Rozdział 37

382 18 8
                                    

Harry nakazał mi, żebym wróciła do swojej sali. Ubłagałam Go, żebym siedziała przed salą, w której leżał Dracon. Zapoznałam Pottera z Rosalie, która była tak samo roztrzęsiona jak ja. 

-Wszystko będzie dobrze. Malfoy wyjdzie z tego. Przecież był Ślizgonem.-uspokajał mnie mój przyjaciel. Chodziłam w tą i z powrotem po korytarzu. Nie chciałam siedzieć bezczynnie, wiedząc, że w każdej chwili Blondyn może umrzeć. 

-To moja wina, Harry. Nie powinnam wtedy iść do Shinody. To moja wina, że Ronald nie żyje.-zaczęłam płakać. Za długo byłam silna. 

-To nie jest Twoja wina, Miona. To nie jest niczyja wina, że Jared oszalał.-przytulił mnie Wybraniec.

-Przyniosłam Wam po kubku gorącej kawy. Proszę, częstujcie się.-Rosalie podała nam plastikowe kubki. Wzięłam od Niej kawę i wypiłam spory łyk. Już miałam Jej podziękować, gdy drzwi sali otworzyły się i wyszedł z nich lekarz.

-Co z Draconem, panie doktorze?-zapytała Rosalie. 

-Żyje, a co więcej, odzyskał przytomność.

-Można Go odwiedzić?-zapytałam z nadzieją. 

-Można, ale mój pacjent jest wymęczony. Z drugiej strony pytał o panią, pani Granger. Może pani wejść, ale tylko na chwilę. -uśmiechnął się i poszedł do swojego gabinetu.

-Idź Miona.-popchnęła mnie lekko Rosalie. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka. 

Perspektywa Dracona

Byłem pogrążony w swoich myślach, gdy nagle usłyszałem jak otwierają się drzwi. Usiadłem na łóżku i ujrzałem Hermionę. 

-Mogę usiąść?-zapytała cicho. 

-Zapraszam.-uśmiechnąłem się. Ona usiadła na skraju mojego łóżka. 

-Jak się czujesz?-ujęła moją dłoń i lekko ją ucałowała. 

-Przepraszam.-nie odpowiedziałem na zadane przez Nią pytanie, ale musiałem przeprosić. Przeze mnie to wszystko się stało

-Nie musisz przepraszać. Nie chcę o tym rozmawiać.-odpowiedziała. Spojrzałem Jej w oczy i pocałowałem Ją. Odwzajemniła pocałunek i wplątała swoje dłonie w moje włosy. Odetchnąłem z ulgą, gdy ujrzałem Ją całą i zdrową. 

-Muszę już iść. Harry jest wkurzony, że nie odpoczywam.-pocałowała mnie. Po pewnej chwili zaczęła płakać. 

-Hermiona, nie płacz. Wszystko będzie dobrze. Gdy cały ten szok minie, będziesz szczęśliwa. 

-Ja chcę być z Tobą szczęśliwa!-zawołała i wybiegła z sali.


Parę minut później

Siedziałem na łóżku zły na siebie. To wszystko to jest moja wina. Po chwili weszła Rosalie.

-Nie powinien nakazywać lekarzowi, żeby Granger mnie odwiedziła.

-Dlaczego?

-Rosalie, to przecież moja wina. Shinoda nie żyje, Wieprzlej nie żyje. 

-To nie Twoja wina, że Ron nie żyje. A Jared sam się prosił o śmierć. Ty nikogo nie zabiłeś. Nie było Cię tam w momencie jak to się stało.-uspokoiła mnie moja siostra.

-Powinienem Ją chronić. 

-Hermiona jest dużą dziewczynką i wie co ma robić.-stwierdziła Rosalie. 

-Idź do domu. Musisz odpocząć. Masz podkrążone oczy.-powiedziałem. Blondynka pożegnała się i wyszła. 

I znowu zostałem sam z moimi myślami. 

Nie chcąc dłuższej rozmyślać, poszedłem spać.

"Po prostu mi zaufaj, Granger"|| DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz