Rozdział 26

2.9K 181 107
                                    

Czytajcie ten rozdział z tą muzyką. Stwarza świetny nastrój i jest to wtedy o wiele lepsze. (prawie sama się poryczałam pisząc to i słuchając tej muzyki XD)

Pov Max

Obudziłem się w normalnych ciuchach i nieświeżym oddechu. Pamiętałem wszystko z wczoraj, mają mi dzisiaj usunąć ciąże. Do tego mój narzeczony dowiedział się o tym i mam przyjść do jego pokoju by o tym "porozmawiać". Cholernie się boje. Strasznie się boje. Ja nie chcę wiedzieć co on wymyślił by mi zrobić. Na szczęście jutro wyjeżdża do swojego domu i nie będę musiał patrzeć na jego śliczną gębę.

Od razu po lekkim śniadaniu miałem operacje. Praktycznie nie bolało, ale poczucie winy które miałem sprawiało, że ból był nie do zniesienia. Mimo że dali mi leki uspakajające nie mogłem powstrzymać płaczu. Na szczęście operacja się odbyła moim szpitalu domowym, dlatego chwile po tym mogłem rzucić się na moje łóżko i próbować o tym nie myśleć. Byłem wyczerpany psychicznie, cały czas płakałem. Nie chciało mi się jeść, spać, robić czegokolwiek. Leżałem cały czas na łóżku nic nie robiąc, czekałem bez celu. Najchętniej poszedłbym do Samuela i go pocałował. Chciałbym się wtulić w jego umięśnione ramiona i wdychać jego piękny zapach. Ale nie mogłem nic zrobić,  byłem uziemiony, a ochrona zapewne została powiadomiona, że nie mogę wychodzić z domu. Nie miałem gdzie się udać jedyne co mogłem zrobić to zaakceptować mól los, ale było to cholernie ciężkie. Powinienem uciec wtedy z Samuelem, ale to było przeszłością i nie mogłem nawet o tym marzyć.

Tęskniłem tak strasznie za Samuelem świadomość, że już nigdy go nie zobaczę dobijała mnie. Ale jedyne co mogłem robić to płakać. Płakałem i płakałem, a czas mijał. Gdy łzy nie chciały już wylatywać, jedyne czego chciałem to to by skontaktować się w jakikolwiek sposób z nim. Nawet jeśli by mną gardził, ponieważ bałem się bólu i skazałem nasze dziecko na śmierć. To chciałem chociaż usłyszeć jego głos, chciałem się dowiedzieć co o mnie teraz myśli. Włączyłem komórkę. Była już 19.30 ,a na telefonie widniało dziesięć nieodebranych połączeń i dwanaście esemesów. Wszystko było od Samuela. Przeczytałem kilka z nich. Pytał mnie cały czas czemu nie może się ze mną spotkać i czemu mu nie odpisuje. W jednym nawet napisał, że się o mnie martwił. Zadzwoniłem do niego i od razu odebrał.

-Halo Max. -Gdy usłyszałem jego głos poczułem odrobinę szczęścia mimo chujowego nastroju.

-Cześć.- Mój głos był strasznie ochrypły, a jego ton przepełniał smutek.

-Wszystko w porządku? Czemu wczoraj nie odpisywałeś! Co miałeś na myśli mówiąc ,że już nigdy się ze mną nie spotkasz! I co do cholery zrobiłeś, że mają ci usuwać ciąże!

-Powiedziałem moim rodzicom ,że jestem w ciąży i to nie z moim narzeczonym.

-Po cholerę to mówiłeś! Było to oczywiste co zrobią po tym jak to powiesz! - Tak jak sądziłem mnie nienawidzi... Z moich oczu znowu poleciały łzy. Nie mogłem powstrzymać chlipania i pociągania nosem.

-Przepraszam... - Wyjąkałem cicho.- Ja po prostu się bałem... Przepraszam...

-Czego się bałeś?

-Mojego narzeczonego... On mi groził, że jeśli zajdę w ciąże to... To sprawi że ja... że ja będę błagać o śmierć... i ja się bałem... i ja nie mogłem... ja przepraszam, że jestem taki słaby... przepraszam... proszę nie znienawidź mnie... ja przepraszam...- Mówiłem przez płacz i pewnie ciężko było cokolwiek zrozumieć. Smutek zaciskał moje serce i czułem zimno. Nie mogłem znieść myśli, że osoba którą kocham najbardziej na świecie, mnie nienawidzi. To mnie niszczyło. Nie chciałem żyć w takim świecie. Bez najdroższych mi osób. Bez Christophera. Bez Samuela. Ja nie daje sobie rady.

Pieniądze to nie wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz