16

3.3K 216 49
                                    

Byłem na spotkaniu biznesowym, kiedy usłyszałem krzyk dochodzący gdzieś z wnętrza mojego biura. Wyglądało na to, że to y/n.

Prawdopodobnie krzyknęła przez list, który zobaczyła. Co teraz zrobi? Musiała zwariować po zobaczeniu tego.

Albo prawdopodobnie przybiegnie mojego gabinetu ze łzami w oczach. Zaśmiałem się cicho.

— Co to za hałas? – zapytał mnie z niepokojem przewodniczący Jung.

Wśród członków zarządu pojawiło się ciche mamrotanie, ponieważ nie wiedzieli, co się dzieje.

— Oh, to nic. Tylko jedna z pracownic. – zapewniłem go.

— Pracownic? – zapytał ponownie.

— Zajmę się nią, nie martw się.

— Jeśli tak mówisz. – powiedział z wątpliwościami.

— Możemy kontynuować spotkanie.

~*^*~

Pospieszyłem do biura, żeby sprawdzić, co się stało.

Zobaczyłem ją tam patrzącą na mnie. Podeszła do mnie uwodzicielsko.

— Co ty tutaj, do cholery, robisz? – zapytałem.

Była wpół naga, tylko w spodniach i staniku.

Posunęła się za daleko.

— Cóż, przyszłam cię zobaczyć. – powiedziała, chodząc wokół mnie, gdy patrzyłem na nią surowo.

Moje ramiona były złożone, bo w tej chwili nie byłem gotowy na żadne gówno.

Była teraz za mną, kładła palce na moich plecach, przez co lekko zadrżałem.

— Chłopcze, jesteś mój. – powiedziała, stając przede mną. Próbowała dotknąć mojego policzka, ale zatrzymałem ją, łapiąc za jej nadgarstek.

— Przestaniesz już? Wiem, że jesteś moją nooną i nie chcę cię lekceważyć, ale między nami nic nie ma. – krzyknąłem, odrzucając jej rękę w dół.

Była zszokowana.

— Co? – krzyknęła, przez co zakryłem na chwilę uszy. Właściwie to nie był krzyk, tylko nieznośny pisk.

— Słyszałaś.

— Widzę, że nasze dziecko dorosło. A mówiłam ci, żadnych pracowników, kiedy tu jestem. – powiedziała trochę apodyktycznie.

Musiałem po prostu stanąć na nogi, zmuszając ją do wyjścia.

— Cóż, nie jestem już dzieckiem, ani tym bardziej twoim i nie przyjmuję od ciebie rozkazów. Więc wyjdź. – próbowałem powiedzieć surowo, żeby zrozumiała, że nie chcę jej widzieć.

Naprawdę ciężko było to zrobić, ale musiałem. Była jak moja winna przyjemność. Ale teraz musiałem wykluczyć ją z mojego życia.

Z nią wszystko było takie dziwne.

Your POV

Szłam naprawdę szybko do gabinetu tego kretyna, a kiedy weszłam, zobaczyłam ją w samych spodniach.

Ta kobieta była na tyle stara, żeby być moją mamą. To było jak zobaczenie własnej matki w takiej pozycji.

Stałam tam przez chwilę zszokowana, patrząc na nią, a ona zeszła ze stołu i podeszła do mnie.

— Jesteś...

Wróciłam do zmysłów, kiedy przemówiła, a potem wybiegłam stamtąd z krzykiem.

~*^*~

Byłam w swoim biurze, kiedy wszedł do niego ten kretyn. Przyszedł pospiesznie, jakby się o mnie martwił.

Spojrzałam na niego, gdy zapytał:

— Nic ci nie jest?

Przewróciłam oczami.

— Po co o to pytasz?

— Ja tylko-

— Od kiedy się o mnie martwisz, huh?

— Cóż, kiedy sprawiłem wrażenie, żebym się martwił? Przyszedłem tu, bo nie chcę, żebyś spowodowała tu zamieszanie.

— Ponieważ ty chciałbyś to zrobić, krzycząc cały czas? – spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

Nie mogłam uwierzyć, że mówi to po tym, co zrobił mi w tym biurze.

Wiem, że jest inny powód, dla którego traktuje mnie w ten sposób, inny niż to, że z niego żartuję. To tak, jakby miał przygotowaną poważną zemstę.

Po prostu musiałam go zapytać i skończyć z tym.

— Dlaczego, Jungkook? – wymówiłam jego imię, wstając z miejsca, na którym siedziałam.

— Huh? Powiedziałaś do mnie po imieniu?

— Po prostu dlaczego? – powiedziałam, podchodząc powoli do niego i stanęłam. 

— Co chcesz powiedzieć? Dlaczego co?

— Dlaczego mnie tak nienawidzisz, Jeon Jungkook? – krzyknęłam do niego.

— Bo zasługujesz na nienawiść.

— Co ja ci zrobiłam? Wiem, że cię szantażowałam i trochę śmiałam się z ciebie, ale to nie powód, by traktować mnie w ten sposób.

— Pytasz mnie, co zrobiłaś? – zapytał, podchodząc bliżej. Jego spojrzenie było dość gniewne, ale nadal nie wiedziałam, o co chodzi.

Z każdym stwierdzeniem podchodził coraz bliżej. Odsuwałam się, ale on skracał odległość między nami.

— Więc to jest to, co robisz, huh? Zrób to ze mną, a potem odejdź, jakby to nie była wielka sprawa. – powiedział, podchodząc bliżej.

Cofnęłam się i wkrótce moje plecy dotknęły ściany, wskazując, że nie mam teraz gdzie uciekać.

— Sprawię, że zapłacisz za obrażanie mnie w ten sposób i tym razem nie pozwolę ci uciec... bo tym razem nawet nie będziesz w stanie chodzić. – ugryzł płatek mojego ucha, wysyłając dreszcz w dół mojego kręgosłupa.







last nightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz