Małe klejnoty urywają się z firmamentu,
Z płaczem lecą chaotycznym szlakiem.
Nie doczekawszy swojego momentu.
Kiedy miały białe światło ukryć dziury mrokiem,
Nie doczekała aż pożre wszechświat...
Pożegnała się ze swoim obłokiem.
Tarcie z pustką w pył ją zamienia,
Pęd rozrywa jej niebieskie ciało.
A ja myślę o tym, jak szybko ginie,
To, co przed wiekami powstało.
Świat przyjmuje jej członki.
Zwęglone, stopione komety.
Niby czarne, tak jak chciała,
Lecz już martwe, niestety.
Poezja wymaga poświęceń... żeby zarchiwizować ten wiersz w teczce, musiałam go wyrwać razem z jedną lekcją z matematyki.
![](https://img.wattpad.com/cover/177309232-288-k100065.jpg)
CZYTASZ
Wiersze spod grzybka
شِعرPo prostu utwory literackie, posiadające rymy, albo nie. Głównie wyrwane z zeszytów, lub pisane jako komentarz do mojego życia. Uzbierało mi się tego trochę, więc może to czas, by podzielić się nimi z przypadkowymi czytaczami. O mój Quetzalcoatl'u...