Rozdział 24

642 27 23
                                    

Kilka dni później 

Szykowałam się do kolejnego dnia w pracy. Jestem szefem Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów ( Uznałam, że Hermiona jest idealnym człowiekiem na to stanowisku, a stary Korneliusz Knot jest nadal Ministrem Magii.- dop.aut) 

Warstwą pudru ukryłam zapuchnięte oczy od płaczu. Pomalowałam usta bordową szminką i zaplotłam z włosów koka. Na sobie miałam przewiewną, białą koszulę i obcisłe, czarne rurki. Na nogi założyłam czarne baleriny. Przejrzałam się w lustrze. Moja dłoń zawędrowała do szyi, gdzie zazwyczaj był łańcuszek z serduszkiem od Malfoy'a. Przez ostatnie dni przestałam go nosić, ponieważ za bardzo mi Go przypominał. Dzisiaj jednak coś się we mnie przełamało, chyba źle się czułam bez niego. Gdy zapięłam go na szyi, na moich ustach pojawił się uśmiech. Prawie niezauważalny. Zamknęłam oczy, policzyłam do trzech i wyszłam ze swojej sypialni. Zamknęłam drzwi do swojego apartamentu i ruszyłam do pracy.

**********************************

Dzień dobrze mi minął. Od dzisiaj w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów pracowała nowa osoba. A tą osobą była Parvati. Wyściskałyśmy się, a długa rozmowa w czasie lunchu poprawiła mi humor. Nie mówiłam Jej nic o Malfoy'u. Pomyślałam, że tak będzie lepiej. Sama nie chciałam o tym rozmawiać. O 17 wyszłyśmy z Ministerstwa Magii, umówiłyśmy się na spotkanie i rozeszłyśmy się w swoje strony.

Teleportowałam się przed drzwi do swojego apartamentu. Na schodach siedział Dracon. Nie zwróciłam na Niego uwagi. Otwierałam drzwi, ale On pociągnął mnie za nadgarstek.

-Hermiona...-usłyszałam Jego szept. Kaptur, który miał na głowie zasłaniał mu twarz.

-Zostaw mnie.-wymamrotałam, próbując wyrwać się z Jego uścisku. Po chwili udało mi się i szybkim krokiem ruszyłam do drzwi. Otworzyłam w końcu drzwi i weszłam do apartamentu. Domyśliłam się, że Blondas wszedł za mną, bo po cichu zamknął drzwi na klucz.

-Porozmawiajmy! Proszę!-zawołał za mną. Wszedł za mną do kuchni.

-Nie mamy o czym!-odkrzyknęłam, po czym zaczęłam gotować wodę na kawę. Właściwie to mieliśmy o czym rozmawiać. Chciałam się dowiedzieć od Niego, dlaczego wampiry Go ścigają. Jak żył przez te, trzy lata? Czy miał dziewczynę? Dlaczego tamtego dnia zemdlał?

-A mi się wydaje, że mamy o czym rozmawiać.-odwróciłam się do Niego i przypadkowo wpadłam na Jego klatkę piersiową. Zamarłam, gdy Jego dłonie znalazły się na moich biodrach. Musiałam coś zrobić... Wyrwać się, cokolwiek... Gdy poczułam ukłucie w brzuchu, zrozumiałam, że teleportowaliśmy się. Znajdowaliśmy się na jakiejś plaży. Wokół nie było nikogo, tylko my byliśmy. Fale dopływały do naszych stop. Odsunęłam się od Malfoy'a zarumieniona.

-Malfoy, coś Ci zrobię w końcu!-krzyknęłam czując narastającą we mnie złość.

-Proszę bardzo. Możesz ze mną zrobić co tylko chcesz.-odpowiedział ze złośliwym uśmieszkiem na ustach. Westchnęłam i zrobiłam się coraz bardziej czerwona, gdy zrozumiałam o co Mu chodzi.

-Idź lepiej do którejś ze swoich panienek. Na pewno były ich pęczki.-Jego twarz os razu spowazniała. Podszedł do mnie, a ja wstrzymałam oddech, gdy komyk moich włosów, który wydobył się z koka, założył za ucho.

-Nikogo nie było oprócz Ciebie. Powinnaś o tym wiedzieć.-wyszeptał, patrząc mi w oczy. Odwrociłam wzrok zawstydzona. Nie potrzebnie odpyskowałam. Jednak poczułam ulgę. Nie wiem jakbym zniosła to, że kogoś miał. Myśl, że mógł inną dziewczynę całować, przytulać i może nawet dotykać, była już dla mnie za trudna.

"Po prostu mi zaufaj, Granger"|| DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz