Igrzyska trwały. Przez ten czas każda gildia miała swoje wzloty i upadki, aczkolwiek Fairy Tail nie wypadło szczególnie dobrze, tak po prawdzie przegrywali wszędzie gdzie się tylko dało, jednak jeśli wygrywali chwytali za serca niemal wszystkich. Zaczęli najgorzej jak tylko mogli, przegrana Graya i Juvii w pierwszej konkurencji, potem przegrana Lisanny z dziewczyną z Raven. Już przed wejściem na arenę publiczność miała o nich kiepskie zdanie, ale teraz...
Sytuację podratował odrobinę Elfman, który wygrał z jednym z najsilniejszych magów "Quatro Puppy", ale i tak nie wymazywało to przedziwnego spektaklu Jellala, który waląc morderczym zaklęciem zaczął tarzać się po ziemi... ze śmiechu? Nie wspominając już o zadaniu z rydwanami, tam jedynym, który się naprawdę wyłożył był jej chłopak. Natsu i Gazille w jakiś sensie odnieśli swoje małe zwycięstwa, ale on zwyczajnie się poddał w starciu z ich słowami i dokuczliwą chorobą lokomocyjną.
Lucy nie była na niego o to zła, na dobrą sprawę w ich drużynie nikt nie był zły za ten moment słabości, ona wiedziała, że dawał z siebie naprawdę dużo, a ich drużyna tak mocno wierzyła w swoją wygraną, że różnica paru puntów nie robiła na nich zbyt dużego wrażenia.
Rufus udowodnił swoją siłę już pierwszego dnia zmiatając wszystkich przeciwników z ziemi, za to Orga jednym atakiem powalił członka Quatro Puppy. Nadal sądzili, że jest w porządku chociaż spadli w rankingu na drugie miejsce.
Prawdziwe show zaczęło się z momentem walki Mirajane i Jenny. Obie maginie postawiły na to w czym czuły się najlepiej, czyli na modeling. Choć było to początkowo nie zamierzone konkurencja przyciągnęła inne pragnące uwagi zawodniczki, które tłumami zaczęły opadać na arenę przywdziewając coraz to bardziej fikuśne stroje.
Blondynka pozostała w cieniu, a przy jej boku szybko pojawił się Loki, który obserwował swoją gildię z zauważalną tęsknotą. Tak, udowodnił to podczas egzaminu. Gwiezdny duch Leo na swoich plecach wciąż skrywał znak przynależności do wróżek nawet jeśli jego gwiezdna magini otrzymała nowy symbol od nowej gildii.
- Czy w tym momencie jesteś moim wrogiem? - Spytała cicho nie chcąc usłyszeć odpowiedzi. Lew spiął się na słowa właścicielki jego klucza, ale jedynie pokręcił głową.
- Jestem twój bardziej niż kogokolwiek innego, nawet jeśli chodzi o nich.
- Na Tenrou nie miałeś takich skrupułów.
- Na Tenrou sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Nie obrażaj mojej dumy gwiezdnego ducha, przysięgałem, że pójdę za tobą nawet do piekła, więc jeśli chcesz się tak udać, zrób to.
- Nie pytam ciebie jako gwiezdnego ducha, pytam ciebie jako ciebie, Loki. - Powiedziała nie odrywając od niego wzroku. - Czy gdybyś mógł stanąłbyś przy nich zamiast przy mnie? Bez względu na wydarzenia przy grobie Karen?
- Lucy. Ja jestem gwiezdnym duchem i to definiuje moją osobę bardziej niż cokolwiek innego. Żyje setki lat i jestem praktycznie nieśmiertelny, nie można mnie zabić na zbyt wiele sposób. Życie w Fairy Tail czy nawet twoje życie to dla mnie jedynie mrugnięcie, zwłaszcza, że twój czas biegnie inaczej niż mój. To co zdarzyło się przy grobie Karen zawsze będzie dla mnie wiele znaczyć, bo byłaś tam gotowa oddać życie za prawie obcą osobę. Nie podążałem za tobą tylko dlatego, że należałaś do tamtej gildii, w której żyłem przed spotkaniem ciebie. Chce iść u twojego boku ze względu na to jaka jesteś
- Jeśli mimo tego nie będziesz chciał z nimi walczyć zrozumiem.
- A czy przypadkiem nie jest tak, że to ty nie chcesz nami walczyć podczas igrzysk? Czy nie jest przypadkiem tak, że uważasz swoją nową magię za silniejszą od gwiezdnych dusz? Czy nie utożsamiasz nas z własną słabością? Powinnaś się cieszyć, bo w tej chwili obie twoje magie można uznać za zaginione, ostatni magu gwiazd.
- Nie mam zamiaru porzucać was na rzecz lodu, połączę to najlepiej jak umiem i to wcale nie tak, że uważam was za słabszych! Może masz rację, że czułam się słabsza od nich wszystkich jako mag gwiezdnych duchów, ale to ja byłam słaba, nie wy. A teraz będę mogła walczyć z wami ramie w ramie, nie będę musiała chować się za wami wymachując z daleka biczem. Dlatego bądźcie ze mną dalej.
W tym momencie cieszyła się, że nie stoi obok swojej nowej drużyny, tylko na nieużywanym punkcie, z którego można było widzieć co dzieje się na arenie. Nie licząc Lokiego była tu całkiem sama.
- Jak masz zamiar to wytrzymać? Nasze przyzwania zabierają ci dużo magii, nie mówiąc już o magii lodowego smoczego zabójcy.
Spojrzała na środek walki, gdzie Natsu ubrany w strój ślubny biegał między stojącymi tam kobietami. Szukał kogoś, aż w końcu przestał gdy dorwała go Lisanna.
- Moja moc wzrosła na tyle, że mogę sobie na to pozwolić. - Mruknęła w odpowiedzi. - A więc, chodźmy i wygrajmy to.
"Bo następnym razem kiedy mrugniesz mnie już nie będzie." - Pomyślała ze współczuciem. Jak wielu mistrzów mógł pochować jej przyjaciel? Czy był do nich przywiązany? Czy płakał kiedy odchodzili?
- W porządku, Lucy.
Uśmiechnęła się słabo nie wiedząc czy odgadł jej myśli, a może zgadzał się na ostatnie co powiedziała. Patrząc na jego oczy, w których ukryty był pewien osobliwy ból i tęsknota domyślała się, że chodzi mu o to pierwsze.
- Opowiedz mi o nich kiedyś. - Nie spodziewała się, że zaskoczy go tak bardzo. Lwi duch przez chwilę nie wiedział co powiedzieć, a potem odpowiedział jej łagodnym uśmiechem.
- To będzie bardzo długa opowieść.
- Mamy czas. - Odparła cicho zastanawiając się czy jego poprzedni posiadacze byli ludźmi pokroju Karen.
- Niektórzy z nich byli świetni, kochający i odważni jak nikt, ale nie znalazła się jeszcze osoba, która kochałaby nas tak bardzo jak ty.
- Mam nadzieję, że znajdziecie kolejne takie osoby.
Byli już przy zawodnikach Sabertooth, kiedy rozległ się głos komentatora.
- Drugi dzień walki kończy pojedynek ślicznotek! Kagura Mikazuchi z Mermaid Heel kontra Lucy Heartfilia z Sabertooth!
C.D.N.
Życie jest beznadziejnie, ale jakoś się toczy.
LHB
CZYTASZ
[Sting x Lucy] Magini z Sabertooth
FanfictionZapłakała raz jeszcze zdając sobie sprawę jak bardzo jest żałosna, słaba... i jak bardzo pragnie siły. W jednej chwili starła łzy wierzchem dłoni i ponownie spojrzała na stającą przed nią postać, której oczy patrzyły na nią z niezaprzeczalną wyższoś...