Rozdział 30

3.1K 130 48
                                    

Mariola od dłuższego czasu zastanawiała się, co zrobić. Trzymała w rękach telefon i raz za razem zaczynała szukać odpowiedniego kontaktu. Kilka razy zrezygnowała. Dwa razy nacisnęła czerwoną słuchawkę, nim w telefonie rozbrzmiał chociażby jeden sygnał połączenia. Kawa zdążyła już wystygnąć, gdy w końcu zmusiła się do wykonania tego telefonu.

Nie musiała długo czekać. Zaledwie dwa sygnały, po których jej rozmówca odebrał.

— Hmm... Cześć. Nie spodziewałem się, że zadzwonisz tak szybko — mężczyzna po drugiej stronie wydawał się autentycznie zdziwiony.

— Nie miałam wyjścia. Magda... ona dopytuje o Szymona. Chce go zaprosić.

W słuchawce nastała cisza. Przedłużała się tak bardzo, że kobieta zerknęła na ekran telefonu, sprawdzają, czy nie przerwało połączenia.

— To nie jest dobry pomysł. Szymon za nią tęskni. Sam nie wiem, które bardziej, ale teraz... To naprawdę zły moment.

— Czy jego stan się poprawia? Nastąpiła jakakolwiek zmiana.

— Tak. Zmiana nastąpiła — odparł gorzko — ale nie na lepsze. Nie wiem, jak obecność Magdy na niego wpłynie. Nie chcę, by coś jej groziło. Jest dla mnie jak córka.

— Wiem i naprawdę to doceniam. Postaram się odwlekać ich spotkanie. Nie puszczę jej do Warszawy, ale musisz obiecać, że zatrzymasz tam Szymona. Jeśli on będzie naciskał na spotkanie...

— Przykro mi, ale nie mogę tego obiecać. Po prostu nie jestem w stanie nad nim zapanować.

— Powstrzymaj go zatem od rozmów z nią. Ja postaram się zadbać o resztę na miejscu.

— Dobrze, tyle powinienem być w stanie zrobić — odparł ciężko.

— Mariusz... Jeśli będę mogła w czymś ci pomóc, daj mi znać.

— Dziękuję. Będę o tym pamiętał.

Kobieta zakończyła połączenie. Kawa była już zimna, gdy wypijała ostatni łyk. Trudno, w pracy zdąży wypić niejeden brązowy napój.

***

— Błagam, przyjedź do mnie.

Zdecydowanie nie takie słowa spodziewała się usłyszeć Magda. A już na pewno nie wtedy, gdy odbierała połączenie od Dawida. Bardziej na miejscu byłoby marudzenie, wezwanie na kolejne spotkanie czy wydanie jej rozkazu. Zamiast tego Dawid autentycznie błagał ją o przyjechanie.

— Aż tak bardzo się nudzisz? — zapytała, gdy już odzyskała głos.

— Gorzej. Ala się nudzi. I tęskni. I ja też tęsknię. Kazała mi to powiedzieć — zastrzegł od razu. — Dasz radę do nas wpaść po szkole?

Miała już plany. Obejmowały one piknik, na który Dominik, o dziwo, ochoczo przystanął. Było to o tyle dziwne, że to on miał przygotować jedzenie. Dla Magdy było to sporo pracy i odpowiednia motywacja, by wykręcić się z całej imprezy. Dla Dominika jednak najwyraźniej nie stanowiło to najmniejszego problemu.

— Spróbujecie wytrzymać do jutra?

— Nie wiem — odparł Dawid głosem kogoś, kto mierzył się z niewykonalnym zadaniem. — Ala grozi śmiercią z nudów, jeśli nas nie odwiedzisz.

Magda zaśmiała się.

— Dobrze wiedzieć, że nasz tragiczny los cię bawi — prychnął Dawid.

— Naprawdę nie dam dzisiaj rady — odparła dziewczyna przepraszającym tonem.

— Jutro? I zostaniesz od rana do wieczora? A może nawet do kolejnego śniadania? — zaproponował chłopak.

Kapitanowie szkół (pierwotna wersja)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz