. 27.

533 26 18
                                    

Wokół mnie panowała całkowita ciemność. Czułam wszechobecny w moim ciele ból. Nie było mniejsca w którym bym go nie odczuwała. Powoli odzyskiwałam świadomość.

Czułam jakby coś oplatało mnie w pasie oraz wodnistą ciecz, spadającą mi na twarz. Nie mogłam zaczerpnąć tchu, wiec zaczęłam kasłać w celu pozbycia się z moich płuc tej bezbarwnej cieczy, która o mało co by mnie nie zabiła.

Powoli mogłam robić coraz głębsze wdechy.

Kiedy usłyszałam nad sobą jakieś dziwne dźwięki, między innymi świsty, chrząknięcia i mlaski (!), postanowiłam spróbować otworzyć oczy, co szło mi dosyć mozolnie. W pewnym momencie poczułam się podnoszona. W końcu udało mi się. Po chwili wzrok przyzwycził mi się do- bądź co bądź mizernego, ale zawsze swiatła.

Jednak nie wiem czy to dobrze i czy akurat tego się spodziewałam...

Od razu poczułam się o wiele gorzej.

Serce, które jak dotąd chyba ledwo dawało radę, przyspieszyło do maratońskiego pędu. Nawet jeśli byłam cała przemoczona, poczułam krople potu spływające mi po czole i plecach. Przez chwilę nie mogłam niczym poruszyć nawet o minimetr.

Przede mną stał on, trzymał mnie  mocno w powietrzu i uśmiechał się do mnie diabelsko...

Próbowałam się jakoś wyrwać, ale moje ataki paniki na nic się nie zdały.

W żelaznym uścisku miał mnie głucholec...

Myślę, że wyłowił mnie z wody tylko i wyłącznie dla tego, że gustował w świerzych kąskach, a nie zimnych i rozwodnionych...

Znowu on, znowu powrócił mój koszmar, który zabrał mi wszystko. Rodzinę, dom i bezpieczeństwo.

Starałam się być silna, nawet w tedy, kiedy jego zęby błysły zaledwie parenaście centymetrów od mojej twarzy.

Wyczułam, że on w tym momencie się mną delektuje, jak lew, który doskonale wie, że zaraz jakaś kolejna bezbronna zebra przez niego straci życie.

Ta świadomość zamiarów bestii wprawiała mnie w szał.

Wiedziałam że - o dziwo - to bedzie znowu mój koniec.

Przyznam się szczerze, że nie czułam wtedy strachu czy smutku.

Czułam jedynie palącą złość. Nie chciałam temu stworowi dawać jakiejkolwiek sadysfakcki. Jedyne czego chciałam, to zemsty...

Jeszcze bardziej wyprowadzona zostałam z równowagi, kiedy uświadomiłam sobie, że ta ciecz na mojej twarzy, to musiała być jego ślina.

Zostałam bezbronna, pokonana i w dodatku upokorzona...

Jednak nawet patrząc na moją z góry ustaloną, przegraną pozycję, ja nie miałam zamiaru się poddać. Nigdy.

Łzy gniewu wkradały mi się do oczu. Już nawet nie czułam dotychczas nieopisanego bólu, bo zastąpiła go adrenalina pomieszana z szałem.

Niespodziewanie całe moje ciało odczuło chłód, który kumulował się głównie w dłoniach.

W tym momencie zrozumiałam, że właśnie ujawnia się moja osobliwość.

Nie widziałam tego ale czułam i wiedziałam, że mogę kontrolować to, co się dzieje.

Była to jakby taka niewidzialna dla innych lecz dostrzegalna dla mnie, lekko połyskująca tarcza siłowa.

Skupiłam się i naprowadziłam ją tak, że przybrała formę wielkiej bańki, chroniącej  i odgradzającej mnie od stworzenia przede mną.

Z nadmiaru wysiłku zaciskałam coraz mocniej dłonie, aż do niepokojącego zbielenia knykci. Czułam, jak paznokcie lekko wbijają mi się we wewnętrzną część dłoni.

Mimo wycieńczenia, wiedziałam, że jest to moja jedyna nadzieja na ucieczkę, a jak wiemy, wszystkie zwierzęta, zrobią wszystko aby przeżyć, czego ja na pewno nie byłam wyjątkiem.

Głuchoupiór, zachowywał się tak, jakby nic a nic nie zauważył i ciągle zbliżał do mnie szereg swoich obrzydliwych zębów.

Kiedy przygotował się do zadania ostatecznego ciosu i odgryzienia mi za pewne głowy, ja zmaterializowałam moje dzieło i skończyło się na tym, że upiór mnie póścił jedynie dla tego, że moje utworzone na chwilę pole siłowe ucieło mu nie tylko macki, ktorymi mnie trzymał ale także głowę, z której sączyła się, czarna, lepka maź.

W między czasie, ja nie mając siły, opadłam na piasek, ciężko oddychając i próbując się uspokoić.

Mogłabym leżeć tak jeszcze jakiś czas lecz usłyszałam szmer w najblizszych krzakach.

Zebrałam się do siadu, i wytężyłam wzrok na owe rośliny.

Wyszedł z nich jakiś mężczyzna, ktorego kojarzyłam...

-Witaj, po tym co się tutaj zadziałało jestem pod nie małym wrażeniem twoich zdolności. - powiedział

-Kim jesteś? - zapytałam, zrywając się na równe nogi.

- Och, gdzie moje maniery, zwą mnie panem Baronem - mówiąc to uśmiechnął się groźnie.

Po bliższym przyglądnięciu się mężczyźnie, stwierdziłam, że nie posiada on ani tęczówek czy też źrenic, co mnie zaniepokoiło.

-Hmmmm, kto by powiedział, że młoda Sophie będzie posiadać tak rzadką i potężna osobowość? Na pewno nie ja... Wiesz co, od początku wraz z twoim dziadkiem główkowaliśmy, jaki będziesz posiadać talent. Byłem pewien, że będziesz telepatyczką i jedyne co bedziesz potrafić, to nędznie wkradać się na chwilę do czyjejś pustej główki... - przerwał na chwilę swój monolog, po czym zbliżył się do mnie, złapał w palce moją brode i uniósł głowę do góry. Na wszelkie sposoby unikałam jego wzroku, wiec ostatecznie wlepiłam spojrzenie w piasek.

-Jednak twój dziadek chyba był dalej od prawdy, mianowicie miał nadzieję, że opanujesz wiatr. Jak widać nasze myśli byly błędne. Zaskakujesz mnie smarkaczu.

-Z kąd znaleś mojego dziadka? - zdałam nurtujące mnie pytanie.

-Powiedzmy, że mieliśmy podobne poglądy ale jak widać w pewnym momencie się od nas odwrócił i jak widzisz, po żałował tego...

- Co masz na myśli odwrócił, i jakich nas? - wtrąciłam się

- Nie muszę ci wszystkiego mówić. Jak chcesz się czegoś więcej dowiedzieć to dołącz się do nas, chyba że chcesz skończyć jak twój dziadek? - zaczął mi grozić.

- Nie - to jedyne słowo jakie moglam powiedzieć ponieważ Baron mi przerwał.

-W takim razie... Koledzy do mnie! - krzyknął

Stałam wystraszona i nie czekając długo wyrwałam się Baronowi i rzucilam się pędem w stronę mojego domu czyli petli, jednak aby nie zdradzić jej położenia, wybrałam okrężną drogę.

Jedyne co zobaczyłam zanim zniknęłam w chaszczach, to jakieś cztery głucholce zaczynające mnie gonić...

                         .           .           .

Tego się nie spodziewałeś! Hahahaha!

😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂

Myślę, że rozdział wyszedł nawet okej 🙃

⚠️Bardzo dziękuję za tak dużą ilość gwiazdek, wyświetleń i komentarzy. Wszystkie te rzeczy bardzo mnie motywują do tego aby wymyślać rozdziały i dają kopa do weny. Pare razy zastanawiałam sie nawet nad zawieszeniem ale zdecydowałam się nad kontynuowaniem opowiadania. I jak już zawsze mówię opowiadanie nie pojawia się w  jakoś określonym schemacie publikacji rozdziałów. Cieszę się, że moja książka podoba się tylu osobom, że niektórzy postanawiają sie z nią zaznajomić i poświęcić jej swój czas. ❤️

Jeszcze raz dziękuję!!!

Liczba zdań w tym rodziale:1048 😍

Do następnego!


{porzucone} Osobliwy Dom Pani Peregrine ~ Nowa Osobliwa  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz