Rozdział 10

882 75 17
                                    

Oddychała bardzo ciężko, a pot perlił się na każdym skrawku jej ciała, to oraz rumieńce na policzkach przeczyły nieco faktowi, że cała pokryta była lodem, który tworzył z niej niemal statuę. Nie tylko Lucy tak wyglądała, cała sala treningowa zamieniła się w zamrożony prostokąt. Ich początkowy trening miał polegać jedynie na wzmocnieniu obrony. Sting walił w nią zaklęciami, natomiast ona musiała je neutralizować.

Skończyło się na tym, że magia dziewczyny wydostała się poza jej ciało zatapiając wszystko w lodowym uścisku. Stojący tam blondyn szczękając zębami potarmosił się włosach, by strząsnąć z nich śnieg. Robił dobrą minę do złej gry dalej atakując brązowooką, niestety robił to coraz bardziej mozolnie.

Nie chodziło o to, że Heartfilia była silniejsza od niego, po prostu przy długotrwałej walce każdy odpadał z wychłodzenia, póki co tylko się broniła, ale przy jej długotrwałym natarciu mogło być z nim nieciekawie.

- Przerwa! - Krzyknął do niej chcąc chociaż na chwilę zniknąć z tej arktycznej temperatury i ogrzać się przy jakimś kominku. Otworzył drzwi na oścież co poskutkowało tym, że zobaczył narcystyczną gębę Orgi.

- Nie powinieneś zatrzymać całej sali dla... - Zaczął, ale urwał widząc co z niej zostało.

- Rufus! - Zawołał w tym czasie Eucliffe. - Jeśli mógłbyś... - Wskazał na pokój. Mag kiwnął głową i używając swojej magii wspomnień spróbował roztopić substancję. Skrzywił się widząc, że lód owszem topi się, ale w ślimaczym tempie.

- To może trochę potrwać. Ten lód jest strasznie mocny. Zapamiętam go. - Mruknął.

- Przepraszam, chyba odrobinę przesadziłam.

- Może powinniśmy ćwiczyć na dworze albo na arenie. - Zastanowił się smoczy zabójca. - Wtedy nie byłoby tyle szkód, przynajmniej w gildii.

Kolejna wspólna misja, którą tym razem mieli wypełnić w świętym spokoju dotyczyła bestii Cal Mirry, wodnego magicznego stworzenia będącego pozostałości po dawnych czasach gdy po niebie latały jeszcze smoki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kolejna wspólna misja, którą tym razem mieli wypełnić w świętym spokoju dotyczyła bestii Cal Mirry, wodnego magicznego stworzenia będącego pozostałości po dawnych czasach gdy po niebie latały jeszcze smoki. Teraz stanowiła tylko i wyłącznie zmorę wioski Suzuran*, która była przez nią o krok od zalania. Woda dosłownie zbierała się już u podnóży cały czas przybywając.

Nietrudno było zdać sobie sprawę z tego, że w Sabertooth nie ma zbyt wielu prostych zleceń, które zazwyczaj piętrzyły się na tablicach innych gildii. Było za to sporo tych trudniejszych z dużymi nagrodami i jeszcze większym ryzykiem. Misja, którą wybrali była klasyfikowana jako klasa S. Sama blondynka jako takiej klasy nie posiadała, ale Sting i Rogue owszem, a jako, że ona chodziła tymczasowo na misję z nimi także brała w niej udział.

Lucy nie miała zbytniego pomysłu co włożyć na tę misję, po ostatnich żartach Stinga zastanawiała się nawet nad czymś z odrobiną futra, ale szybko zrezygnowała z powodu tego, że było jej za ciepło. Co rusz miała napady ekshibicjonizmu, które jakoś zwalczała, a przecież lada chwila miała nadejść zima.

W końcu zdecydowała się na krótkie spodenki i białą bluzkę nie całkiem zakrywającą jej brzuch, przeczesała szczotką włosy i biorąc mały plecak wyszła z pokoju,  na korytarzu spotkała się z chłopakami i w końcu razem wyruszyli do Suzuran.

W końcu nadeszła kolej na jej pierwszą podróż pociągiem. Było tak źle jak sobie wyobrażała. Przez pierwszą minutę miała jako taką nadzieję, że wszystko będzie dobrze, niestety gdy tylko maszyna nabrała prędkości zbladła, a kwaśna ślina wypełniła jej usta zwiastując wymioty. Przełknęła ją i z całej swojej siły walczyła z mdłościami.

Gdy pociąg się zatrzymał chwiejnie wstała i po paru krokach prawie upadła, dzięki Kamiemu podtrzymał ją Lector, który podleciał do niej na swoich skrzydłach.

Na zewnątrz wzięła pierwszy głęboki oddech od chwili wejścia do tej metalowej puszki, choroba lokomocyjna zaczęła ustępować, a ona zwróciła w końcu uwagę na to gdzie jest. Była to niewielka stacja, ot trochę kostki brukowej, zadaszona ławka i tablica z nazwą nieopodal mieszczącej się wioski. Dostrzegła nawet zabudowania mieszczące się około dwa kilometry dalej.

Niestety oddzielały ją od niej litry wody, która swoim zasięgiem obejmowała niemal wszystko wokół oprócz torów, które wybudowane były na czymś w rodzaju wału.

- Już jesteśmy? - Wychrypiał blondyn leżący obok niej na ziemi. Mruknęła potwierdzająco w odpowiedzi  i przeszła przez tory.

Po drugiej stronie ziemnej ściany wyłaniało się morze, które dosięgało jakoś do 3/4 jej wysokości.

- Wszystko w porządku? - Podszedł do niej ciemnowłosy mag.

- Po prostu nie miałam pojęcia, że będziemy tak blisko morza, niestety nici z plażowania, bo nie ma tu plaży. - Uśmiechnęła się do niego radośnie.

- W każdym razie chodźmy do wioski. - Powiedział cicho. - Tylko nie do końca wiem jak przejdziemy przez tą wodę.

- Zajmę się tym.

Razem z Cheneyem wrócili do blondyna, który tak jak ona wiedział co zrobią. Blondynka urosła z cztery centymetry gdy na jej butach pojawiły się lodowe łyżwy, którymi zjechała po lodowej drodze, którą stworzyła na wodze. Bez cienia lęku - zważywszy na wysokość - zjechała po niej w dół.

- Bez szans. - Mruknął ciemnowłosy zamieniając się w cień, który bezpiecznie poszedł w jej ślady. Za nim poleciał Frosh.

- Lector. - Wymamrotał blondyn.

W ten sposób razem ruszyli w kierunku wioski cały czas wpatrując się w tafle gdzie podobno miała pływać bestia.


C.D.N.

Suzuran* - z jap. Konwalia

LHB

[Sting x Lucy] Magini z SabertoothOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz