Rozdział 7

177 10 1
                                    

Perspektywa Astrid

Uciekam przed wszystkim i wszystkimi. Ciężko mi to przyznać ,ale tęsknię za Czkawką... Nadal jestem na niego zła. Chciałabym mu wybaczyć ,ale jednak coś mówi mi ,że nie powinnam.

Perspektywa Czkawki

Obudziłem się w jakimś łóżku. Na początku myślałem ,że jestem na Berk. Jednak niedługo potem przypomniałem sobie za istniałą sytułację. Po jakimś czasie patrzenia w sufit postanowiłem wstać. Jednak gdy chciałem to zrobić ktoś mi przeszkodził wchodządz do pokoju:

- Nie wstawaj. - oznajmił

- Dlaczego mam nie stawać? - zapytałem

- Masz dość dużą ranę. - odrzekł.

Odsłoniłem delikatnie bluzkę. Chciałem zobaczyć jak duża jest ta rana.

- Jak długo spałem? - zapytałem przyjaciela

- Dwa dni. - odpowiedział

- No to by wyjaśniało ,dlaczego jestem taki głodny. - powiedziałem do siebie.

- A właśnie prawie bym o tym zapomniał. Masz królika. Wiem ,że to mało ,ale na razie nie ma żadnych więźniów. - odrzekł.

Gdy dostałem w ręcę królika wystawiłem kły. Następnie wgryzłem się w niego aż pisknął. Wyssałem z niego krew aż do ostatniej kropli. Poczułem się trochę lepiej ,ale i tak nie był idealnie. Po wypicu krwi prze ze mnie wróciliśmy do rozmowy:

- Jak wytresowałeś smoka? - zapytał.

- Jakoś tak samo wyszło. - odrzekłem. Nigdy nie był o niego ciekawy więc się trochę zdziwiłem.

- Nie sądziłem ,że taka bestia może być tak uczuciowa. Nie pozwalał nikomu do ciebie podejść. Broniła cię. - odrzekł

- A tak właściwie skąd mam tą ranę? - zapytałem

- Twój przeciwnik się wkurzył ,że przegrał i postanowił cię zabić , lecz ten gat cię uratował.

- Chmm... Muszę za to mu podziękować , a tak w ogóle gdzie on jest? - powiedziałem

- Spokojnie. Nic mu nie jest. Wiem ,że tobie się to nie spodoba , ale jest w klatce. - odrzekł ze spokojem.

- Co?! - krzyknąłem i chciałem zejść z łóżka.

- Ejj , to nie był mój pomysł. Po prostu właściel tej wyspy tak stwierdził , bo zrobił się trochę agresywny. - odpowiedział.

- Masz mnie tam zaprowadzić ! - krzyknąłem. Nie chcę by coś mu się stało prze ze mnie nigdy bym sobie nie wybaczył...

Henry pokazał gestem ręki bym poszedł za nim. Ostrożnie wstałem z łóżka i powoli udałem się za nim. Rana dość mocno mnie bolała ,ale nie obchodziło mnie to. Chciałm tylko zobaczyć Szczerbatka.

Gdy weszliśmy do budynku gdzie znajdowało się więzienie podbiegłem do mordki sprawiając sobie przy tym ogromny ból w okolicacj rany:

- Mordko spokojnie za raz z tąd wyjdziesz. - powiedziałem do poderwowanego i nieco szczęśliwego z mojego widoku smoka.

- Wiesz ,ale do puki jesteś na tej wyspie to on musi tu siedzieć. - ozjamił

- W takim razie od razu lecimy na inną wyspę. -odrzekłem

- Ale co z raną? Nie jesteś w stanie z nią za długo podróżować. - odpowiedział

- No cóż będę musiał to olać. - oznajmiłem.
Henry nie jest zbyt wytrwałą osobą. Oddał mi klucze to celi Szczerbatka , których od razu urzyłem. Zanim wylecieliśmy poszliśmy na chwilę do domu i ubrałem się w kombinezon. Gdy zabrałem już wszystkie rzeczy i włożyłem siodło Szczerbatkowi polecieliśmy. Zapytacie gdzie poleciałem. W sumie to nie mam konkretnego celu. Wyląduję na pierwszej lepszej wyspię którą zobaczę.

Pierwszy Smoczy Jeździec 2 ( Tom Zakończony )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz