Jest tak cicho, cichuteńko.
Panele pod kurzem piszczą cienko.
Opadła para z ust z szelestem.
Powietrze przypadkowym budzę gestem.
Dudnią i szumią słońca promienie,
Gdy z źdźbeł trawy spadają na ziemię.
Cienie w wędrówce wiatrem szepcą.
Czasem też gałązkę zdepczą.
Mrówki tupią w żołnierskim szyku.
Liść z hukiem spadł na stertę kamyków.
Drzewa spotniałe pluszczą rosą.
Ścina zefir trawy gwizdem jak kosą.
Motyle furkoczą, modą śmigła.
Stokrotka z rykiem łebek dźwigła.
I w całym tym ogłuszającym szumie,
Słychać jak niebo trzepocząc sunie.
Rytm... no nie ma go za bardzo, ale tak patrząc na ogół, wiersz całkiem mi się podoba. Wreszcie coś pozytywnego. Heh, znając mnie, i moją aktualną sytuację, na długo pozytywnie tu nie pozostanie
CZYTASZ
Wiersze spod grzybka
PoesiaPo prostu utwory literackie, posiadające rymy, albo nie. Głównie wyrwane z zeszytów, lub pisane jako komentarz do mojego życia. Uzbierało mi się tego trochę, więc może to czas, by podzielić się nimi z przypadkowymi czytaczami. O mój Quetzalcoatl'u...