadbane i przytulne co odpowiadało blondynce, nie przeszkadzał jej średni rozmiar pomieszczenia, a kominek z całą pewnością liczył się na plus. Wyszła z pokoju tylko na chwilę, by zjeść coś w hotelowej restauracji, potem wróciła, przebrała się w wygodniejsze ciuchy i położyła się do łóżka, była tak zmęczona, że oczy same jej się kleiły, pomyślała, że pierwszy raz od kilku dni uda jej się zasnąć.

Miękkie poduszki, na których koroną leżały jej włosy i ciepły koc, którym się opatuliła, były jak kołysanka, a mimo to nie potrafiła odpłynąć, wciąż myślała o sobie, o swoim życiu, o swoich przyjaciołach, o swoich planach i marzeniach, o swoim pomyśle na życie, dopiero gdy zegar  wybił kolejne półgodziny zasnęła lekkim snem, tak lekkim, że zbudzić mogło ją właściwie wszystko.

C.D.N.

Hejka! Maj za chwilę minie i zaczną się wakacje, czy to nie wspaniale? Możliwe, że dostanę zawału, bo do lipca czekam na odpowiedź rekrutacji z liceum, do którego złożyłam wniosek. Tak więc jak nie będzie rozdziałów przez kilka miesięcy to wiecie dla czego.

LHB


[Sting x Lucy] Magini z SabertoothOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz