Kim Taehyung

96 1 0
                                    

Ojciec był w pracy,mama krzyczała,Namjoon milczał a ja wymiotowałem:tak wyglądał mój poranek po ostatniej w życiu domówce. Pewnie zastanawia (albo i nie) was czy żałowałem.. Otóż nie. Pierwszy i ostatni kac,kolejne złamanie zasad,pół nocy w obięciach Kai i na końcu Jeon Jungkook w moim pokoju.
Pięknie.
Uśmiechnąłem się przez łzy.
Dlaczego dane mi było wspominać tylko rzeczy zakazane?

-Czy ty mnie słuchasz Taehyung?!-przebiły się przez myśli słowa mojej matki dla której byłem porcelanowym więźniem w domu.

Taehyung,nie wychodź coś ci się może stać.

Taehyung,zostaw ten nóż.

Taehyung,zejdź z tego blatu,możesz spaść.
Taehyung.Taehyung.Taehyung.Taehyung żyjesz?

Ten Taehyung nie był dla niej samodzielny.

-Słucham

-Mogłeś dostać..tego...Zawału!

-Przepraszam

-Żadnego przepraszam! Masz szlaban!Słyszysz?Szlaban!-krzyczała wściekła ale ja się nie bałem. Po co się bać? To trwa tylko chwile i jest zupełnie zbędne w niektórych momentach.

-Taki do końca życia? Czyli miesiąc,dwa?-zaśmiałem się. Wszyscy byli głupi,wyszedłem.

-Kim Taehyung!-usłyszałem jednak wykazałem brak reakcji. Niech się przyzwyczajają.

List do Tae (ukończone!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz