Rozdział 15

755 39 18
                                    

Perspektywa Hermiony

Kilka dni później.

Okazało się, że Ron zdenerwował się, że święta spędziłam u Malfoy'a. Pewnie dlatego zerwał ze mną. Dla Lavender zresztą też. Z Nią nie rozmawiałam. Ona nie odzywała się do mnie. Większość swojego czasu spędziłam z Parvati lub Ginny. Z Dracon'em nie wiedziałam się od tamtej sytuacji. Brakuje mi Go. Jego żartów, tych docinek i ironicznego tonu. Najbardziej, muszę się przyznać, tęsknię za nocami spędzonymi w Jego ramionach.

W piątek po zakończonych zajęciach razem z Parvati poszłyśmy do biblioteki poszukać informacji o podobnym sposobie zabijania, w jaki zabito Jake'a. Przeszukiwałam już trzecią książkę, kiedy wpadł mi do głowy pewien pomysł.

-Gazety!-krzyknęłam na całą bibliotekę. Zza regału wyjrzała pani Pince i mnie uciszyła.

-Co?-zapytała znudzona moja przyjaciółka.

-Stare gazety. Na pewno w jakimś numerze "Proroka..." była jakaś wzmianka.-podekscytowana podeszłam do ogromnego regału z mnóstwem gazet i wzięłam kilka z nich. Przejrzałam okładki i szczęśliwym trafem odnalazłam szukany temat.

-Posłuchaj tego... Masowe rodziny Turner'ów.

-Moja i Padmy mama miała tak na nazwisko. Czytaj dalej.

-W małej wiosce koło Londynu zamordowano 5 osób. Badania wykazały, że była to część sławnej w świecie czarodziei rodziny Turner'ów. Emma i Kyle, córka i ojciec pracowali jako aurorzy i udało im się schwytać największych przestępców. Sąsiadka zaniepokojona brakiem znaków życia z ich strony, jako pierwsza odkryła tragedię.

"Wszyscy leżeli na podłodze cali we krwi z radami na całym ciele"

Spojrzałam na Parvati. Babcia nigdy im nie mówiła jak zginęła ich matka. Teraz już wiem, dlaczego. Spojrzałam na pozostałe gazety. Jedna od razu wpadła mi w oczy. Nagłówek głosił:

Kolejna tragedia w rodzinie?

Tym razem umarł Edward Curner. Znany sędzia Wizengamotu. Był mężem Emmy Turner. On ogłosił wyrok dla Thomas'a Carrent'a i David'a Butter'a, których złapała Jego żona. Wiemy, że podobne zaklęcia stosował Severus Snape (Był śmierciożerca, nauczyciel eliksirów w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart) rodzina Malfoy'ów oraz inni byli śmierciożercy.

"Prorok..." wypadł mi z rąk. Malfoy? Nie, to niemożliwe. On by tego nie zrobił. Lucjusz i Narcyza też nie wydawali się na takich....

Wstałam i jak torpeda pobiegłam w stronę lochów, nie zwracając uwagi na wołanie Parvati. W głowie miałam najgorsze scenariusze. A jeśli ma coś z tym wspólnego? Zamyślona wpadłam na Blaise'a.

-Gdzie tak pędzisz?-spytał. Głos miał inny niż ostatnio. Spoważniał.

-Gdzie jest Draco?-chłopak był wyższy ode mnie, więc musiałam podnieść głowę do góry.

Blaise był bardzo przystojny. Nie dziwię się, że Ginny jest z Nim. Ciemne, brązowe oczy nieodgadnięte tak samo jak błękitne tęczówki Dracon'a. Miał wąską szczękę i duże usta. Ciekawe jak całuje. Stop! Zapędziłam się.

-To Ty nie wiesz? Właśnie do Niego szedłem. W skrzydle szpitalnym jest.-uniosłam brwi i nerwowo przełknęłam ślinę.

-Co Mu się stało?!

-Będzie najlepiej jak sam Ci to powie. Idziesz ze mną? Humor Mu się na pewno poprawi jak Cię zobaczy.-wywróciłam oczami. Byłam ciekawa dlaczego tam wylądował. Wdał się z kimś w bójką? Pokręciłam głową.

Martwisz się

Wcale nie!

Martwisz się i to bardzo!

I co z tego? Jest moim przyjacielem

W to nie wątpie. Wiem, że jest kimś więcej!

Nie!

Przyznaj się! Zakochałaś się!

Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Och Godryku Gryffindorze!

-Blaise. Co Mu się stało?-spytałam się. Uśmiechnął się.

-Sam Ci to powie.-mruknął. Po chwili dotarliśmy do Skrzydła. Zobaczyłam Go. Białą koszulę miał we krwi. Włosy Mu się potargały.

-Draco!-pisnęłam. Spojrzał na mnie.

-Tak, to ja. Myślałem, że wiesz.-lekko podniósł się do pozycji siedzącej i jęknął. Z części rozerwanej koszuli zauważyłam rany. Dziwne, że Pomfrey jeszcze tego nie uleczyła.

-Co Ci się stało?-wykrztusiłam.

-Nic. Leżę sobie i odpoczywał rozkoszując się tym, że omijam lekcje.-uśmiechnął się.

-Zabini zostaw nas samych.-mruknął do swojego przyjaciela.

-Kto Ci to zrobił?

-Aż tak się martwisz?-spłonęłam rumieńcem.

-To ważne! Kto Ci to zrobił?-powtórzyłam.

-A jak myślisz? Weasley.-wstrzymałam oddech. Ron? Aż do tego stopnia się posunął, aby takim zaklęciem atakować ucznia? Przysunęłam sobie krzesełko i usiadłam obok Niego.

-Przepraszam za Niego.-wyszeptałam. Uniósł brwi.

-Ty uważasz, że jest dobry? Naiwna jesteś. Skoro tak bardzo wierzysz w Jego dobroć, to powiem Ci, że to ja Go zaatakowałem.-otworzyłam usta i szybko je zamknęłam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Dracon oberwał za mnie. Przeze mnie tu leży. Napadły mnie wyrzuty sumienia. On mnie bronił. Wstałam i wyszłam bez słowa. Zapomniałam spytać o nazwę zaklęcia. Wołał mnie, ale ja nie mogłam tutaj być. Nie potrafiłabym spojrzeć mu w oczy.

Oparłam się plecami o ścianę. Zamknęłam oczy i stałam. Z każdą chwilą stawałam się coraz bardziej zła. Poszłam do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Wypowiedziałam hasło i pobiegłam do dormitorium Ron'a. Waliłam pięściami w drzwi. Otworzył mi ten Idiota. Dałam Mu z liścia. Chciałam tak znowu zrobić, ale zostałam powstrzymana. Złapał mnie za nadgarstki.

-Nigdy więcej tak nie rób.-syknął. W Jego oczach widziałam ogniki zła. Usta miał wygięte w złośliwym uśmieszku.

-Jesteś nienormalny. Czemu to zrobiłeś?

-Bo Mu się należało! Powiesz mi jakie to zaklęcie?

-Jak przestaniesz się z Nim spotykać.-zagryzłam wargi. Zastanowiłam się czy ta informacja jest warta utraty znajomości z Dracon'em.

-Zgoda. A teraz mów.

-Sectusempra.-w końcu udało mi się uwolnić nadgarstki i wyszłam z dormitorium. Po drodze spotkałam Ginny, która udała się ze mną. Usiadłam w salonie, na fotelu i podciągnęłam nogi pod samą brodę.

-Mam już dosyć Twojego brata.-mruknęłam.

"Po prostu mi zaufaj, Granger"|| DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz