Rozdział 14

3.1K 149 31
                                    

Pomyliła się. Nawet bardzo się pomyliła. Wystarczyło, że otworzyła drzwi, a uświadomiła sobie, jak mało wie o swoich braciach. Zaskakiwali ją na każdym kroku. Nie była jednak pewna, czy tą sytuację zaliczała do pozytywnych, czy też wręcz przeciwnie.

W jej pokoju zrobiło się bardzo tłoczno. Oprócz Dominika i bliźniaków, Magda widziała też Marcina i Pawła. Obecność obu była sporym zaskoczeniem.

- Co wy tutaj robicie? Jest już pewnie koło północy – zapytała znacznie oschlej niż chciała.

- Nie cieszysz się, że nas widzisz? Ranisz nasze uczucia – jak zwykle odpowiedź nadeszła najszybciej ze strony Pawła. Jego udawany, zraniony ton głosu wywołał krzywy uśmiech na ustach Magdy.

- Może potrzebuje dodatkowej motywacji, żeby się ucieszyć – wtrącił Marcin. – Przesuńcie się.

Bracia rozstąpili się posłusznie, robiąc dla Magdy przejście prosto do jej biurka... na którym stał talerz z kanapkami. Zwyczajnymi, zrobionymi pewnie na szybko kanapkami, które teraz wydały się dziewczynie najbardziej wykwintna i najsmaczniejszą ucztą, jaką jadła w całym swoim życiu.

Poczuła, że łzy wdzięczności zaczynają napływać jej do oczu.

- Wy... ja... - usiłowała zebrać myśli i przekuć je w słowa. – Dziękuję.

- Wow, gdybym wiedział, że wystarczy ci zwyczajna kanapka, już dawno bym ją zrobił – rzucił rozbawiony Tomek.

- Może powinieneś zacząć – podsunął z uśmiechem Dominik.

- Wolę to zostawić tobie, młodszy bracie.

Gdy skończyli się przekomarzać, w pokoju nastała absolutna cisza. Właściwie wydawało się, że chłopacy przestali nawet oddychać. Wpatrywali się tylko w Magdę uważnie. Spojrzenie Pawła natomiast prześlizgiwało się po jej ciele z intensywnością, którą odczuwała niemal fizycznie.

- No co? – zapytała zniecierpliwiona.

Żaden się nie odezwał. Zmierzyła ich spojrzeniem, pod którym jako pierwszy ugiął się Dominik.

- Może... Może byś się ubrała? – zaproponował nieśmiało.

Magda spojrzała zaskoczona na swój strój. Poły szlafroka rozsunęły się nieznacznie. To jednak wystarczyło, by brak piżamy czy chociażby koszulki to spania stał się oczywisty dla jej braci. Dziewczyna szybko chwyciła szlafrok i zasłoniła się nim szczelniej.

- Jasne. Wyjdźcie.

- Chyba wolałbym się teraz nie przeciskać przy tobie, żeby wyjść – zasugerował Robert. - Odwrócimy się i zamkniemy oczy. Słowo harcerza.

- A byłeś nim kiedykolwiek? – zapytała z podejrzliwością.

- Nie – rzucił z szerokim uśmiechem.

- Dziewczyno, bądź rozsądna. Chodzisz sztywno. I tak jestem pod wrażeniem, że stoisz o własnych siłach. Szafę masz obok siebie. To pewnie ze dwa kroki – rzucił zniecierpliwiony Marcin. – Odwrócimy się, zamkniemy oczy, a ty się szybko ubierz.

Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę. Jej pokój nie był mały, ale wydawał się znacznie mniejszy, gdy stanowił miejsce zebrania całego rodzeństwa. Ostatecznie zmęczenie, lenistwo i głód – te kanapki były na wyciagnięcie ręki! – wygrały.

- Dobra. Niech wam będzie.

Posłusznie, niczym żołnierze w wojsku, odwrócili się do niej plecami.

Magda spieszyła się tak, jak mogła. Wyciągnęła z szafy bieliznę, szorty i T-shirt. W pewnym momencie musiała rzucić szlafrok na ziemię, żeby móc się do końca ubrać. Gdy się podnosiła, uniosła spojrzenie w gorę. Jej wzrok spotkał się ze spojrzeniem Pawła, którego twarz odbijała się w oknie. Miał otwarte oczy i wpatrywał się w nią intensywnie.

Nie wiedziała, jak długo miał otwarte oczy. Nie była także pewna, ile widział, ale jej sylwetka musiała odbić się w oknie.

- Już – powiedziała głośno.

Gdy się odwracali, szukała na ich twarzach wyrazu zawstydzenia czy wina. Nie dostrzegła go jednak. Oblicze Pawła zdradzało coś zgoła innego. Ślad... zachwytu? Pragnienia? Nie, musiała się pomylić.

- Zróbcie jej miejsce – zarządził Marcin.

Czyjeś pomocne dłonie podprowadziły ją do łóżka. Jeszcze inne wcisnęły jej w dłonie talerz z kanapkami. Magda myliła się jednak, sądząc, że teraz bracia ją zostawią. Usiedli na podłodze, na wolnym krześle, na łóżku obok niej. Jej pokój był pełen chłopaków, z których część miała na sobie już tylko ubrania do spania. Bliźniaki na szczęście sypiali w szortach i koszulkach. Podobnie zresztą Dominik. Jednak Marcin i Paweł mieli klatki piersiowe, które oglądała co wieczór. Na szczęście nie dzisiaj, bo nadal byli ubrania w to, w czym chodzili przez cały dzień.

- Słyszałem, że masz problem w szkole – zagaił Paweł, który rozsiadł się wygodnie na łóżku obok Magdy.

- To tylko tymczasowe trudności – odparła. – Wygram jakieś zawody, później go pobiję i kłopot z głowy.

- To może nie być takie proste, jeśli nie będziesz na siebie uważała – zaoponował Tomek.

- Okey, wiem, że przesadziłam. Będę bardziej uważać. Ale naprawdę chce z nim wygrać i mieć spokój. Ci cali kapitanowie szkoły to jakiś głupi wymysł.

Dominik chciał coś powiedzieć, ale Paweł zgromił go wzrokiem.

- Jeśli to stanie się dla ciebie zbyt trudne, możesz do nas przyjść – zaproponował Robert. – Nie możemy oficjalnie i bezpośrednio się mieszać, ale na pewno spróbujemy ci jakoś pomóc.

- Właściwie... - zawahała się. – Na razie muszę trenować. W sobotę mam się pojawić na basenie, tylko niespecjalnie mam na to ochotę.

- Dlaczego? To akurat może być dobra zabawa? – zapytał zdziwiony Tomek.

- Nie dla mnie. Pewnie na miejscu oprócz Maćka będzie też pozostała dwójka. Nie mam ochoty na spędzanie z nimi czasu na basenie.

- Tak właściwie... pamiętacie, kiedy ostatnio byliśmy na basenie? – zaczął Paweł z namysłem.

- Dawno. A co, nabrałeś nagle ochoty? – rzucił kpiąco Marcin.

- To dobry sposób na spędzenie czasu z rodziną.

- Nie...

- Nie powiedzieli, że masz przyjść sama, prawda? – Paweł uciął protest Magdy. – W takim razie pójdziemy z tobą. Kto jeszcze się pisze?

Byli jednomyślni. Aż tak bardzo nabrali ochoty na kąpiel? Nie, na pewno nie o to chodziło.

- Macie rację – powiedziała zdeterminowana. – W takim razie zaproszę jeszcze Martę. Zrobimy z tego wypad na basem. Powiedzieli tylko, że mam się pojawić. Nie mówili nic o tym, kogo jeszcze mogę zabrać.

- Zuch dziewczyna – pochwalił ją Tomek.

- Nieźle, mała – swoją aprobatę wyraził też Marcin. – Walcz z nimi na ich własnych zasadach.

Magda uśmiechnęła się w odpowiedzi. To chyba zachęciło jej braci, bo zamiast zacząć się zbierać, rozsiedli się wygodniej. Zapowiadała się długa noc. Nie zamierzała ich jednak wyrzucać z pokoju. Dzięki nim naprawdę poczuła się częścią tej rodziny.

Kapitanowie szkół (pierwotna wersja)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz