Rozdział 9

874 86 17
                                    

Prawie zaczęła płakać słysząc jego głos, tak ciepły, przyjazny i entuzjastyczny jak zawsze, a jednak było w nim coś nowego, lekka nuta zmartwienia i troski, której za pewne nikt inny by nie wyłapał. Z miejsca poczuła autentyczną złość, ale na niego czy na nich, ale na siebie, za swoją reakcję, nie tak miało wyglądać ich pierwsze spotkanie. Po 13-stu miesiącach, dla nich ledwie jednym.

- Jeszcze czego płomyczku! - Odkrzyknął Gray jak zwykle kłócąc się z przyjacielem.

Sting i Rogue spojrzeli na nią pytającym wzrokiem, w końcu jakby na to nie patrzeć, przed chwilą w szalonym tempie pokonała całą trasę, a teraz stanęła i w dodatku wyglądała jakby było jej niedobrze.

- Lu... - Zaczął Eucliffe, ale nim zdążył choćby dokończyć jej imię poczuł jej dłoń na swoich ustach. Drugą rękę, a właściwie jeden palec przyłożyła do swoich własnych w geście mówiącym, że ma być cicho. Dopiero gdy pokiwał głową zabrała ją.

Powoli zaczęła się cofać dając im bezgłośne znaki, że mają robić to samo. Nieco zdziwieni zrobili to co chciała cały czas wpatrując się w miejsce, z którego odchodzili. Członkowie Sabertooth nie wiedzieli kim byli ludzie, przed którymi uciekała blondynka. Mrożonka? Płomyczek? Kto przy zdrowych zmysłach mógł się tak nazywać albo mieć taki pseudonim?

Brązowooka szła przed nimi, dlatego nie mogła widzieć tajemniczego poruszenia palcami Stinga, na widok którego Lector cicho wzleciał w górę i zawisnął w powietrzu blisko kamiennej ściany, która odgradzała ich od nieznajomych. Kot powstrzymał się od jakiegokolwiek westchnięcia widząc znak Fairy Tail na ramieniu różowowłosego chłopaka owiniętego w biały szalik. 

Wleciał z powrotem do swojego partnera, który odszedł już kawałek z resztą, blondynka poruszała się całkiem szybko niemal bezszelestnie narzucając pozostałym własne tempo. Oczywiście wcale nie musieli się jej słuchać, mogli po prostu tam pójść, ale tym razem zdecydowali najpierw zająć się młodą kobietą.

Kilometr dalej w końcu zatrzymała się i odetchnęła jakby z ulgą co nie zmieniało faktu, że na jej twarzy łatwo można było dostrzec także zdenerwowanie.

- To jeszcze nie teraz. - Wyszeptała pod nosem, ale usłyszeli to wszyscy z powodu wyczulonego słuchu. - To wciąż nie ten czas.

- Kto to był, Lucy? - Spytał Sting, na co uśmiechnęła się.

- Spytaj Lectora, przecież kazałeś mu sprawdzić. - Odpowiedziała bez żalu. Eucliffe przeklną w myślach nie mogąc uwierzyć iż nie pamiętał o tym, że dziewczyna ma tak samo wyczulony zmysł dźwięku jak on sam.

- Lector. - Powiedział wzdychając.

- To magowie Fairy Tail. - Wyjawił cicho wodząc oczami między dwójką blondynów. - W tym Natsu Dragneel.

- Tutaj? Na jej pierwszej misji? - Spytał nie dowierzając, jego zdziwienie było słyszalne, ale oprócz niego blondynka dostrzegła także coś jeszcze.

- Jesteś podekscytowany. - Zauważyła.

- Oczywiście, że jestem! Sam mam zamiar z nim walczyć.

- Wiem, że możesz czuć się teraz pewnie, ale proszę, daj mi jeszcze trochę czasu, sama pójdę do ich gildii i zaproszę ich do turnieju magicznego, a do tego czasu pomóżcie mi stać się prawdziwym smoczym zabójcą. Wiem, że jestem dla was nikim i nie powinnam o to prosić, ale...

- Jest w porządku. - Przerwał jej Cheney. - Nikt nie rodzi się silny, jeśli chcesz mogę cię trenować. - Powiedział cicho, nawet po tak krótkim czasie znajomości Lucy zrozumiała, że chłopak ma po prostu milczącą osobowość, a mimo to wydawał jej się bardziej empatyczny od Stinga, który przecież nie stronił od słów i hałasu.

- Ja też!! - Dodał szybko blondyn.

- Dziękuje. - Mówiąc to posłała im krótki uśmiech, nadzieja w końcu rozświetliła jej oczy, to była kolejna obietnica, przyrzeczenie tego, że dzięki nim i samej sobie stanie się wystarczająco silna, by pewnego dnia wyjść zza "ściany", która ich oddzielała i po prostu... znów ich przytuli.

Malutka Levy, cały czas popijająca alkohol Cana, żelazny smok Gazzile, cisnący piorunami Laxus, dobroduszny dziadek Macarov, Alzack i Bisca z Asuką, kłócący się o McGarden Jet i Droy, poważna i lekkomyślna królowa wróżek, zawsze pomocna podniebna zabójczyni, lodowy ekshibicjonista i ognisty idiota.

Tęskniła za nimi.

- Ale co z misją? - Jej rozważania przerwał błękitnooki. - Nie możemy wziąć kasy za niewykonane zadanie. 

- Teoretycznie jest wykonane, tylko nie przed nas. - Poprawiła go dziewczyna. - Możemy potem pozbierać niedobitków i wpłacić pieniądze na fundusz ofiar Fairy Tail.

- To istnieje coś takiego?

- Fairy Tail było kiedyś znane z tego, że misje ich członków przynosiły same szkody. No wiecie uszkodzone miasta, zniszczone porty, zatopione statki i tak dalej. - Wyjaśniła mówiąc o tym tak jakby było to całkiem normalne. - Nigdy nie robiliście żadnych przypadkowych zniszczeń?

- Nie na taką skalę. - Mruknął czarnowłosy wyraźnie zdziwiony, to prawda gdy był młodszy sporo nasłuchał się o niszczycielskiej potędze Fairy Tail, ale wtedy myślał, że to lekka przesada, teraz miał przed sobą osobę, która była dowodem na to, że się mylił. Lucy sprawiała, że zaczął dostrzegać pod fasadą upadłych wróżek coś więcej niż ich siedmioletnią niemoc.


Heartfilia opadła na łóżko z cichym westchnięciem, mimo, że leżała jej głowa bezustannie spoglądała w stronę sekretarzyka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Heartfilia opadła na łóżko z cichym westchnięciem, mimo, że leżała jej głowa bezustannie spoglądała w stronę sekretarzyka. Od ucieczki z domu co jakiś czas pisała list do swojej matki, mimo, że kobieta nie żyła brązowooka lubiła to robić, dzięki temu przerażające uczucie pustki znikało, a ona czuła, że w jakiś sposób Layla jest przy niej.

Opisała w swoich listach, które były bardziej złożonym z wielu kartek pamiętnikiem, początki w Fairy Tail, opisywała tam swój podziw, swoje poglądy i marzenia, aż w końcu rok temu przestała czując, że starsza Heartfilia mogła być rozczarowana jej decyzjami.

Myślę, że "jedyna magia to miłość." - Powiedziała do niej kiedyś i jeszcze podczas egzaminu ona też tak sądziła, możliwe, że nadal gdzieś kryła się w niej ta myśl.

- Skoro jedyną magią jest miłość czemu to właśnie ona nie sprawiła, że stałam się silniejsza? - Spytała siebie bezgłośnie.

Silicy  spojrzała na nią tak jakby chciała powiedzieć, że to nieprawda, a uczucia faktycznie w jakiś sposób ją wzmocniły, niestety tak czy siak w tej chwili w życiu blondynki nie było na nie zbyt dużo miejsca.

C.D.N.

Jak tam pierwszy dzień wakacji? Zadowoleni ze świadectw? Skończyłam gimnazjum i był to piękny prezent urodzinowy.

LHB

[Sting x Lucy] Magini z SabertoothOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz