Rozdział 15

1K 29 2
                                    

Minął tydzień, Dylan nadal się nie wybudził, ale ja nadal nie tracę nadziei. Jedyne co mi doskwiera to zmęczenie, siedzę w szpitalu praktycznie cały czas. Czasem wrócę tylko na pare godzin do Riley.

Jak zawsze wchodząc do pokoju Dylana łzy napłynęły mi do oczu. Usiadłam koło łóżka na małym białym krześle i po prostu patrzyłam się na jego bladą twarz, ręce, włosy, po prostu oglądałam całą jego postać, taką nieobecną.
Nie wierzyłam nigdy, że życie w tak krótkiej chwili może zamienić się w koszmar.

Jakoś nigdy tego nie ukazywałam, ale potrzebowałam jego. Zawsze kiedy byłam smutna, coś mnie bolało, on był przy mnie. Więc teraz choćby nie wiem co ja będę przy nim. Nie dopuszczam do siebie myśli, że mógłby się nie obudzić. Nie mogę go stracić.

***
Dylan jest już w śpiączce prawie trzy tygodnie, zostało mu mało czasu, a ja powoli tracę nadzieje. Szkoła zaczęła się już tydzień temu, fakt olałam ją trochę ale życie Dylana jest teraz dla mnie ważniejsze.

Siedzę tu już to od rana i dalej nic. Moim największym marzeniem teraz jest aby zobaczyć te jego ciemne oczy i słodki uśmiech. Chyba jeszcze nigdy tak bardzo za kimś nie tęskniłam. Rodzice o niczym nie wiedzą nie chciałam aby się martwili.

Kiedy siedziałam tak koło jego łóżka do sali weszło dwóch lekarzy, podeszli do Dylana i zaczęli odłączać aparaturę. Nie mogłam patrzeć na to jak właśnie pozbawiają go jedynej szansy na przeżycie.

-Nie! Proszę dajcie mu jeszcze jeden dzień.- Łzy spływały po moich policzkach jak strumień wody.

-No dobrze ale tylko jeden dzień.- Obaj mężczyźni wyszli z sali a ja złapałam Dylana za rękę, nie zostało mi nic innego jak tylko czekać na cud.

-Musisz się obudzić rozumiesz? Bez ciebie nie dam sobie rady, jeśli ty zginiesz ja też się zabiję... kocham cię...- Nie panowałam już w ogóle nad swoim płaczem jeśli ja go stracę to sama się zabije. Moja dłoń leżała złączona razem z jego, siedząc cała zapłakana poczułam lekki ucisk. Spojrzałam na twarz Dylana i wreszcie zobaczyłam błysk jego bursztynowych oczu.

-Wszystko słyszałem.- Był bardzo osłabiony i mówił prawie szeptem, ale ja doskonale słyszałam każde jego słowo.

-Dylan. Nawet nie wiesz jak mi ciebie brakowało.

-Mi ciebie też.- Jego nie tak wyraziste jak zawsze oczy patrzyły się na mnie tak samo jak moje patrzyły na jego.

-Zaraz wrócę zawołam tylko lekarzy.- W odpowiedzi dostałam uśmiech na który tak długo czekałam i wyszłam w poszukiwaniu lekarzy.

***
Robili Dylanowi jeszcze jakieś kontrolne badania i na szczęście wszystko jest dobrze i może wrócić już do domu. Widząc go na korytarzu zmierzającego w moją stronę od razu do niego podbiegłam i mocno go przytuliłam.

-Nigdy w życiu już cię nie stracę.- Łzy znowu napłynęły mi do powiek.

-Ja nigdy na to nie pozwolę.- Wyszliśmy ze szpitala a na parkingu czekała już na nas zamówiona prze zemnie taksówka.

W drodze do jego domu rozmawiałam z nim tak jakbyśmy nie widzieli się pare lat, usta obojgu nam się nie zamykały. Byłam w tym momencie tak szczęśliwa, że tu jest i, że mam go przy sobie.

-Brooke?- Brunet spojrzał na mnie tak jakby czekał na moją reakcje.

-Tak?

-Czy to co mówiłaś przy łóżku... to była prawda?

-... tak nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam.

-Ale nie chodzi o to. Czy ty mnie naprawdę kochasz?

-Tak.- Odpowiedziałam cicho i spuściłam głowę nie będąc pewna reakcji Dylana.

Poczułam pod swoją brodą dłoń chłopaka która uniosła moją twarz znów ku górze tak aby Dylan mógł patrzeć mi prosto w oczy.

-Ja ciebie też.- Mimowolnie uśmiechnęłam się na słowa chłopaka. Kąciki jego ust również się uniosły.- To co teraz?

-Z nami?- Dylan kiwnął potwierdzająco głową.

-Brooke czy chcesz być ze mną?

-No wiesz myśle, że jakoś dam sobie rade z twoją obecnością.- To wszystko zdawało się dziwne z jednego powodu cały czas byliśmy w taksówce, która właśnie się zatrzymała. Wyszliśmy z pojazdu znajdując się przed domem Dylana.

-Nadal nie otrzymałem odpowiedzi.- Chłopak schował swoją głowę w zagłębienie na mojej szyi.

-No oczywiście, że chce.- Otrzymałam od niego kilka całusów po czym udaliśmy się do jego domu.

Jestem tak bardzo szczęśliwa, że Dylan żyje oraz, że jesteśmy razem. Nigdy nie pomyślałbym, że mogę się zakochać w tym frajerze, teraz też nim jest ale jest mój i nigdy nie pozwolę żeby ktokolwiek mi go zabrał.

-Chcesz coś do picia?- Moje myśli przerwał głos bruneta stojącego w kuchni.

-Poproszę wodę.- Odpowiedziałam zmierzając do kuchni.

-Proszę bardzo.- Dylan podał mi szklankę z wodą całując przy tym w czoło. Kiedy sobie również nalał napoju razem poszliśmy do jego pokoju.
Kiedy razem leżeliśmy na łóżku oglądając jakiś serial dostałam wiadomość od Riley.

Riley: Gdzie jesteś? Martwię się.
Ja: Jestem u Dylana za 20 minut będę.

Riley: Ok

-Z kim tak piszesz?

-Riley się o mnie martwi powiedziałam jej, że za 20 minut będę.

-I mnie tak zostawisz?- Chłopak schował głowę w zagłębieniu mojej szyi.

-No niestety będziesz musiał sobie
jakoś poradzić.- Powoli wstałam z łóżka kierując się ku drzwiom, kiedy poczułam rękę chłopaka na ramieniu stanęłam i odwróciłam się w jego stronę.

-Jutro po szkole czekaj na mnie przy wyjściu ok?

-Dobrze.- Dylan dał mi buziaka na pożegnanie a ja wyszłam z jego pokoju kierują się ku drzwiom wyjściowym.

***
-Już jestem!- Krzyknęłam tak aby na pewno było mnie słuchać.
-I co z Dylanem?

Uśmiechnęłam się do Riley a ona zrobiła zdezorientowaną minę nie wiedząc o co mi chodzi.

-Wczoraj się wybudził...- Brunetka
momentalnie przytuliła mnie z całych
sił.

-Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?- Zrobiła obrażoną minę co trochę mnie rozśmieszyło ale próbowałam być poważna.

-Szczerze zapomniałam, tyle emocji naraz, że wtedy o tym nawet nie myślałam.

-No dobrze, najważniejsze, że wszystko jest już dobrze. Tak?

-Tak robili jeszcze mu kontrolne badania i wszystko jest w normie. A i jeszcze jedno...- Przeczuwałam, że Riley nie będzie zbytnio zadowolona, że nie powiedziałam jej o naszym związku. No ale cóż musi to zrozumieć.

-Co jeszcze?

-Ja... my jesteśmy razem.- Powiedziałam to na jednym wdechu tak jakbym bała się jej reakcji.

-Naprawdę, tak się cieszę!- Riley była tak szczęśliwa jakby wygrała w totka.

-Ja też się cieszę, ale możesz mnie już przestać dusić?- Brunetka na moje słowa puściła mnie ze swojego uścisku.

-Choć zamówimy pizzę.- Od razu skierowałam się za moją przyjaciółką do salonu w celu zamówienia posiłku.

Boy from the neighborhoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz