Rozdział 11

977 43 15
                                    

Wieczór.

Byłem jednym z pierwszych śmierciożerców, którzy zebrali się w salonie. Usiadłem na swoim miejscu. Zastanawiałem się czy poczekać na Granger. Stwierdziłem, że nie jest małą dziewczynką.

Po obiedzie rozmawiałem z Nią. Sprawiała wrażenie, że zapomniała o Weasley'u. Śmiała i żartowała ze mną. Uważnie słuchała jak opowiadałem jej o Czarnym Panu.

Rozejrzałem się po pomieszxzsniu. Rodzeństwo Carrow o czymś dyskutowało. Yaxley przysypiał. Wujek Snape bacznie mnie obserwował.

Po chwili weszła Hermiona. Włosy miała rozpuszczone. Na siebie założyła bluzę do pępka i zwykłe jeansy. Popatrzyła na wszystkich. W jej oczach było widać, że jest przestraszona. Gestem wskazałem, żeby usiadła obok mnie.

-Wszystko w porządku?-szepnąłem. Pokiwała głową. Siedzieliśmy w milczeniu, a śmierciożerców przebywało. Gdy wszedł Czarny Pan wszyscy wstaliśmy, Hermiona z lekkim opóźnieniem. Za Nim weszli moi rodzice z bardzo poważnym wyrazem twarzy.

Kątem oka spojrzałem na Gryfonkę i zobaczyłem, że ręce jej się trzęsą. Złapałem jej dłoń i ścisnąłem, dodając otuchy.

-Witam wszystkich! Nie zwołałem tego spotkania bez powodu. Dołączyła do nas bardzo ważna osoba.-warknął Voldemort. Śmierciożercy zwrócili swój wzrok na Granger.

-Witamy Cię, Hermiono. Mam dla Ciebie pewną misję, ale musimy omówić pewne sprawy.-zaczęli o czymś dyskutować, ale nie interesowało mnie to. Po chwili poczułem ściśnięcie dłoni. Wróciłem do rzeczywistości. Zauważyłem, że wszyscy razem z Czarnym Panem się na mnie patrzą.

-Draco... Zrób to.-odparł Voldemort. Pokiwałem głową. Nie wiedziałem co mam zrobić. Na szczęście Granger pociągnęła mnie w kąt. Po drodze najciszej jak się dało wytłumaczyła mi, że mamy się pojedynkować. Wyciągnąłem różdżkę i stanąłem naprzeciwko niej.

-Dręwota!-powiedzieliśmy w tym samym momencie. Uniknąłem promienia od niej. Dałem jej fory, więc po krótkim czasie wygrała. Voldemort uśmiechnął się ironicznie.

-Dobra robota. Czas na ostatnią próbę.-powiedział spokojnym głosem, że przeszły mnie ciarki. Z drugiego pokoju wyszła Bellatrix razem z blondwłosą dziewczynką.

-Użyj cruciatusa.-powiedziała moja ciotka. Hermiona wzięła głęboki wdech i wycelowała w nią różdżkę.

-Crucio.-wyszeptała Hermiona. Dziewczynka jęknęła z bólu. Nie były to prawdziwe tortury i tak byłem w szoku. Voldemort był zadowolony na swój sposób.

-Bardzo dobrze. Urodzona Śmierciożerczyni. Twoja misja polega na tym, że musisz przechować moje horkruksy. Dumbledore zaczyna coś podejrzewać.

-Możecie iść.-powiedział do nas. Ukłoniliśmy się i odszedliśmy. Gdy mieliśmy już iść do swoich pokoi, Hermiona powiedziała tylko trzy słowa.

-Zostań ze mną.-spojrzałem na nią. Poszedłem z nią do jej pokoju. Usiadła na łóżku, objęła nogi rękami i patrzyła tępo przed siebie. Ostrożnie objąłem ją. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł, który zawsze pomagał mi się odstresować.

-Ubierz się ciepło i poczekaj na mnie.-popatrzyła się na mnie. Szybko wyszedłem z pomieszczenia. Wpadłem do swojego pokoju, ubrałem ciepłą bluzę i pobiegłem do pokoju z miotłami. Chwilę się zastanowiłem jaką wziąć miotłę, ale zdecydowałem się na Błyskawicę. Wyleciałem z pokoju, przeleciałem dookoła mojej rezydencji i zatrzymałem się przy pokoju Hermiony. Zapukałem w szybę. Ona uśmiechnęła się i wstała ze swojego miejsca. Po chwili siedziała za mną i mocno chwyciła mnie w pasie.

-Gotowa?-zapytałem odwracając głowę do tyłu. Pokiwała głową. Polecieliśmy. Robiłem piruety. Słyszałem jej śmiech. Lecieliśmy ponad drzwiami, ominęliśmy jezioro i wróciliśmy. Wysadziłem z Granger w jej pokoju. Zeszła z miotłą i popatrzyła na mnie.

-Dziękuję.-pocałowała mnie w policzek.

-Proszę bardzo. Idź spać. Jutro święta!-zawołałem. Po pewnej chwili byłem już u siebie w pokoju. Z uśmiechem na twarzy zasnąłem.

Kilka godzin później.

Obudził mnie krzyk. Przetarłem szybko oczy i usiadłem. To była Granger. Poszedłem do niej. Siedziała na po turecku i oddychała ciężko.

-Wszystko w porządku? Zostać z Tobą?-spojrzała na mnie, ścinęła moją dłoń, co znaczyło, że się zgodziła. Położyłem się obok niej, od razucise do mnie przytuliła. Objąłem ją, przyciskając mocniej do mojego ciała.

-Tej dziewczynce nic nie będzie?-zapytała. Westchnąłem. Oczywiście, że coś jej się stanie. Nie mogłem o tym powiedzieć Hermionie.

-Jak jest z moją ciotką, to wątpię. Śpij.-poczekałem aż zaśnie, i ja również zasnąłem.

Następny dzień

Obudziłem się. Miałem zamiar wstawać, kiedy przypomniałem sobie, że jestem w pokoju Granger, a ona spała na moim torsie. Gdy miałem już wstawać, otworzyłem oczy.

-Jak się spało?-zapytałem.

-Dobrze. Przepraszam, że Cię obudziłam w nocy.-uśmiechnęła się.

-Nie ma problemu. Wieczorem będzie uroczysta kolacja.

Wieczór

Założyłem swoje najbardziej eleganckie ubranie. Jak zwykle miałem problem z zawiązaniem krawatu. Usłyszałem pukanie do drzwi i zobaczyłem Hermionie. Miała na sobie krótką, zieloną sukienkę, włosy pofałowała. Wyglądała olśniewająco.

-Gotowy? Daj mi pomogę z krawatem.-patrzyłem zahipnotyzowany. Zawiązała mi krawat na szyi. Czułem zapach jej słodkich perfum. Przy każdym jej dotyku... Czułem się niesamowicie. Skończyła, a ja wpatrywałem się w jej oczy. Odchrząknąłem i odsunęła się ode mnie. Zauważyłem, że unikała mojego wzroku.

-Lepiej już chodźmy.-odparłem. Pokiwała głową i zeszliśmy na dół. Rodzice czekali na nas przy stole razem z gotowym jedzeniem.

Po kolacji

-Pora na prezenty!-zawołał mój rodziciel. Wstałem od stołu w tym samym momencie co Granger i podeszliśmy razem do choinki. Było więcej prezentów, nie zaskoczyło mnie to. Pewnie Potter i Weasley'owie wysłali jej część prezentów. Na jej twarzy pojawił się uśmiech.

"Po prostu mi zaufaj, Granger"|| DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz