Rozdział 12

3.2K 155 15
                                    

Była jedna rzecz, która napędzała Magdę lepiej niż złość. Determinacja. A obietnica Dawida, że zmierzą się w uczciwej walce sprawiła, że dziewczyna była bardzo zmotywowana. Tylko dlatego jeszcze nie uderzyła Maćka, gdy po raz setny usłyszała „wyżej". Ale kiedy po raz tysięczny padło polecenie „szybciej" zaczęła się zastanawiać, czy uderzenie trenera nie będzie jednak dobrym pomysłem. Ot tak, dla rozładowania emocji, które aż się w niej kotłowały.

Była wyczerpana, ale też w pełni skoncentrowana na tym, co robi. Do tego stopnia, że zupełnie straciła poczucie czasu. Niewiele uwagi poświęcała także swojemu otoczeniu. Nie widziała innych uczniów, którzy na przerwie obdarzali ją zaciekawionymi spojrzeniami. Nawet swoich przyrodnich braci zupełnie zignorowała, koncentrując się na słowach Maćka.

Nie zmieniało to jednak faktu, że najchętniej by go walnęła.

- Powtórz jeszcze raz, że mam biec szybciej, a przysięgam, że tego pożałujesz – wycedziła, a może bardziej wyrzęziła przez zęby.

Płuca ją paliły. Mięśnie błagały o chwilę odpoczynku. Ale nadal wykonywała polecenia. Zupełnie jakby zawody miały się odbyć dzisiaj, a nie za kilka tygodni.

- Skoro masz siły na rzucanie groźbami, widać za mało się starasz na treningu – odparł z uśmiechem Maciek.

Zupełnie nie przejął się słowami dziewczyny. Głównie dlatego, że Magda nie wyglądała jakby miała siłę uderzyć w kartkę papieru, o czymś bardziej stabilnym nawet nie wspominając.

- Dobra, odpocznij trochę. Jutro i tak nie wstaniesz z łóżka – zarządził wreszcie Maciek.

- Jeszcze chwilę – zaprotestowała.

To był pierwszy dzień treningu. Pierwszy z wielu, które ich czekały. I chociaż sprawność fizyczna nigdy nie była jej problemem, to uświadomiła sobie, że jednak przesadziła. Musiała jednak odczuć aż mdłości, żeby własne ciało poinformowało ją o przeforsowaniu.

Zatrzymała się i usiłowała uspokoić oddech. Walczyła z własnymi płucami, by płytkie oddechy zamieniały się z coraz dłuższe. Do mdłości doszły jednak zawroty głowy. Chyba dość spore, bo w głosie Maćka usłyszała ślad niepokoju.

- Magda, wszystko w porządku. Potrzebujesz...

Więcej nie usłyszała.

***

- Miałeś ją trenować, a nie usiłować zabić. Już i tak przyciąga za wiele uwagi – usłyszała głos, który z trudem dopasowała do właściciela.

Magda nie miała siły i ochoty otwierać oczu. Nadal leżała więc i zbierała siły z tej skąpej rezerwy, którą dysponowała.

- Paradowanie z nią w ramionach przed całą szkołę na pewno odciągnie od niej uwagę – zakpił Maciek.

- Następnym razem lepiej ciągnąć ją za włosy jak jaskiniowiec? –wtrącił trzeci głos. Był spokojny, choć o kpiącym zabarwieniu. I z całą pewnością należał do Krzyśka.

- Nie musiałbym nikogo nosić, gdyby ktoś jej nie przeforsował – ripostował się bronić Dawid.

- Nie moja wina – bronił się Maciek. – Świetnie ją zmotywowałeś. Ona jest gotowa się pociąć, żeby tylko z tobą wygrać.

- Trenuj ją tak, żeby tego nie zrobiła.

- Postaram się. Mam powiedzieć jej braciom, żeby ją zabrali?

- Kiedy odpocznie.

- Mogę... - zaczęła dziewczyna, otwierając powoli oczy. – Mogę sama iść. Teraz.

Chyba ich przestraszyła. Może nie Dawida i Krzyśka, ale Maciek wręcz podskoczył na krześle.

- O, jednak będzie żyć – zawołał rozbawiony chłopak. – I nawet uporu zostało jej całkiem sporo.

- Zauważyłeś, że nadal tutaj jestem? – odparła Magda. – A właściwie... gdzie jestem?

Rozejrzała się powoli. Ponura sala, gablotki z lekami i łóżko, na którym teraz leżała nie pasowały do wystroju szkoły.

- U szkolnej pielęgniarki.

- Co tutaj robię?

- Zemdlałaś. Całkiem ładnie. Właściwie prawie jak księżniczka z bajki – opowiadał Maciek.

- Zwaliłaś się jak kłoda na ziemię – sprostował Dawid.

To wystarczyło, by Magda zgromiła go wzrokiem.

- Do soboty masz wolne. Odpocznij – kontynuował . – A w sobotę widzimy się na basenie. Musisz poćwiczyć kondycję. Podczas pływania dasz mięśniom nieco luzu. Z biegania nici pewnie przez kilka najbliższych dni.

- Nie możesz zmusić mnie do spotkania w sobotę – zaprotestowała.

- Nie, nie mogę – zgodził się. – Ale zrobisz to – dodał z niezachwianą pewnością. – W końcu chcesz ze mną walczyć.

Miał rację. To był kolejny powód, dla którego go nienawidziła.

Kapitanowie szkół (pierwotna wersja)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz