Rozdział 34

404 22 8
                                    

Perspektywa Hermiony

Wyszliśmy z piwnicy. Widziałam zaciętą minę Malfoy'a, gdy szliśmy przez korytarze. Zacisnęłam ręce na broni od Niego.

-Będę na końcu.-powiedziałam po dłuższej chwili milczenia. Ktoś musiał ich osłaniać. Tylko Dracon miał różdżkę. Na moje słowa, blondas chwycił mnie za dłoń.

-Idziemy razem.-powiedział.

-Draco...-jęknęłam. Szliśmy w kompletnej ciszy. 

-Nie. -przerwał to grobowe milczenie.

-Twoi rodzice nie mają broni. Będzie bezpieczniej.-nie czekając na Jego reakcję, wyrwałam się i stanęłam na tyle, przy okazji odpychając od nas mężczyznę. 

-Hermiona!-zawołał za mną Blondas, najwyraźniej zły, a może nawet i wściekły.

Starałam się nie używać broni od Ślizgona. Zazwyczaj kopałam bądź biłam przeciwników, co zatrzymywało ich na moment. To zawsze dawało nam chwilę czasu na ucieczkę.

Byliśmy już przy wyjściu. Wiewiórka, patronus Dracon'a, już na nas czekała. Gdy wyleciała z Jego różdżki, tam w piwnicy, byłam w szoku. Teraz poczułam się tak przyjemnie, tak miło, że naprawdę jestem kochana przez chłopaka, który jest dla mnie najważniejszy.

-Malfoy!-usłyszałam za nami głos Potter'a. Dzięki Merlinowi, że nic Mu nie jest. W czwórkę odwróciliśmy się w Jego stronę. Ślizgon wyszedł naprzód i stanął tuż koło mnie. Niepewnie złączyłam nasze palce.

-Harry!-zawołałam.

-Hermiona... Jak dobrze Cię widzieć.-wydusił Bliznowaty, patrząc na mnie. 

-Szybciej Granger, nie mamy zbyt wiele czasu.-burknął Malfoy w międzyczasie osłaniając mnie tarczą. 

-Shinoda złapał Rona. Groził, że dopóki Hermiona do Niego nie przyjdzie, nie wypuści Go.-zaczęłam oddychać szybciej, gdy usłyszałam słowa mojego przyjaciela. Zagryzłam dolną wargę. Jared nadal nie zrezygnuje ze mnie i z naszego wyjazdu.

-Nie pójdzie do Niego, nie ma mowy.-wybuchnął Dracon bez chwili wahania.

-Ale...

-Nie! Wymyślcie jakiś sposób. Nie wiem, cokolwiek. Nie puszczę Jej do tego psychola. Wiesz czego On chce? Ubzdurał sobie w tej, tępiej głowie, że Hermiona kocha Go tak, jak On ją kocha. Zaplanował już, że wyjadą gdzieś razem. Tylko po to, aby odseparować mnie od Niej. Więc nie liczcie na to, że pozwolę Jej tam iść, a potem więcej Jej już nie zobaczę!

-Draco... Spokojnie.-wyszeptałam. Musiałam tam iść.

-Nie będę kurwa spokojny, gdy jakiś psychol może Cię zabrać ode mnie.

-Proszę Cię, Dracon...

-Granger.-wysyczał. 

-Miona. Malfoy ma rację. On może jest chory psychicznie. Nawet nie masz pojęcia do czego może być zdolny. 

-Dam sobie radę.-odparłam twardo.

-Hermiona my nie uważamy, że nie dasz sobie rady. Po prostu się o Ciebie martwimy.-powiedzieli Malfoy i Potter w tym samym momencie. 

-Muszę tam iść.-patrzyłam na Dracon'a. Zacisnął usta w wąską linię. 

-Wrócisz?

-Tak. Obiecuję, że wrócę do Ciebie.-zamilkł. 

-Idę z Tobą.

-Nie możesz, Malfoy. Jared chciał, aby była sama.-wtrącił się mój przyjaciel. Wyczuwałam, że coraz bardziej się denerwuję. Traciliśmy czas. Dotknęłam policzek byłego Ślizgona. 

-Wszystko będzie dobrze. Wszystko się ułoży.-wyszeptałam prosto w Jego usta i delikatnie pocałowałam.

-Będę czekać na Ciebie. 

-Kocham Cię.-odeszłam z Harry'm. Po chwili zdawałam sobie sprawę, że brzmiało to jak pożegnanie.

Perspektywa Dracon'a 

Czułem Jej usta na swoich. Już po chwili Jej nie było.

-Synu... Co robimy?-zapytał się mój ojciec. Ja jeszcze nie kontaktowałem. W głowie ciągle powtarzałem Jej dwa, ostatnie słowa. Kocham Cię. 

-Draco?-tym razem odezwała się moja mama.

-Och tak. Wychodzimy.-powoli się odwróciłem.

-Malfoy! Dzięki Bogu!-poczułem jak ktoś rzuca mi się na szyję. Tym kimś była Parvati. Musiała się do mnie bardzo mocno przywiązać, skoro tak reaguje. Dość szybko odsunęła się ode mnie z zarumienionymi policzkami.

-Widzę, że się udało.-zauważyłem Williams'a, który kuśtykał na jedną nogę, z ręki spływała Mu krew. Mimo to zdołał przyciągnąć do siebie brunetkę. Dał mi do zrozumienia, że nie mam u Niej żadnych szans. Omal nie wybuchnąłem śmiechem. Potarłem nerwowo kark.

-Nie do końca. Jest jeszcze jeden problem, Shinoda.-powiedziałem. Opowiedziałem im co się wydarzyło. 

-Idź za Nią. My się wszystkim zajmiemy. Jared jest naprawdę niebezpieczny. Nie bez powodu Howe przyjął Go do swoich szeregów. 

Perspektywa Hermiony 

W końcu dotarłam tam, gdzie Shinoda porwał Rona.

-Hermiona? To prawda, to co mówił Malfoy?-spytał mnie Harry. Skinęłam głową.

-Wszystko będzie dobrze.-powiedziałam.

-Wiedziałem, że On coś do Ciebie czuje, ale nie sądziłem, że jest to, aż takie silne uczucie.

-Nie kocham Go. Był moim przyjacielem, ale teraz Go nienawidzę.-zamilkliśmy, a ja bez celu wpatrywałam się w zamknięte drzwi. 

-Masz jakąś broń, na wszelki wypadek?

-Tak. Dracon dał mi mugolską broń. Sama nie wiem, skąd ją wytrzasnął.-przedłużałam. Spojrzałam na swojego przyjaciela i zacisnęłam palce na klamce. 

-Wszystko będzie dobrze.-powtórzyłam. Chciałam też samą siebie uspokoić. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka. Był to dość duży pokój z kanapą i wieloma regałami z książkami. Było tu niesamowicie jasno. 

-Hermiona to Ty?-usłyszałam głos Jared'a. Przełknęłam nerwowo ślinę. Ujrzałam Go razem z Ronem na drugim końcu pokoju. 

-Tak.-odpowiedziałam. 

"Po prostu mi zaufaj, Granger"|| DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz