Może i to głupie,że mając 18 lat musiałem wymykać się z domu ale cóż...mówi się trudno.
Uważałem,że miasto nocą było najpiękniejsze na świecie.
Gwiazdy oświetlały budynki...
Marzyłem.Poprawka..Myślałem lub miałem nadzieję,że po śmierci dusza staje się gwiazdą i będzie patrzeć z góry na życie jednocześnie je tracąc.
Chciałem widzieć kto był na moim pogrzebie i jak rozwija się życie interesujących dla mnie osób..ale jednocześnie bałem się,że to tylko głupoty które sobie wmawiam aby nie czuć się tak cholernie przygnębiony faktem iż tak naprawdę stracę te możliwości.
Stracę również mamę,stracę tatę,stracę znajomych i nawet tego białego kota którego nie obchodzę wcale. Stracę wszystko.
Najgorsze jest to,że nie będę mógł namalować tej straty. Nie wiem..a może będę mógł?
Wyciągnąłem przenośną paletę którą dostałem na 15 urodziny od mojego przyjaciela.. swoją drogą w tym samym roku wyjechał na zawsze a zwał się Edd,Edd Sheeran.
Naprawdę byliśmy bliskimi przyjaciółmi
Serio! Od pierwszej klasy po przedszkolu.
Gość był śmiesznym rudym dzieciakiem z sąsiedztwa.
Pewnie zastanawiacie się jak się poznaliśmy. Nawet jeśli nie,i tak muszę to napisać aby być może niektóre rzeczy miały sens
To było wtedy gdy moja rodzina się wprowadziła do Anglii.
Nie znaliśmy języka. Czuliśmy się jak ludzie wyrwani ze zupełnie innego świata.
Niby było wokół nas pełno podobnych osób ale nadal czuliśmy się samotnie.
Koło mojego nowego domu znajdował się niewielki plac zabaw jeśli mogłem tak to nazwać. Stała tam podwójna huśtawka i zjeżdżalnia wielkości dosyć niewielkiej.
Jednak w tym kitowym miejscu udało się stworzyć coś wspaniałego.
Siedziałem na huśtawce. Nawet się nie bujałem. Cóż,byłem przygnębiony co w tamtym okresie zdarzało mi się coraz częściej. Pytacie dlaczego?
Rodzice przez samotność zaczęli częściej się kłócić i żałować przeprowadzki do innego kraju. Myśle,że bolało ich to tak bardzo ponieważ byli ogromnie towarzyskimi ludźmi a wtedy co? Nie potrafili się dogadać z nikim.
Nagle usłyszałem ciche skrzypnięcie starej, zniszczonej furtki..co od razu przekierowało moją uwagę w jej stronę.
I wtedy zobaczyłem rudego chłopca w okularach z niebieskimi oprawkami. Wyglądał doprawdy zabawnie.
-Hej-przywitał się a potem powiedział coś czego zupełnie mój koreański mózg nie zrozumiał.
Pomachałem dłonią na znak powitania. Rudzielec szybko zrozumiał,że jestem ułomny i nie potrafię mówić po angielsku. Dobra,nie do końca było tak,że nie potrafiłem nic powiedzieć. Umiałem kilka słówek z bajek które oglądałem mieszkając jeszcze w Korei.
Chłopiec zaśmiał się i podszedł bliżej mnie.
Wskazał na mnie palcem a potem na siebie
-Przyjaciele?
Zrozumiałem. Z mojej twarzy zniknął smutek i zastąpiła go radość. Ktoś chciał się ze mną przyjaźnić.
Pokiwałem twierdząco głową.
Potrzebowałem zaledwie roku aby ogarnąć angielski.
Ja i Edd od tamtego dnia byliśmy zupełnie nierozłączni.
Chodziliśmy razem do szkoły,jedliśmy razem śniadania,sypialiśmy u siebie,obgadywaliśmy starego dziada od matmy.Byliśmy prawdziwymi przyjaciółmi.
Dzięki naszej przyjaźni nasi rodzice poznali się ze sobą i już nie byli smutni,już nie byli samotni.
Westchnąłem na te wspomnienia. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to,że Edd nie wiedział co się teraz ze mną dzieje..myślał,że wszystko jest w porządku.
Na maluteńkim płótnie namalowałem widok jaki miałem przed oczami. Gwiazdy,budynki,lampy.
CZYTASZ
List do Tae (ukończone!)
FanfictionBo wszystko przecież mija, prócz miłości, prawda? Jeon Jungkook chcę uczynić ostatni miesiąc śmiertelnie chorego Taehyung'a pięknym