W tym momencie czułam się zarówno wkurzona jak i głęboko zraniona jego słowami.
Właśnie.... słowami, dlaczego one muszą tak strasznie boleć?!
Ostatni raz spojrzałam się na chłopaka, obejrzałam przez ramię po czym mocno trzasnęłam drewnianymi drzwiami i rzuciłam się biegiem na dziedziniec po czym pognałam do lasu.
Niezbyt oriętowałam się w miejscu w którym przebywałam, lecz nie zwracając na to uwagi, brnęłam dalej w coraz to ciemniejsze i gęściej usadowione chaszcze.
Po długim czasie mojej wędrówki postanowiłam sobie chwilę odpocząć. Rozglądając się wokoło i dochodząc do ciekawego odkrycia którym było to, że po pierwsze w końcu wiedziałam gdzie się znajduje, a po drugie słyszałam jak ktoś mnie nawołuje. Z czasem głosów zaczęło przybywać, a krzyki przybliżać w moim kierunku.
Nie tracąc ani chwili na jakiekolwiek namysły, ruszyłam w stronę dziury w skale, w której znajdowało się przejście przez pętle.
Biegam ile sił w nogach przez ciasne, ciemne, wilgotne oraz kręte korytarze jaskini.
Kierowana jedynie złością przemierzałam gęstwine krzewów, kałuże bagien oraz śliskie klifowe skały, pare razy ledwo unikając potknięcia się, czego skutki byłyby nieciekawe...
Po jakimś czasie po którym w końcu ochłonęłam, osunęłam się po jakimś większym głazie przy dzikiej plaży.
W tym momencie zrozumiałam, jakie głupie było to, co zrobiłam. Bezsensownie wychodziłam z pętli, niepokojąc innych.
Ukryłam twarz w dłoniach, po czym zaczęłam szlochać.
Zrozumiałam, że obecnie poza panią Peregrine i jej podopiecznymi nie mam nikogo. Do tych myśli, bezwarunkowo zaczęły także nachodzić mnie wszystkie niemiłe wspomnienia z całego mojego tak samo jak krótkiego, tak też bezsensownego życia.
Na czele nich stało wieloletnie gnębienie mej egzystencji, śmierć najbliższych, wszelakie wyzwiska skierowane do mnie, to, że wiele razy widziałam w oczach moich rodzicieli zawód oraz...
No właśnie, na czele tego wszystkiego stał pewien czarnooki, przystojny, chamski, nieczuły brunet. To w jaki sposób on się zachował chwilę temu, dobiło mi gwóźdź do mojej trumny.
W tym momencie, jakby za machnięciem magicznej różdżki, wszystkie myśli ze mnie uleciały. Byłam wypruta ze wszelkich emocji. Wpatrywałam się pustym wzrokiem w już ciemne niebo oraz księżyc dający lekką poświatę na spokojnie falujących wodach morza.
Próbowałam sobie przypomnieć chociażby jedną chwilę w której byłam naprawdę szczęśliwa w mym marnym oraz malo znaczącym życiu. Dłuższy czas nie moglam niczego wymysleć, lecz w końcu taką owo znalazłam. Byłam już gotowa...
Ostatni raz rozejrzałam się po wybrzeżu, chcąc zapamiętać na zawsze ten piękny widok, którym było srebrzyste fale zalewające bursztynowy piasek, na tle mojej najulubieńszej rzeczy na świecie, czyli Ziemskiego, srebrzystego satelity.
Spojrzałam na miasteczko, które w głębi siebie skrywało nawet urokliwy widok oraz miało coś w sobie.
Przypadkiem moje spojrzenie zatrzymało się na hotelu, lecz nie tyle co na budynku, jak na zwykłym, poszarzałym i pobrudzonym oknie na parterze pubu. W owym oknie stał barman, ktory jak zawsze mi się przypatrywał.
Poczułam lekki niepokój ale biorąc głęboki wdech, zaczęłam wspinać się na coraz to wyżej położone półki skalne.
W końcu dotarłam do tej najwyżej umiejscowionej. Stanęłam na jej krańcu. Wzięłam niespokojny z nerwów, głęboki oddech. Przymknęłam moje dwukolorowe oczy i dla uspokojenia się, powoli wypuszczałam powietrze.
Nadszedł mój czas. Chociaż nigdy nie popierałam tego typu rozwiązań, wreszcie w pełni zrozumiałam ludzi, których się na to zdecydowali. Co innego było puszczać zwykłe, czasami cholernie krzywdzące słowa na wiatr, a czym innym jest przeżyć to na własnej skórze.
Pod powiekami ujrzałam moje najpiękniejsze wspomnienia, których nie było wiele i przedstawiały :
Moją dziecinną radość i naiwność gdy po raz pierwszy miałam zacząć uczęszczać do szkoły i się z tego cieszyłam
Jedyne uodziny na które w końcu przyszli moi rodzice. Kończyłam wtedy 8 lat.
Młodzieńcze lata spędzone razem z Jackobem na zabawie i przyjaźni z nim
Mnie jako małe dziecko, beztrosko wsłuchujące się w opowiadania dziadka, które jak się jakiś czas temu dowiedziałam, były prawdziwe, a w które ja przez ostatnie lata nie chcialam wierzyć
I na koniec ten piękny widok chłopaka, który tak samo jak skradł i zawładnął, tak samo złamał mi serce.
Ostatni raz wróciłam wspomnieniami do tych cudownych oczu Enocha i w końcu zdeterminowana otworzyłam oczy.
Uspokojona, ciągle z widokiem na czekoladowe oczy, zrobiłam zdecydowany krok w przód, po czym skoczyłam w czarną przepaść... *
. . .
*UWAGA, nie namawiam nikogo do takiego typu wyboru jaki podjęła nasza Sofi. Życie jest zbyt nieprzewidywalne aby je ot tak zakończyć. Z każdym dniem, każdą minutą, a nawet sekundą może ono ulec diametralnej zmianie. Wybrałam taki a nie inny sposób postępowania bohaterki tylko i wyłącznie ze względu na wątek, który mam zamiar wpleść. Pamietaj, że jest to postać fikcyjna, która może mieć niezliczoną ilość żyć, zależną tylko i wyłącznie od jej autora. Ty jesteś autorem swojego życia i nie masz niezliczonej liczby żyć!
Przepraszam za rozpisanie się ⬆️, lecz
nie dawała bym sobie spokoju bez wyjaśnienia i apelu o nie powtarzanie tego, co się działo w tym rozdziale.A teraz wracając do wyjaśnień już bezpośrednio związanych z kontekstem książki. Uprzedzam twoje pytanie, nie to nie jest jeszcze koniec! (wow) xd
Tak jak mam już w zwyczaju powtarzać, rozdziały nie będą pojawiać się regularnie. Mam sporo nauki a także zajęć pozalekcyjnych więc przepraszam.
Liczba słów w tym rozdziale : 810
CZYTASZ
{porzucone} Osobliwy Dom Pani Peregrine ~ Nowa Osobliwa
FanfictionJest to moja pierwsza książka na Wattpad'zie ❤️ Główną bohaterką tej historii jest szesnastoletnia Sophie White. Pewnego dnia wszystko zaczyna się walić. Śmierć najbliższych, dziwne wydarzenia oraz przerażające potwory, które tylko ona potrafi dostr...