Rozdział 7

5.5K 298 156
                                    

Pov Max

Minął juz prawie tydzień od tamtego wydarzenia. Prawdę mówiąc musiałem troche sie uspokoić.     Zostałem przecież prawie zgwałcony. Dzięki Samuelowi nic się nie stało. Uświadomiłem tez sobie ze pomimo tego iż tylko dwa razy go spotkałem, stał się dla mnie bardzo bliska osoba. Chciałbym mu za to podziękować, być blisko niego, patrzeć na jego przystojna twarz i  wąchać jego uzależniający zapach. Tylko ze cholernie się boje powrotu do szkoły. Nigdy więcej nie chciałbym spotkać się z taka sytuacja. Śnią mi się co noc koszmary, przez co nie mogę spać. Najchętniej został bym w domu tak jak kiedyś. Poza tym nie mam juz powodu, by wracać do szkoły, nikt tam na mnie nie czeka. Mimo to chęć zobaczenia Samuela jest taka ogromna. Dlatego dzisiaj idę do liceum. Christopher nie zgadzał się, ale matka uznała ze jeśli chce iść pomimo tego wydarzenia to oznacza, ze jestem juz przygotowany psychicznie i nie trzeba się aż tak przejmować. Teraz Christopher broń boże nie może zostawić mnie samego i nie była to tylko jego opinia. Teraz chce jak najszybciej dojechać do szkoły znaleźć Samuela i podziękować mu za wszystko. 

Szedłem z moim bratem przez korytarz, niektóre osoby go zaczepiały i rozmawiały z nim przez chwile. Chciałem pójść do jego klasy i zobaczyć czy może nie ma tam Samuela. Gdy tylko przekroczyliśmy próg, od razu stanął przed nami Mike i Levi z którymi przywitałem się z uśmiechem. Jednak nie patrzyłem na nich tylko wzrokiem szukałem Samuela. Mialem przy sobie tez jego kurtkę którą chciałem mu oddać. Pachniała jak on i pomagała mi przy zaśnięciu jak i przy rui. Gdy tylko zobaczyłem go siedzącego przy ławce od razu uśmiech wymalował mi się na twarzy i serce szybciej zabiło. Ominąłem Mike'a i Leviego podchodząc do Sama. Spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, zignorowałem ich. Stanąłem przed jego ławką, odwrócił się w moja stronę. Spojrzałem na niego, jak zwykle wyglądał bosko. Przeniosłem wzrok na jego wargi, zarumieniłem się od razu. Przecież my się prawie pocałowaliśmy! Przez to wszystko prawie o tym zapomniałem. Nie powinienem teraz o tym myśleć.

- Czemu stoisz przed moja ławka?- Spytał chłodno, mial taki seksowny glos, przez taki długi okres czasu go nie słyszałem...Musze się skupić!

-Dziękuje tobie za wtedy! Naprawdę mnie wtedy uratowałeś i dziękuje ci za to! -Spojrzał na mnie trochę zdezorientowany. Zauważyłem, że cała klasa patrzy w naszą stronę z zainteresowaniem. Czy dziękowanie Samuelowi aż tak rzadko się zdarza?-Nie mogłem wcześniej tego zrobić, bo nie było mnie w szkole, ale teraz...-Przerwał mi.

-Juz zrozumialem możesz sobie pójść. To nie tak, że zrobiłem coś wielkiego wiec juz zostaw mnie w spokoju.-Nie chciałem się poddawać, przecież on uratował mi życie, a ja nic nie mogę dać mu w zamian.

-Nie mów ze nic nie zrobiłeś! Uratowałeś mnie! Nie chcesz po prostu pokazać, ze jesteś tak naprawdę dobra osoba!-Ukłoniłem się nisko.-Uratowałeś mnie, a ja nie mam czym ci się odpłacić dlatego przyszedłem tu by ci podziękować!- Uśmiechnąłem się do niego.- Przyszedłem tez, by ci oddać twoja kurtkę, która mi pożyczyłeś.-Podałem mu kurtkę, on po prostu ja przyjął nawet się na mnie nie patrząc, nic do mnie tez nie odpowiedział. Był taki oschły i zimny. Wyglądał jakby był nie możliwy do zdobycia i wyprany z uczuć. Mimo to mi pomógł i tego nie zaponę do końca życia. Spojrzałem jeszcze raz na niego, odwrócił wzrok i zauważyłem na jego twarzy lekkie RUMIEŃCE!? Poczułem, że mam teraz całą czerwoną twarz. Moje serce zabiło szybko. Ktoś taki jak on umie się...Pewnie mi się przewidziało. -Je... Jeszcze raz ci dziękuję za pomoc Sam. To... to juz sobie pójdę.

-Jasne...Idź juz i nie marnuj mojego czasu.- Może i mówił oschle, ale chyba tak naprawdę się ucieszył z tego ze mu podziękowałem. Bylem z siebie zadowolony. Wróciłem do moich przyjaciół. Patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Za to Christopher, wyglądał na zdenerwowanego. Nie zrozumiałem dlaczego. Patrzył wrogo na Sama, co on mu takiego zrobil?

Pieniądze to nie wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz