Idąc za radą blondyna, dziewczyna próbowała przełamać lody, z niektórymi członkami. Pierwszym z nich był Rufus, nawet jeśli nie znała go zbyt dobrze, wiedziała, że oboje lubią przesiadywać w bibliotece. Nawiązała z nim tam coś na kształt rozmowy, choć nie ukrywając Lore był specyficznym człowiekiem, oczywiście czyniło go to także ciekawszym. Nie wyglądał na zdziwionego tym, że towarzyszka zagadnęła do niego, nie pokazywał też by bardzo mu to przeszkadzało.
W jakimś sensie Lucy odnalazła w nim cząstkę Levy, dzielili bowiem tą samą wspaniałą miłość do ksiąg i książek, tych starożytnych w dziwnych językach i tych zwykłych na nudę. Dla Rufusa było także doskonalenie jego magii, której ona wciąż nie rozumiała tak dobrze jak by chciała. Tworzenie wspomnień było zaginioną sztuką podobnie jak jej.
Kolejnym celem Heartfilii był Orga. Po pełnej elegancji pogawędce ze 'Śpiewającym Poetą' rozmowa z 'Orgą Czarnej Błyskawicy' wydawała się nadzwyczaj prosta, zwłaszcza, że narcystyczna osobowość Nanagear'a sama ciągnęła go do osób, przed którymi mógłby się chwalić swoją boskością.
Po wysłuchaniu hymnu pochwalnego na jego cześć, kilku wierszy - w który poszczególne wersy zawsze miały w sobie "Orga jest" - i ballady o jego potężnych dokonaniach, Lucy zadała pierwsze naprawdę interesujące ją pytanie w jego kierunku.
- Jak zostałeś zabójcą bogów?
Przez chwilę miała wrażenie, że dostrzega w jego oczach przerażające zimno i zaskakującą kruchość. Przez ułamek sekundy nie było żadnego dziecinnego maga. Była tylko pusta skorupa, której właściciel był daleko stąd.
- Jeśli zdradziłbym swój sekret, mogłabyś stać się tak silna jak ja i to o tobie śpiewano by pieśni, a wolę jak śpiewają o mnie.
Ledwie powstrzymała się od rzucenia "i tak nikt ich nie śpiewa", nie ze złośliwości, ale z przekory. Powstrzymała ją jego chwila słabości i to, że był bardziej podatny na zranienia niż sądziła. Nie zamierzała też drążyć niewygodnego dla niego tematu, mimo wzmożonej ciekawości.
- Spotkałam kiedyś innego zabójcę bogów z mrocznej gildii, Grimoire Heart, jednego z siedmiu jeźdźców gehenny, Zancrowa. Walczył tam z Natsu chwilę przed naszym siedmioletnim zaginięciem i przegrał. - Wydusiła z siebie po czym odeszła zostawiając go w kompletnej konsternacji.
Następna osoba przysiadła się do niej sama, gdy usiadła przy jednym ze stolików w bardziej prywatnej części sali. Na szczęście lub nieszczęście była to Minerva, manipulatorka, córka mistrza, najsilniejsza magini tej gildii.
- Słyszałam o twojej umowie z upadłymi wróżkami. - Powiedziała na początek. - Niestety zapomniałaś o pewnej drobnej kwestii. Niekoniecznie możesz zostać wybrana do reprezentacji Sabertooth. - Blondynka drgnęła świadoma, że zupełnie zapomniała o tej kwestii. Idąc za trudnymi celami pominęła tak istotny fakt. - Do tej pory mój ojciec wystawiał mnie, Sting'a, Rogue, Rufus'a i Orga'e.
W myślach kalkulowała. Za nic w świecie nie przekonała by Orgi, by zrezygnował, Sting miał własne plany związane z Natsu, podobnie Rogue, Minervy nie śmiałaby prosić, a Rufus...
- Masz szczęście. Poproszono mnie o wykonanie pewnej misji i wrócę dopiero w połowie trwania igrzysk, dlatego przekonam ojca, by wziął cię na moje miejsce. Musisz tylko znać ryzyko. Jeśli przegrasz publicznie zostaniesz upokorzona przed innymi członkami, a następnie wyrzucona z gildii. Nawet jeśli nie staniesz się na powrót żałosną wróżką, nie będziesz miała tu czego szukać.
- Dziękuje i... nie mam zamiaru zawodzić. Nie dlatego, że są żałośni, jestem pewna, że pod koniec rozgrywek będą na szczycie, ale dlatego, że wreszcie jestem wystarczająco silna by wygrywać. Ta gildia też jest silna, ale wciąż nie zrozumiała jednej ważnej rzeczy, mag jest najsilniejszy kiedy prowadzą go uczucia.

Miesiąc po tamtej rozmowie dowiedziała się, że zgodnie z obietnicą była w składzie uczestniczących w Igrzyskach. Po zarejestrowaniu otrzymali adres hotelu, w którym przymusowo mieli zatrzymać się na noc. Jako, że Sabertooth mieściło się właśnie w stolicy Rufus i Orga zostali w pokoju podczas, gdy pozostała trójka wyszła. Lucy, Sting i Rogue wybrali się na miasto, w którym jak co roku tętnił festiwalem.
Wszędzie panował przyjemny gwar, każdą ulice wypełniła muzyka, głosy i śpiew, a każda restauracja czy bar zapraszały do swoich wnętrz. Blondynka również dała porwać się atmosferze dołączając do tańczących mieszkańców.
Nie trzeba było długo czekać, Sting dołączył do niej, wziął za rękę i oboje wirowali na prowizorycznym parkiecie, za który służyła im kostka brukowa.
Długa błękitna spódnica z dwoma rozcięciami po bokach, w którą była dziś ubrana niemal bez przerwy unosiła się w powietrzu.
Wkrótce otoczył ich tłum ludzi wykrzykujących "smocze trojaczki" lub "trzy smoki". Heartfilia nie wiedziała nawet kiedy te przezwiska do nich przylgnęły - ani kiedy do ich kółka dołączył Cheney. Stinga i Rogua nazywali "bliźniaczymi smokami", a odkąd do nich dołączyła ludzie zaczęli naginać tą nazwę.
Początkowo podobało jej się zainteresowanie, które miło podłechtało ukrytą w niej próżność, ale szybko ją to zmęczyło. Obserwatorzy zadawali pytania, na które jako tako odpowiadała, chociaż i tak większość była skierowana do cieszącego się wielką popularnością blondyna. Najgorsze było jednak to, że nie mogli się ruszyć.
Nie mogła, ale musiała usłyszawszy uradowany głos Natsu. Widziała się z nim podczas odwiedzin, a mimo to czuła, że musi uciekać. Jak najdalej byleby tylko jej nie zauważył, byleby nie zaczął zadawać kłopotliwych pytań o zmieniony zapach. Nie chciała by zobaczył emblat jej gildii, który zabolałby go bardziej niż cokolwiek innego.
Jakoś przecisnęła się przez tłum. Zebrani szybko stracili nią zainteresowanie zwracając uwagę na nową osobę, która wręcz wpadła do środka ich obręczy.
Podczas gdy Lucy schowała się za najbliższy budynek, ognisty smoczy zabójca rozpoczął konwersacje ze swoimi nowymi wrogami.
Niewielu rozpoznało w nim sławnego siedem lat temu maga niszczącego co popadnie, maga dla którego nie istniały granice i którego siła budziła powszechny szacunek. Ubrany był w to samo co zawsze, z jednym wyjątkiem. Na szaliku Igneel'a narzucona była kwiecista girlanda.
- To ty. - Wyszeptał zaskoczony Eucliffe, rozpoznając w nim dawnego idola. Przed poznaniem swojej towarzyski wystarczyłoby mu ponabijanie się z niego, a potem rozkwaszenie na arenie mordy. Ale teraz... Miał ochotę zabić go na miejscu, przy świadkach.
Czuł dziką, niepochamowaną wściekłość, za każdą jej łze. A potem wstrząsnął nim strach, kiedy uświadomił sobie, że ten kretyn mógł mu zabrać Lucy. Jakby była jakaś rzeczą, do której rościł sobie prawo.
- Natsu Dragneel. - Powiedział mag cienia.
- Kim jesteście?
- Nie znasz najsilniejszych magów z najsilniejszej gildii, Sabertooth?! - Burknął jakiś człowiek.
- Właśnie! - Zawtórował mu drugi. - Nie znasz Sting'a i Rogue'a?!
- Jesteście Sabertooth? - Spytał całkiem bez zainteresowania. - Pachniecie jak smoki.
- Bo jesteśmy smoczymi zabójcami, niedoinformowany idioto! - Odparł blondyn. - Zapamiętaj co Ci teraz powiem, bez względu na wszystko, przegracie igrzyska, o ile w ogóle się tam dostaniecie. To Sabertooth wygra!
C.D.N
Sorki za obsuwę, trochę przyspieszyłam i już za chwilę igrzyska.
LHB
![](https://img.wattpad.com/cover/174093598-288-k249044.jpg)
CZYTASZ
[Sting x Lucy] Magini z Sabertooth
FanfictionZapłakała raz jeszcze zdając sobie sprawę jak bardzo jest żałosna, słaba... i jak bardzo pragnie siły. W jednej chwili starła łzy wierzchem dłoni i ponownie spojrzała na stającą przed nią postać, której oczy patrzyły na nią z niezaprzeczalną wyższoś...