. 18 .

696 33 5
                                    

Byłam zbulwersowana wypowiedzią Enocha. Patrzałam na niego z zawiedzeniem w oczach.

Po skończeniu kolacji i posprzątaniu po niej, na próbę pani Peregrine stawiłam się o wyznaczonej godzinie przed budynkiem sierocińca. Zauważyłam, że wszyscy osobliwi także czekają na imbrynę. (nie wiem ja się to pisze - dop. auto.) podopieczni rozmawiałi ze sobą nawzajem. Jedynie zauważyłam, że Enoch stoi samotny, opatry plecami o drzewo, tłem w naszą stronę. Postanowiłam do niego podejść, uwcześnie pochwycając zaniepokojone spojrzenie skierowane w moim kierunku przez Emmę. Bezszelestnie podchodząc, znalazłam się pod drzewem.

-Enoch? - zaczęłam cicho, posyłając mu przyjazny uśmiech.

-Czego?! - odparł opryskliwie, nie racząc na mnie nawet spojrzeć.

-Czemu stoisz tutaj sam? - nie speszając się jego tonem, zwracałam się do niego  uprzejmie.

-Bo mnie denerwują... Tak jak ty, więc z łaski swojej możesz stąd spadać. - podeszłam bliżej, stając obok niego, na co widocznie się wzdrygnął.... Nastała chwila ciszy, którą postanowiłam przerwać

-Dlaczego tak mówisz... czemu się  zachowujesz w taki sposób?

-Niby jak? - zdziwił się

- Tak jak teraz... Niemiło, agresywnie


- To nie twoja sprawa...

- Po prostu próbuję cię zrozumieć...

- Jakoś ci nie idzie. - zadrwił

- To pomóż mi zrobić tak, abym cię zrozumiała. - mówiłam spokojnie.

- Wiesz co? Jesteś żałosna.


-Dlaczego?

-Bo udajesz taką, która chce wszystkim pomóc, zachowujesz się jak idiotka wpierdzielająca (xd) się w cudze życie. Nikogo z nas nie znasz. Przybyłaś do sierocińca dopiero dzisiaj, a każdemu ufasz bezwarunkowo. To jest strasznie podejrzane... - powiedział oziębłym tonem.

-Dlatego próbuje was poznać...

Ciebie także... . Zawsze w każdym próbuję znaleźć chociażby troszkę dobroci, Każdy ją ma... Czasami bardzo głęboko skrywaną w sobie, niechcąc aby ktoś ją dostrzegł... ale ją posiada. -dodałam po chwili - A jeśli te argumenty ci nie wystarczają, to po prostu spróbuj zaufać pani Peregrine.


- Posłuchaj ...Nie mieszaj się w nieswoje sprawy! - krzyczał

- Coś musiało się kiedyś w twoim życiu stać, że taki jesteś... - stwierdziłam.

-Zajmij się własnym, gównianym życiem- wysyczal przez zacisnięte zęby.

- Daj sobie spokój z tymi wyzwizkami, wiem, że robisz to specjalnie. Nie zniechecisz mnie - dodałam spokojnie z ledwie zauważalnym uśmieszkiem.

- Nie znasz mnie! - warknął.


-Ty mnie także.... Nie osądzaj innych nie znając historii jaką przeszli aby stać się w końcu szczęśliwymi... nawet sztucznie szczęśliwymi, ale to zawsze coś. Może masz rację, wiesz? Mam gówniane życie. - drugą połowę zdania wyszeptałam wpatrując się w jeden punkt. Kątem oka zobaczyłam, że chłopak przypatruje mi się z niemałym zdziwieniem.

- Dlatego próbuje poznać wszystkich, aby nie skrzywdzić ich nieodpowiednio dobranymi słowami czy nie odebrać im przypadkiem ostatniej radości z życia jaką posiadają. - nadal szeptałam, wpatrując się uparcie w dziuplę w pobliskim drzewie,w której od czasu do czasu pojawiała się mała, ruda wiewiórka.

Nastała cisza. Nie była ona niezręczna. Według mnie była ona w tym momencie lepsza niż dalsza wymiana zdań między nami. Widziałam jak Enoch bije się z wlasnymi myślami. Postanowiłam odejść, uprzednio posyłając chłopakowi krzywy ale miły uśmiech- Jedyny na jaki w tamtej chwili było mnie stać. Kiedy odeszłam kawałek, usłyszałam prawie bezgłośne, ostatnie słowo skiedowane przez niego do mnie tamtego pamiętnego wieczora:

-Przepraszam...



                       .         .          .

Bardzo cieszę sie, że ktokolwiek to czyta. Dziękuję ci czytelniku za poświęcony swój czas nad tym opowiadaniem ❤️




{porzucone} Osobliwy Dom Pani Peregrine ~ Nowa Osobliwa  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz