Rozdział 10

3.3K 147 6
                                    

Magda nie wiedziała, czego ma się spodziewać. Wszyscy jej bracia zdawali się wręcz chodzić na palcach zupełnie jakby obawiali się ja zdenerwować. Właściwie mieli trochę racji, bo nerwy dziewczyny były napięte do granic możliwości. Było jednak coś jeszcze... Bracia zaczęli traktować ją umierająca na ciężką chorobę. Gdy nie widziała, zerkali zmartwieni i z wyraźnym współczuciem. Sporadycznie wyłapywała ich spojrzenia, ale wtedy udawali, że nic się nie stało. Ale nie było, a Magda zaczęła się zastanawiać, z czym przyjdzie jej się zmierzyć w szkole.

Poranek nadszedł zdecydowanie zbyt szybko. Dziewczyna nigdy nie lubiła wcześnie wstawać, ale teraz jej motywacja była jeszcze mniejsza. Na szczęście dla niej, był jeszcze Dominik. Najmłodszy z braci nie zawiódł i tym razem. Na Magdę czekało już śniadanie i drugie śniadanie do zabrania do szkoły.

- Uwielbiam cię – wykrzyknęła, obejmując Dominika.

Chłopak nie mógł powstrzymać się od rzucenia braciom triumfującego spojrzenia. I był niemal pewny, że co najmniej kilku z nich zazgrzytało zębami.

Paweł znowu zaproponował, że ich odwiezie. Tym razem jednak nie odjechał od razu. Wyszedł z auta i zatrzymał się przy bramie wejściowej.

- Muszę coś załatwić – powiedział na widok pytających spojrzeń pozostałych.

Dzwonek na lekcje skutecznie powstrzymał ich od zadawania pytań.

Magda mogła spodziewać się, że będzie przyciągała spojrzenia. Nie liczyła jednak na tak dużą uwagę. I to właśnie ona sprawiła, że na przerwie żaliła się Marcie.

- W tej szkole nie dzieje się nic ciekawego? Przegrałam głupie wyzwanie i od razu zostałam szkolną celebrytką?

- Nie rozumiesz – Marta pokręciła głową z ciężkim westchnieniem. – Tamto trio to najbardziej charakterystyczni uczniowie w tej szkole. Sławy tej szkoły. Krzysiek jest geniuszem. Mówią, że już dawno opanował standardowy program i teraz sam się uczy, czego chce, a nauczyciele mu na to pozwalają. Maciek to urodzony sportowiec. Jest członkiem kilku drużyn i reprezentuje szkołę w tylu zawodach, że czasu nie wystarczy, by je wyliczyć. Uczy się tragicznie, ale jest przepuszczany z roku na rok z powodu wszystkich medali i pucharów, które zdobywa.

- No dobra, ta dwójka może się wyróżnia – zgodziła się niechętnie Magda. – A Dawid? Przecież on nic nie robi. Właściwie trudno go zauważyć.

- Dawid to charyzma – powiedziała Marta. Trudno było nie usłyszeć tonu rozmarzenia w jej głosie. – Nie tylko ma poparcie najważniejszych uczniów tej szkoły. To Dawid zrobił porządek z tym, co się tutaj działo. Kiedyś szkołą trząsł inny kapitan. Wszyscy się go obawiali. Był brutalny i bezlitosny. Szantażował, poniżał, a nawet miał na koncie kilka pobić. To Dawid zakończył jego władzę i zmusił go do zmiany szkoły. Mów co chcesz, ale Dawid nie pozwoli, by komuś stała się krzywda. Dba o uczniów tej szkoły.

- Jakoś nie zauważyłam.

- Dawid jest naszym obrońcą. Dlatego dziewczyny za nim wzdychają. Każda chętnie wskoczyłaby mu do łóżka...

- A do mojego? – usłyszały nagle za plecami dziewczyny.

Magda prawie spadła z ławki, na której siedziały. Szczególnie że znała ten głos. Marta również go znała. Odwróciła powoli głowę i spojrzała przerażona na uśmiechniętego Maćka.

- Ja... eeee... ja...

- Do mojego łóżka też chętnie by wskoczyły, czy tylko Dawid może liczyć na tyle szczęścia? – powtórzył Maciek, nie tracąc uśmiechu.

- Wszyscy jesteście tyle samo warci – warknęła Magda.

- Ranisz moje serce – chłopak teatralnie złapał się za klatkę piersiową. Nadal jednak się uśmiechał. Teraz nawet jeszcze szerzej.

- Serio tylko na tym ci zależy? Na jakiejś pustej lasce w łóżku?

- Nie musi być w łóżku. Może być każde inne miejsce – odparł Maciek. Widząc morderczą minę dziewczyny, zaśmiał się głośno. – Żartuję. Wolę dziewczyny, które mają coś w głowie. A skoro o tym mówimy to Dawid chce twojej głowy – dodał. – Pora żebyś zaczęła wypełniać warunki wyzwania.

- Jeśli nie zauważyłeś, za chwilę mam lekcje.

- O to nie musisz się martwić. Już jesteś usprawiedliwiona – powiedział beztrosko.

- Chyba sobie żartujesz... Jeśli myślisz, że opuszczę lekcje, żeby się z nim spotkać...

- Zawsze możesz się wycofać – wtrącił się Maciek – ale wtedy twoje życie w szkole będzie raczej trudne. Rozejrzyj się.

Niechętnie, ale zrobiła to, co sugerował. Zobaczyła wlepione w ich trójkę spojrzenia kilku uczniów. Ich miny wskazywały na to, że słyszeli przynajmniej część rozmowy. Wrogość na ich twarzach była skierowana ku Magdzie.

- Nie masz wyboru – powiedziała cicho Marta.

- Dobra, niech będzie. Chcę mieć to jak najszybciej z głowy. Was z głowy – poprawiła się, wstając z ławki.

Kapitanowie szkół (pierwotna wersja)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz