Kiss

101 2 0
                                    

Nie pytajcie jak to się stało,że wylądowałem z Tae w samochodzie jego rodziców..i sprostujmy, nie ukradliśmy ich najdroższego samochodu,tylko pożyczyliśmy bez ich niewiedzy.

Tak więc od nowa, Siedzieliśmy w pożyczonym samochodzie rodziców Tae kierując się w stronę małego pobliskiego jeziora.

Taehyung to zaproponował.

To nie było tak,że nie chciałem.

Ja,Jeon Jungkook niemalże stanąłem na głowie. Z potarganymi włosami,zmęczeniem w kościach i bólem w karku prowadziłem samochód a Taehyung najzwyczajniej w świecie malował coś na małym płótnie,malował w białym Maserati GranCabrio. Malował a farby walały się wszędzie.

Mimo,że to nie był mój samochód bałem się,że nabrudzi.

No ale już trudno.

Wreszcie,po małej godzince jazdy poczułem się szczęśliwy gdy dotarliśmy na miejsce.
Nie było tam wcale ludzi.
Byłem tylko ja,Taehyung i jakimś cudem czysty samochód.

W sumie czemu się dziwisz? Mało ludzi wybierało to jezioro ze względu na wiele innych,lepszych ale Tae był sobą,to jezioro było pierwszą jego odpowiedzią.

   I wreszcie,kiedy udało nam się wyjść ze samochodu,stanęliśmy przed brzegiem jeziora.

Spojrzałem na chłopaka w niebieskich włosach,nagle dziwnie zacisnął zęby i skrzyżował ręce na klatce piersiowej tak,że na pewno poczuł ból.

Stałem dobre pięć kroków od niego,dotknąłem stopą chłodnej powierzchni wody i utkwiłem na moment wzrok w rosnących wokół sosnach. Słońce rzucało na nas blask. Taehyung patrzył na moje wyćwiczone ciało sam będąc jeszcze w ubraniach..

-Kookie ja...zapomniałem co zrobiłem..jednak nie mogę-dopiero teraz odwróciłem wzrok w jego stronę.
Przez słońce widok jego twarzy wydawał się bardziej łagodniejszy podczas kiedy wpatrywał się we mnie..

Niemniej jednak mogłem rozpoznać,że Tae nie chce się pozbyć swoich ubrań tak jak uczyniłem to ja,kiedy jego niebieskie loki zwisały mu dziko na czole.

-Taehyung,proszę ja..-zacząłem jednak przerwałem gdy zdałem sobie sprawę z tego,że moja obietnica najlepszego końca życia przez zmuszanie go do czynności której nie chce może zostać przerwana.

-Nie Kookie naprawdę nie chcesz tego widzieć-zapewniał mnie i po tych słowach owinął swoje ramiona jeszcze mocniej wokół ciała-wracajmy. To był zły pomysł.

-Tae-zacząłem ponownie i tym razem mój głos brzmiał inaczej;cichszy,bardziej wyrozumiały,delikatny-nie musisz się martwić..Zrozumiem..

Ale wydawało się wtedy,że to go nie przekonało,wręcz przeciwnie, w powietrzu pojawiła się niepewność..

-Proszę-powtórzyłem ale Tae i tym razem nie ruszył się z miejsca nawet wtedy kiedy wyciągnąłem w jego stronę rękę.

Nastolatek jednak pokręcił tylko na ślepo głową,zanim nie odpowiedział niewiarygodnie drżącym głosem

-Nie. Nie, będziesz się brzydził. A nawet jeśli się nie przyznasz to nie będzie ci się to podobało.

-Nie ma nic w tobie, co by mi się nie podobało-Ta odpowiedź nadeszła szybko,naprawdę szybko. Bez przemyślenia,bez wyrzutów sumienia, a przede wszystkim bez oporu.

Było tak wiele szczerości w mojej głowie a na ustach Tae pojawił się delikatny uśmiech który zniknął mu z twarzy szybciej niż się spodziewałem.

Nie mogłem zaprzeczyć,że ja sam ze swoją szybką reakcją napędziłem sobie wstydu,nie spodziewałem się tych słów.

To było tak,jakbym powiedział przed chwilą coś co właściwie nigdy nie powinno zostać wypowiedziane.

List do Tae (ukończone!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz