twenty four

642 20 1
                                    

Dokładnie dzisiaj, czyli pierwszego grudnia urodziła Sage Tullis. Kończyła siedemnaście lat, co oznaczało, że za rok będzie pełnoletnia. Przerażało ją to, ale próbowała skupić się na teraźniejszości i na Leo

suhtorii:
bądź gotowa na 6

Ta wiadomość obudziła dziewczynę, która nie miała pojęcia gdzie się znajdowała

Jedyną rzeczą, którą pamiętała było nawalenie się w trzy dupy z Leondre w parku około północy. O dziwo znajdowała się w swoim domu, w swoim łóżku, więc pewnie nie mogło być aż tak źle

Z ogromnym bólem głowy zeszła do salonu, gdzie siedział Noah

—Powinienem dać ci prezent ale jedyną rzeczą, którą ode mnie dostaniesz jest to, że przyjechałem po ciebie i tego małego idiotę z komisariatu policji około piątej trzydziści, rano. Uratowałem wam wasze nieletnie dupy. Dziękuj mi za to—warknął starszy

Zrobiło się jej przykro. Naprawdę

—Nic od ciebie nie chcę, a poza tym, nikt nie kazał ci po nas przyjeżdżać

—Hm, a jednak. Słyszałem o tym całym Leondre. Nic dobrego. Nic. Staczasz się, a ja nie chcę na to patrzeć. Nie chcę, żebyś paliła, piła i ćpała. To nie jesteś ty. On cię zmienił

Ze smutku w ciągu sekundy, wściekła się

—Co ty pieprzysz Noah! Jestem ciągle tą samą osobą. Ja poprostu dorastam, rozumiesz? Ale to ciągle ja

—Już od tego alkoholu w głowie ci się poprzewracało. Póki tu mieszkam, nie będziesz się z nim spotykać

—Już nie mieszkasz—powiedziała głosem wypranym z emocji—Za pięć minut cię tu nie ma

Dwudziestolatek poszedł na górę i już kilka minut później był poza domem

Sage wybuchła płaczem. Nie mogła złapać oddechu. Była zdruzgotana całą sytuacją

Chciała poprostu zniknąć

/dwie godziny później/

Leondre czekał w samochodzie, aż szarowłosa wyjdzie z domu

Zaplanował każdą sekundę wieczoru. Chciał, by wszystko wyszło idealnie, tak jak zaplanował

Dziewczyna przyglądała się sobie w lustrze. Założyła niebieskie jeansy, czarną koszulkę a na to tego samego koloru puffer jacket

Na twarzy nie miała oznak płaczu ani chęci zabicia się w swoje urodziny, więc odebrała to jako dobry znak

Naciągnęła na głowę czarną beanie i z torbą w ręku ruszyła do wyjścia

Minutę później znajdowała się w aucie chłopaka, który jechał w nieznanym jej kierunku

—Jak ci minął dzień mała?

—Zupełnie normalnie

—Gdzie Noah?—spytał, lecz to zignorowała

—O jezu kocham tą piosenkę!—podgłosiła radio, gdy usłyszała pierwsze dźwięki 'drag me down'

Zaśpiewała słowo w słowo całą piosenkę

—One Direction to byli moi idole jak byłam mniejsza, ale kocham ich do teraz. Nie śledzę ich już praktycznie w ogóle w social mediach ale słucham ich. Nadal moim największym marzeniem jest zobaczenie ich na żywo. Nawet nie wiem kiedy mają koncerty!

—Jesteś słodka jak się tak ekscytujesz, wiesz?

—Skup się na drodze Leo. A właśnie, gdzie jedziemy?

—Niespodzianka—uśmiechnął się szeroko

—Podpowiedź?—zrobiła słodką minę, na co farbowany się zaśmiał

—Będziemy jechać 2,5 godziny około i będziemy nocować tam gdzie będziemy

Sage była zdezorientowana ale podekscytowana

Próbowała myśleć o czymś innym niż o bracie, ale w końcu zasnęła

Obudziła się, kiedy mijali ogromny znak z napisem: LONDYN

𝙗𝙖𝙗𝙮 𝙬𝙚 𝙡𝙤𝙨𝙩 𝙞𝙩Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz