Komety

151 11 4
                                    


Małe klejnoty urywają się z firmamentu,

Z płaczem lecą chaotycznym szlakiem.

Nie doczekawszy swojego momentu.


Kiedy miały białe światło ukryć dziury mrokiem,

Nie doczekała aż pożre wszechświat...

Pożegnała się ze swoim obłokiem.


Tarcie z pustką w pył ją zamienia,

Pęd rozrywa jej niebieskie ciało.

A ja myślę o tym, jak szybko ginie,

To, co przed wiekami powstało.


Świat przyjmuje jej członki.

Zwęglone, stopione komety.

Niby czarne, tak jak chciała,

Lecz już martwe, niestety.


Poezja wymaga poświęceń... żeby zarchiwizować ten wiersz w teczce, musiałam go wyrwać razem z jedną lekcją z matematyki.

Wiersze spod grzybkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz