Dokładnie dzisiaj, czyli pierwszego grudnia urodziła Sage Tullis. Kończyła siedemnaście lat, co oznaczało, że za rok będzie pełnoletnia. Przerażało ją to, ale próbowała skupić się na teraźniejszości i na Leo
suhtorii:
bądź gotowa na 6Ta wiadomość obudziła dziewczynę, która nie miała pojęcia gdzie się znajdowała
Jedyną rzeczą, którą pamiętała było nawalenie się w trzy dupy z Leondre w parku około północy. O dziwo znajdowała się w swoim domu, w swoim łóżku, więc pewnie nie mogło być aż tak źle
Z ogromnym bólem głowy zeszła do salonu, gdzie siedział Noah
—Powinienem dać ci prezent ale jedyną rzeczą, którą ode mnie dostaniesz jest to, że przyjechałem po ciebie i tego małego idiotę z komisariatu policji około piątej trzydziści, rano. Uratowałem wam wasze nieletnie dupy. Dziękuj mi za to—warknął starszy
Zrobiło się jej przykro. Naprawdę
—Nic od ciebie nie chcę, a poza tym, nikt nie kazał ci po nas przyjeżdżać
—Hm, a jednak. Słyszałem o tym całym Leondre. Nic dobrego. Nic. Staczasz się, a ja nie chcę na to patrzeć. Nie chcę, żebyś paliła, piła i ćpała. To nie jesteś ty. On cię zmienił
Ze smutku w ciągu sekundy, wściekła się
—Co ty pieprzysz Noah! Jestem ciągle tą samą osobą. Ja poprostu dorastam, rozumiesz? Ale to ciągle ja
—Już od tego alkoholu w głowie ci się poprzewracało. Póki tu mieszkam, nie będziesz się z nim spotykać
—Już nie mieszkasz—powiedziała głosem wypranym z emocji—Za pięć minut cię tu nie ma
Dwudziestolatek poszedł na górę i już kilka minut później był poza domem
Sage wybuchła płaczem. Nie mogła złapać oddechu. Była zdruzgotana całą sytuacją
Chciała poprostu zniknąć
/dwie godziny później/
Leondre czekał w samochodzie, aż szarowłosa wyjdzie z domu
Zaplanował każdą sekundę wieczoru. Chciał, by wszystko wyszło idealnie, tak jak zaplanował
Dziewczyna przyglądała się sobie w lustrze. Założyła niebieskie jeansy, czarną koszulkę a na to tego samego koloru puffer jacket
Na twarzy nie miała oznak płaczu ani chęci zabicia się w swoje urodziny, więc odebrała to jako dobry znak
Naciągnęła na głowę czarną beanie i z torbą w ręku ruszyła do wyjścia
Minutę później znajdowała się w aucie chłopaka, który jechał w nieznanym jej kierunku
—Jak ci minął dzień mała?
—Zupełnie normalnie
—Gdzie Noah?—spytał, lecz to zignorowała
—O jezu kocham tą piosenkę!—podgłosiła radio, gdy usłyszała pierwsze dźwięki 'drag me down'
Zaśpiewała słowo w słowo całą piosenkę
—One Direction to byli moi idole jak byłam mniejsza, ale kocham ich do teraz. Nie śledzę ich już praktycznie w ogóle w social mediach ale słucham ich. Nadal moim największym marzeniem jest zobaczenie ich na żywo. Nawet nie wiem kiedy mają koncerty!
—Jesteś słodka jak się tak ekscytujesz, wiesz?
—Skup się na drodze Leo. A właśnie, gdzie jedziemy?
—Niespodzianka—uśmiechnął się szeroko
—Podpowiedź?—zrobiła słodką minę, na co farbowany się zaśmiał
—Będziemy jechać 2,5 godziny około i będziemy nocować tam gdzie będziemy
Sage była zdezorientowana ale podekscytowana
Próbowała myśleć o czymś innym niż o bracie, ale w końcu zasnęła
Obudziła się, kiedy mijali ogromny znak z napisem: LONDYN
CZYTASZ
𝙗𝙖𝙗𝙮 𝙬𝙚 𝙡𝙤𝙨𝙩 𝙞𝙩
Fanfiction𝙡𝙚𝙤𝙣𝙙𝙧𝙚 𝙙𝙚𝙫𝙧𝙞𝙚𝙨 𝙛𝙖𝙣𝙛𝙞𝙘𝙩𝙞𝙤𝙣 od początku było wiadomo, że długo trwać nie będą