Drink drink drink

93 2 0
                                    

To było nienormalne. I nie tylko,to było straszne. Jednak ja i Park Jimin jednym huastem opróżnialiśmy całą zawartość kieliszków.

A przypadkowym typiarą siedzącym obok nas było już niedobrze od samego przyglądania się nam. Mi tez byłoby niedobrze.

Minęły dwadzieścia cztery godziny od czasu,gdy go pocałowałem ale ogień który zapaliliśmy na naszych ustach nie wygasł nawet na sekundę.

Czułem to cały czas,jego skórę po której błądziły...

Odsunąłem się minimalnie,tylko trochę aby Jimin nie musiał oglądać moich zaszklonych oczu ale je zobaczył..niestety. Oczywiście,że tak,już mnie znał.

  Po tym wszystkim co się wydarzyło w jeziorze,odwiozłem go do domu..
Nie odezwałem się w ciągu dnia ani wieczorem..wstydzę się tego do dzisiaj..nie mogłem na niego patrzeć.

Robiłem zupełnie to samo co jego rodzice.
  Jimin mnie przeprosił i już więcej nie wracaliśmy do tego tematu.

Odwiedziliśmy Burger Kinga w centrum Londynu,wcześniej opuszczając moje osiedle w ciszy,obejmując go po jakimś czasie ramieniem.

Rozmawialiśmy długo na tematy najmniej istotne..ale potem mu powiedziałem co się stało..i weszliśmy do małego klubu za stacją metra Westminister,w nieco odległej i ukrytej uliczce.

Jednak tamtym czasem w klubie brakowało dobrej muzyki,stwierdziłem to od razu po przekroczeniu progu.

Pozornie niekontrolowane bity ucichły i usiedliśmy w obskurnym rogu wytartego baru z ciemnego drewna.

No i zaczęła się zabawa.

Jeden..osiem kieliszków.

Wcześniej wspomniane dziewczyny które się do nas przypałętały wyginały się przed nami i co jakiś czas składały na nas pocałunki,niby nie zwracaliśmy na nie uwagi ale Jimin poszedł z nimi tańczyć a ja zostałem sam..z butelką wódki.

Nie wiem czy rozumiesz co się działo. Nie martw się,ja też nie rozumiem.
Byłem zbyt zamyślony żeby pamiętać co się działo.

Płakałem.. nie chciałem by Taehyung odszedł. Przywiązałem się do niego w tak krótkim czasie...na bardzo krótki czas.
Pokochałem go.

Pokochałem kogoś zupełnie inaczej niż wcześniej. Nie kochałem Taehyung'a jak Mamę ani tatę,nie kochałem go jak moich przyjaciół. Kochałem go. Po prostu go kochałem.

I kiedy piłem z gwinta alkohol zrozumiałem ,że Chciałbym chwytać tą miłość garściami, wlewać ją w siebie litrami, budzić się z nią i zasypiać w jej objęciach. Gonić ją w słoneczne dni i wygrzewać przy kominku zimą. Chciałbym pielęgnować ją jak kwiaty, karmić jak królową, tulić, jakbym sklejał jej wszystkie rozbite kawałki. Chciałbym brać i dawać, czuć i być czuty, krzyczeć, wołać, śmiać się, płakać.

Chciałbym mieć miłość do grobowej deski, miłość na koniec świata, na zawsze, na wieczność i jeszcze jeden dzień dłużej.
Ale...miałem ją tylko na momencik.
Smutna i piękna sprawa.

Rozpłakałem się na amen odpędzając tym samym od siebie wszystkie dziewczyny..i przywołując do siebie Jimin'a.
Przytulił mnie odbierając wcześniej butelkę wódki.

-Dlaczego on musi być chory?-wypłakiwałem te słowa podczas gdy chłopak wyprowadzał mnie z klubu.

-właśnie tego się baliśmy Kookie-wytłumaczył nagle kiedy znaleźliśmy się już na dworze gdzie zrobiło się chłodno i ciemno.-że naprawdę się zakochasz..i Cię zrani-dokończył i objął moje ramie

-Muszę do niego pójść-przyspieszyłem jednak Jimin mnie zatrzymał wzdychając

-W takim stanie nikt nie powinien cię oglądać a co dopiero Taehyung. Śpisz u mnie.

List do Tae (ukończone!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz