Siedząc w parku wiatr rozwiewał moje białe włosy, które jeszcze niedawno były brązowe. Od czasu rozstania się z bliską osobą jestem wrakiem, a przynajmniej staram się nim nie być.
Wiecie jak to jest stracić bardzo bliską osobę, prawda? Bo umarła lub po prostu miała cię dość albo się wyprowadziła w cholerę daleko. Odchodzi z cząstką ciebie. Zabiera tą twoją uśmiechniętą stronę. Zamiast niej pojawia się ta smutna. Ciągły płacz, brak apetytu i odizolowanie się od ludzi. Popadasz w anoreksję i depresję. I to wszystko przez jedną osobę, dla której mogłabyś oddać w sumie wszystko. Staranie się o uśmiech, przymusowe wychodzenie do ludzi i rozmowy z nimi. Wszystko po to by udawać, że wszystko jest okej. Odcinanie się od najlepszych przyjaciół, których zyskało się przez straconego przyjaciela, brak chęci pomagania sobie. Chęć radzenia sobie samemu, co tak naprawdę wychodzi jeszcze gorzej.
Ja dzięki pianinie potrafię odreagować. To jest dobry sposób, znaleźć sobie coś, co Cię satysfakcjonuje, zadowala i uspokaja, coś co sprawia Ci przyjemność. Coś, dzięki czemu można zapomnieć.
–––––
Otworzyłam oczy i leniwie je przetarłam. Równo o szóstej jak co rano dzwoni mój budzik bym mogła wyszykować się do szkoły. Niedługo pisze ostatnie egzaminy więc spóźnienie się czy opuszczanie lekcji nie wchodzi w grę. Niechętnie wstałam z łóżka podwijając roletę, która zasłoniła moje okno. Wyjrzałam za nie ponownie przecierając jedno oko ręką. Za oknem jak zwykle budynek na budynku i ludzie już od rana zabiegani. Nic nowego.
Podeszłam do szafy by wyciągnąć z niego wyprany mundurek i bieliznę po czym poszlam do łazienki. Rozebrałam się z nocnych ubrać i obejrzałam w lustrze. W miejsce moich obojczyków można było wlać wodę, która na bank by się nie wylała, żebra wystawały bez starania się, co wyglądało strasznie. Moje cienie pod oczami wyglądały, jakbym specjalnie je namalowała, na mojej bladej cerze wyglądały jeszcze mocniej niż u normalnej osoby. Nie chcąc na siebie patrzeć założyłam naszykowane ubrania i zaczęłam nakładać pod oczy produkty zakrywające. Nie dało to praktycznie nic, bo tak jak wspomniałam, kolor był zbyt mocny na moją bladą skórę. Mam chociaż nadzieję, że nikt nie zwróci na mnie większej uwagi, jak to mają w zwyczaju. Po co mieliby odchodzić od swojej codzienności? Westchnęłam i wyszłam z łazienki by zejść do kuchni. Na lodówce wisiała karteczka, która była od mamy. To był już standard. Moja matka jest pracocholoczką, rzadko bywa w domu, a mojego ojca nie znam. Prawdopodobnie uciekł chwilę po moich narodzinach, ale tego też nie wiem. Nie pytam jej o to.
" NaRim skarbie. W lodówce masz
śniadanie do szkoły i zjedz w domu. Nie głoduj się.
Kocham cię
Mama"Zwinęłam kartkę w kulkę i wrzuciłam ją do kosza na śmieci. Słowa to nie wszystko, ale wierzę, że o mnie pamięta i pozostaje po godzinach dla mnie. Wierzę w to. Wyciągnęłam z lodówki jedzenie i schowałam je do plecaka. Te, które miałam zjeść w domu po prostu zostawiłam. Może zjem jak wrócę, nie będę wyrzucała jedzenia. Zresztą i tak nie jestem głodna, nie lubię jeść na siłę. Zarzuciłam plecak na plecy i pożegnała się z moim Golden retriver'em.
— Jak przyjdę to wyjdziemy. — zwróciłam się do zwierzęcia, które zamerdało wesoło ogonem. Odprowadził mnie śpiącym wzrokiem do drzwi, za którymi zniknęłam. Zamknęłam je i schowałam klucze do plecaka, po czym zaczęłam kierować się w stronę przystanku. Kiedy już się na nim pojawiłam zrezygnowałam z jazdy widząc napchany po brzegi pojazd. Westchnęłam i udałam się w stronę szkoły. Spacer dobrze mi powinien zrobić.
CZYTASZ
Razem Jesteśmy Uśmiechnięci || m.yg
Short Story__________ - Chciałabyś żeby też tu był, prawda? - powiedział spokojnie razem ze mną patrząc na zachodzące słońce. Uśmiechnęłam się wdychając morskie powietrze. - Gdyby był ogólnie przy mnie stałabym się najszczęśliwszą osobą na świecie. Teraz też j...