Moje dłonie się pocą. Denerwuje się ,czekając na odpowiedź dyrektora. To nieuniknione. Patrzę mu w oczy, ten rzuca okiem na papiery leżące na biurku, po czym kieruje swój wzrok na mnie.
-Mówiłeś, że ile to będzie dni?-pyta jeszcze raz. Przewracam oczami. Bez przesady, pyta już piąty raz.
-Tylko weekend. Mam ważne sprawy do załatwienia w domu. Błagam o pozwolenie, proszę.
-Posłuchaj, młody Pasquarelli, zwykle nie dajemy pozwoleń tego typu, ale zrobimy wyjątek. Masz dobre oceny i nie ma żadnych skarg dotyczących twojej nauki, ale nie mogę tego powiedzieć o twoim zachowaniu-słucham go uważnie-W porządku. Dostałeś pozwolenie. Jeśli to tylko weekend, nie widzę żadnych przeciwwskazań.
-Dziękuje bardzo-mówię wstając i obchodzę biurko, aby uścisnąć mu dłoń.
Uśmiecha się radośnie i daje znak bym opuścił biuro. Przytakuję i praktycznie biegnę w kierunku bractwa.
Kiedy tam docieram, idę do swojego pokoju, biorę walizkę i pakuje wszystko ,co jest mi potrzebne do powrotu do domu. Dom ...czy to normalnie, że denerwuje się powrotem do domu? Tak wiele się tam wydarzyło, ta idea wcale mnie nie cieszy ,ale fakt, że znów zobaczę moją rodzinę, podnosi mnie na duchu.
************
14:45
Lekcja literatury. Uwielbiam książki, uwielbiam czytać, ale ten utwór ,który nauczyciel kazał nam przeczytać o prehistorii i innych rzeczach, których nie rozumiem, jest całkowicie nudna. Na szczęście zostało tylko piętnaście minut do końca wykładu.
Westchnąłem i rozejrzałem się. Po mojej lewej stronie jest Agustin, który koncentruje się na swoim czytaniu. Candelaria posyła w moją stronę co dziesięć sekund złowrogie spojrzenia. A na drugim końcu, Karol uśmiecha się, czytając każdą linijkę książki. Czy to cię nie nudzi? Cóż, wygląda na to, że nie, bo wymienia się uśmiechami z kretynem Erick'iem, któremu zresztą nie mam pojęcia jak, udało się dołączyć do drużyny.
-Spróbuj zrozumieć akapit-mówi Agustin spoglądając na mnie kątem oka-Najwyraźniej to będzie na egzaminie.
-Nie rozumiem tego. Mam to w dupie-odpowiadam zamykając książkę siłą.
-Bracie, uspokój się. Jeszcze tylko dziesięć minut do końca.
Oddycham głęboko. Jestem nerwowy, denerwuje się wszystkim. Wracam do domu, aby znów zobaczyć moją rodzinę i spojrzeć w przeszłość.
Wzdycham. Ponownie otwieram książkę i tym razem staram się skoncentrować.
Po wieczności dzwoni dzwonek, pokazując, że szkolny dzień dobiegł końca. Szybko chowam rzeczy do plecaka i wychodzę z pomieszczenia ignorując wołania Agusa.
Ale jest coś, słodki głos który powoduje ,że natychmiast się zatrzymuje i odwracam .Wtedy ją widzę: stojącą przede mną z notatkami przyciśniętymi do jej klatki piersiowej. Z tym nieśmiałym wyrazem twarzy wpatruje się we mnie.
-Cześć Ruggero-mówi znowu. Tym razem miękkim tonem.
-Czego chcesz?-odpowiadam niechętnie.
-Wszystko w porządku? Ostatnio byłeś dziwny, nawet nie ćwiczyłeś na treningach.
-Dla ciebie to nie ma znaczenia-syczę-martw się o inne rzeczy. Poza tym wydaje mi się, że nie powinniśmy rozmawiać. Twój pies obronny może pojawić się w dowolnym momencie i wolę uniknąć połamania mu twarzy.
-Michael nie może mi mówić z kim mam rozmawiać, a z kim nie-mówi stanowczo-Co jest z tobą nie tak? Dlaczego jesteś taki dziwny?
-Dlaczego tak bardzo cię to interesuje?-pytam krzyżując ramiona.
Wzdycha.
-Ponieważ mnie obchodzisz-jej słowa odbijają się echem w mojej głowie.
Obchodzisz mnie
Mówi poważnie?
-Muszę wyjechać-mówię po kilku sekundach ciszy.
Odwracam się i przyspieszam, aby jak najszybciej opuścić to miejsce.
Co to było? Dlaczego ją to obchodzi? Myślałem, że nikt się tym nie zainteresuje. Jestem po prostu gównem. Taki jestem. Jestem bezwartościowy i powiedziano mi to wiele razy. Tyle ,że nie chcę tego pamiętać.
Wracam do bractwa i pierwszą osobą, którą widzę jest Jorge, który nie poszedł dzisiaj na wykłady, ponieważ twierdzi ,że jest chory.
-Myślałem, że przyjdziesz później-mówi mi ,kiedy mnie widzi -Co słychać?
-Masz wspaniałe życie-chłopak się śmieje.
-Dzięki, wiem to-nie ma bardziej bezpośredniej osoby niż on.
Uśmiechając się lekko idę do swojego pokoju po walizkę. Wszystko jest gotowe, wystarczy odwaga, aby opuścić kampus .
Jestem zaskoczony ,że Agustin jeszcze się nie pojawił. Uzgodniliśmy, że będzie mi towarzyszył przy wyjściu, ale idiota się nie pojawił.
Zrezygnowany idę do salonu, zostawiam walizkę przy szafie i idę do kuchni. Wlewam wodę do szklanki i opróżniam całą jednym łykiem.
-Przepraszam za spóźnienie-usłyszenie głosu tego idioty nigdy nie było tak pocieszające. Niewątpliwie potrzebowałem wsparcia od tego idioty-Zagadałem się.
-Myślałem, że nie przyjdziesz-przyznaję.
-Wszystko pójdzie dobrze bracie-otacza mnie ramionami pocieszając mnie.
Po kilku sekundach rozdzielamy się i po kilku słowach pożegnania postanawiam iść.
Opuszczam bractwo i jestem w drodze do wyjścia z kampusu.
-Hej-zatrzymuję się słysząc jej głos.
Odwracam się powoli i widzę ją. Z plecakiem przewieszonym przez ramie stoi przede mną.
-Idę z tobą.
Za jakikolwiek błędy przepraszam.
CZYTASZ
EL CHICO MALO | RUGGAROL PL
Fanfiction,,Po prostu nie zakochuj się.To była zasada,ale ona ją zignorowała i pozwoliła swoim uczuciom płynąć.Zakochanie się w Złym Chłopaku (Chico Malo), nie było dobre.Ponieważ on, nie czuł miłości do nikogo i też nie chciał jej poczuć.'' Jest to tłumaczen...