Rozdział 21

2.9K 180 91
                                    

Pov Max

-Christopher?- Zobaczyłem go leżącego na ziemi z wbitym nożem w klatkę piersiową, nóż znajdował się tam gdzie jego serce. Czułem jak łzy lecą mi po policzkach. Serce się zacisnęło i nie mogłem złapać oddechu z bólu. Czy Christopher, mój brat właśnie umarł. Na moich rękach. Nie mogłem go nawet uratować. Zacisnęło mi się gardło nie mogłem mu nic powiedzieć. Ostatnich słów. Dlaczego on, wolałbym już sam umrzeć. Upadłem na kolana i pochyliłem się nad nim. Moje łzy spadały na jego twarz która była spokojna. Dlaczego on mnie uratował ja umiałem się obronić, mimo to on poświęcił swoje życie.

-Max...- Wypowiedział cicho moje imię i jego twarz wykrzywiła się w bólu. Jak on musiał cierpieć wypowiadając tylko moje imię. Ale on jeszcze żyje! Można go uratować. Jeśli się nie wyjmie noża ,który tamuje krwawienie i szybko się go zawiezie do szpitala to przeżyje. Wziąłem telefon drżącymi rękoma i zadzwoniłem po karetkę. Christopher znowu chciał do mnie coś powiedzieć, ale zabroniłem mu ręką.

-Nic nie mów sprawia ci to ogromny ból. Spokojnie przeżyjesz. Już jedzie karetka. Przeżyjesz rozumiesz! Dlatego proszę cie nie odchodź! - Płakałem dalej, ale teraz była nadzieja. Christopher przeżyje on będzie żyć! Oni go uratują i mój brat który dał mi wszystko dalej będzie ze mną. Dalej będzie się o mnie troszczył i wkurzał się na Samuela. Wszystko będzie tak jak dawniej.

-Chris! O matko Chris! Czy ty żyjesz odpowiedz mi! - Ta dziwka zaczęła szturchać jego ramiona, na co on wykrzywiał się z bólu. Czy ona nie widziała co robi! Prawie go zabiła i jeszcze go męczy!

-Nie widzisz, że to co robisz go boli! Zostaw mojego brata w spokoju! Wystarczy, że go prawie zbiłaś! Daj mu żyć!

-Ale ten nóż on przez niego umiera! Ja muszę go uratować! - Odepchnąłem ją od niego, jeśli wyjmie ten nóż to on zginie! Nie mogę na to pozwolić! On musi żyć ja bez niego nie wiedział bym co mam zrobić!

-Nie wyjmuj go! Ten nóż tamuje krwawienie! On wtedy umrze, a ty nie chcesz by umarł!

-Nie to go zabija! Ja muszę go uratować! Ty nic nie wiesz jesteś tylko omega! Ja nie pozwolę by umarł przez ciebie!-  Odepchnęła mnie od Christophera. Próbowałem się jak najszybciej podnieść, ale nie zdążyłem. Mój brat posłał mi swój ostatni uśmiech. Sofii wyciągnęła nóż. Wylała się krwista fontanna. Wszystko stawało się mokre od kropelek krwi, przez które byłem przemoczony, tak jakbym stał bez parasola podczas ulewy. Słychać było tylko rozbryzgiwaną się krew i mój krzyk rozpaczy. Piękna zielona trawa przybrała kolor czerwieni, tak jak wszystko na około. W ustach miałem metaliczny smak, w ręce wziąłem mojego brata z którego jeszcze tryskała ciepła ciecz. Nie mogłem powstrzymać rozpaczy. Słyszałem syreny. Ale to ignorowałem,on  już dawno się wykrwawił. Nie mogłem słyszeć jego oddechu. Już nigdy nie będę mógł słyszeć jego głosu, tego którego stworzył moje życie kolorowe i pełne barw. Teraz wszystko jest krwiste i przepełnione rozpaczą.

Ktoś próbował mnie od niego odciągnąć. Ale ja nie mogłem, ja nie byłem przygotowany na jego śmierć. On nie mógł umrzeć.

-Christopher on nie żyje! On nie żyje! A mogłem go uratować gdyby ona tylko nie wyciągnęła tego noża! - No właśnie, on zginą przez nią. Ona wbiła w niego nóż i przez nią on się wykrwawił. Spojrzałem na nią, była przerażona, ale ona była mordercą. ONA ZABIŁA GO! - TA SUKA GO ZABIŁA! Mojego brata! To przez ciebie on nie żyje! -Rzuciłem się na nią. Zacząłem ją okładać pięściami, w kółko i w kółko, ale tego było za mało. Ona go zabiła, ona jest mordercą! Zacząłem ją dusić. Próbowała mnie odepchnąć, ale jedyne co robiłem to umacniałem ucisk. Ktoś próbował mnie od niej odepchnąć, ale wyrywałem się.

-Zostaw ją Max, chcesz stać się mordercą.- Usłyszałem głos Samuela. Mimo tego moja złoś nie malała. Jedyne czego teraz pragnąłem to ją zabić!

-Nie obchodzi mnie to! Ona zabiła Christophera! Musi za to zapłacić i nie obchodzi mnie tego cena! - Samuel podniósł mnie i przerzucił przez bark. Wyrywałem się kopałem go krzyczałem by mnie puścił, ale on nic nie robił. Cała moja złość po chwili przemieniła się znowu w płacz. Samuel mnie już położył na ziemi i przytulił.

Ściskałem go mocno mimo tego ból nie mijał. Christopher... Dlaczego on...

Szkoła dała na tydzień wolnego po śmierci mojego brata. Minęły już dwa od tego zajścia, a ja każdego dnia czuje się jak zombie. Mój umysł jest pusty i nie mogę o niczym myśleć. Cały czas widzę ten krwisty kolor na około. Idziemy właśnie na jego pogrzeb. Tyle osób się zebrało, widziałem też jego fanki, wszystkie płakały. Jak i moja matka. Tylko ja z ojcem nie płakaliśmy. Ja nie czułem teraz niczego, patrzyłem cały czas na jego grób. Wszystkie moje emocje wyparowały.

-Teraz ty z Petersonem przejmiecie firmę, dlatego nie toleruje jakiejkolwiek niesubordynacji. Zrozumiałeś.- Kiwnąłem mojemu ojcu głową, jak zwykle w głowie ma tylko pieniądze. Był jego synem mógł by chociaż trochę pokazać, że mu zależało. Ale wszystko co teraz usłyszałem jakoś wylatywało mi z głowy, dlatego niezbyt się tym przejąłem.

Wróciłem potem do domu i miałem spędzić czas z moim narzeczonym. O dziwo mi to nie przeszkadzało. Było mi to obojętne. Patrzyłem jak Sam się śmieje i cieszy szczerze po raz pierwszy.

-To jest najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Christopher nie żyje. Nawet nie wiesz Max jak mi to ułatwiło całą robotę. Teraz sam nie będę musiał go zabijać, a to by mi sprawiło sporo problemów. Zawsze stał mi na drodze przejęcia całej firmy, a teraz go nie ma. Chciałem by trochę później zginą, ale zysk nigdy nie może być 100%. Ciebie Max też planuje zabić w przyszłości, pewnie dwa lub trzy lata po naszym ślubie. Ale zawsze byłeś grzecznych chłopcem dlatego załatwię ci szybką i bezbolesną śmierć. Cieszysz się?- Kiwnąłem mu głową, nie słuchałem zbytnio co do mnie mówił i szczerze mnie to nie obchodziło. - To trochę nudne jak masz tak obojętną twarz, ale mam dzisiaj świetny dzień dlatego ci wybaczę. Tak w ogóle chcesz szampana, musimy to uczcić. Zapomniałem, że jesteś niepełnoletni.

Minęły kolejne dwa dni i dzisiaj był dzień sądu Sofii gdzie miałem zeznawać jako świadek morderstwa. Było strasznie głośno wszyscy szeptali i uspokoiło się dopiero gdy sędzia zaczął walić młotkiem w stół.

-Prosimy świadka o zeznanie. Maxa Warda. -I tego dnia mój umysł był pusty, nie do końca rozumiałem dlaczego tak jest. Gdy umierał tak to przeżywałem, a teraz, kompletnie nic.  Zacząłem wszystko po kolei zeznawać, jak poszedłem na lunch, jak zaczęliśmy się kłócić i jak zaatakowała mnie nożem. Opowiadałem jak nóż został wyciągnięty z Christophera i ani razu nie drgnęła mi powieka czy załamał się głos. Potem obrońca wypytywał mnie o różne rzeczy, czy Sofii potem pobiłem, o co się kłóciliśmy i o coś tam jeszcze. Odpowiadałem zgodnie z prawdą, skończyło się na tym, że Sofii dostała dożywocie.(była już dorosła)

Nie mogłem zrozumieć dlaczego wszystko było mi takie obojętne. Nie chciałem być taki. Dlatego uznałem że pojadę do Samuela. Jeśli nawet przy nim dalej nie będę czuć to się poddam. Poprosiłem go o esemesa gdzie mieszka i wyszedłem z domu. Miałem z tym lekkie problemy ponieważ mój ojciec nie chciał mnie wypuścić, ale moja mama powiedziała, że potrzebuje teraz wsparcia przyjaciół i tak zakończyła temat.

Jechałem pierwszy raz autobusem, trochę tam było tłoczno, ale nie było to aż takie złe. Chciałem się z Samuelem zobaczyć, chciałem by mnie przytulił, miałem nadzieje, że jeszcze nie straciłem tego uczucia którego darzyłem Samuela.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Drugi rozdział maratonu, mam nadzieję, że się podobał.




Pieniądze to nie wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz