Gdy weszłam do mieszkania od razu zostałam przywitana przez zaspanego psa. Pogłaskałam go po głowie gdy go mijałam, weszłam do pokoju i przebrałam się w wygodniejsze rzeczy powracając do stojącego w przedpokoju psa. Sięgając po smycz przyspieszył machanie ogonem zaczynając tuptać w miejscu. Wyszłam z mieszkania, a potem z bloku ponownie wsadzając do uszu słuchawki i włączając muzykę. Powolnym krokiem zaczęłam kierować się w stronę parku, który nie jest daleko od mojego bloku. Mijałam ludzi ze spuszczoną głową wsłuchując się w słowa piosenkarki, pies podążał za mną takim samym tempem czasami przyspieszając nie chcąc zostać w tyle. Po paru minutach doszłam do wejścia parku i po przekroczeniu go od razu odjpięłam smycz by Cukier mógł pobiegać oraz pobawić się z innymi psami. Wciąż patrzyłam w chodnik stawiając stopę przed stopą, idąc tak ze spuszczoną głową nie zauważyłam osoby idącej z naprzeciwka co spowodowało zderzeniem naszych ramion. Ocknęłam się od razu i przepraszając zaczęłam podnosić rozrzucone papiery, które pod wpływem zderzenia rozsypały się wokół. Gdy w końcu wszystkie kartki miałam w dłoni wyprostowałam się wyciągajac słuchawkę z ucha i spojrzałam na trąconą osobę. Był to szatyn o okrągłej twarzy i małych brązowych oczach, przez czarną maseczkę na jego twarzy nie byłam w stanie zobaczyć więcej. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, jego źrenice powiększały się i minimalnie zmniejszały. Speszona zaprzestałam przyglądaniu mu się, wepchnęłam w jego ręce papiery i po ukłonieniu zawołałam psa i odeszłam. Nie wiem co bardziej wywołało moje zmieszanie, jego spojrzenie czy sytuacja. A może to i to? Gdy oddaliłam się od miejsca zdarzenia usiadłam na ławce ponownie zatykając ucho głośnikiem. Muszę bardziej zwracać uwagę na to gdzie idę, chociaż czy to nie była przypadkiem jego wina? Nie szłam szybko, praktycznie stałam, to on się spieszył więc nie muszę się tym zamartwiać. A przynajmniej będę próbować. Szczek psa zwrócił moją uwagę, spojrzałam w stronę gdzie patrzył merdający ogonem pies. Po chwili wpatrywania się w plecy nieznajomego rozpromieniłam się gdy w końcu odwrócił się w moją stronę. Był to HoSeok, nie widziałam się z nim od czasu mojego upicia. Minął miesiąc, wow. Nawet nie zauważyłam kiedy to minęło. Pomachałam do niego z uśmiechem, jednak ten po paru sekundach wpatrywania się we mnie ponownie odwrócił się do mnie plecami. Zmieszana opuściłam rękę drapiąc się potem po szyi. Nie zauważył mnie? Niemożliwe, nawiązaliśmy krótki kontakt wzrokowy, patrzyłam na niego. Udaje, że mnie nie zna? A może serio mnie nie zauważył? Zrobiło mi się przykro, będę musiała napisać do niego. Może się czegoś dowiem.
~
Położyłam się na łóżku pozwalając dołączyć do mnie psu, który ułożył się w moich nogach. Weszłam w czat z osamotnionym i nacisnęłam ikonkę słuchawki, włączyłam głośno mówiący i położyłam telefon obok siebie. Lubię go, pomimo, że nie wiem kim jest, nie znam jego imienia oraz go nie widziałam, to go lubię. Miło mi się z nim pisze... rozmawia. On chyba też mnie lubi pomimo wymienionych wcześniej rzeczy. Też nie zna mojego imienia i tak dalej. Jesteśmy dla siebie obcy. Patrzyłam na komórkę wsłuchując się w przerywane dźwięki. Gdy już chciałam się rozłączyć chłopak odebrał. Uśmiechnęłam się od razu słysząc jak przeprzasza, że musiałam na niego czekać.— Nie szkodzi, zadzwoniłabym jeszcze raz. — chłopak zaśmiał się ochryple.
— Więc działo się coś u ciebie dzisiaj? — spytał po chrząknięciu.
— Nie wiem czy to jest ciekawe panie samotny. — zaśmiałam się mówiąc żartobliwie jego pseudonim.
— YoonGi. — zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc.
— Co? — Cukier zmienił miejsce kładąc się blisko poduszki, na której leżał telefon. Wtulił się w mój brzuch wzdychając. Automatycznie moja dłoń zaczęła głaskać jego sierść.
— No YoonGi, moje imię. — powtórzył niepewnie. — Nie chcę żebyś mówiła na mnie osamotniony. Wkurza mnie to. — zaśmiałam się cicho. YoonGi... mam szczęście.
— Dobrze, więc ominę zdarzenie przed szkołą. Będąc na spacerze niechcący szturchnęłam jakiegoś chłopaka. Chociaż nie wiem czy przypadkiem to on mnie nie zachaczył. Ale to mniej ważne... — przerwałam by się zastanowić. — Jedyne co mnie na tym spacerze trochę zabolało to mój przyjaciel w sumie. No, więc nic się nie działo, a co tam u ciebie?
— A co zrobił jeśli mogę spytać? — zapytał łagodnie. Westchnęłam spoglądając na moją dłoń, która wciąż jeździła wzdłuż ciała psa.
— Chamsko mnie zignorował. Wiesz, może to nic takiego, ale dla mnie... to wiele. Wiesz, przyzwyczaiłam się do ignorancji, ale tego po nim bym się nie spodziewała. — ponownie zrobiłam krótką pauzę. — Zejdźmy z tego tematu bo się rozpłacze. — zaśmiałam się słabo. Cukier spojrzał na mnie kładąc łeb na moim brzuchu gdy zmieniłam pozycję do leżenia. Moja dłoń przeszła na jego głowę zaczynając ją masować.
— A masz plany na wieczór? Jest jeszcze wczesna pora, korea budzi się do życia.
— Moja mama ma wrócić wcześniej z pracy by uczcić ze mną oficjalne ukończenie szkoły, ale szczerze wątpię, że to zrobi. Rzadko dotrzymuję obietnic. — ponownie westchnęłam.
— To, że ich nie dotrzymuje nie znaczy, że się nie stara. Napewno żałuję, że musi tak długo pracować. Jednak pamiętaj, że robi to by cię wyżywić. Żebyś mogła ukończyć szkołę, co właściwie zrobiłaś. Jest z ciebie dumna, pamiętaj o tym. — powiedział spokojnie, aż przeszły mnie dreszcze. — Wybacz, że tak krótko. Muszę zrobić parę rzeczy. — wytłumaczył się powodując u mnie uśmiech.
— Zachowujesz się jak starszy brat. Ale dobrze, wybaczam. — chłopak zaśmiał się słysząc moje słowa.
— Przesadzasz. Daj szansę swojej mamie. Do usłyszenia yy....? — zawahał się.
— NaRim. — dokończyłam za niego.
— Więc do usłyszenia Rim. — powiedział rozłączając się. Patrzyłam tępo w sufit powtarzając sobie jego słowa. Wiele razy dawałam jej szansę, nie chcę czuć ponownie tego samego gdy ta szansa staje się zwykłym wspomnieniem.
CZYTASZ
Razem Jesteśmy Uśmiechnięci || m.yg
Cerita Pendek__________ - Chciałabyś żeby też tu był, prawda? - powiedział spokojnie razem ze mną patrząc na zachodzące słońce. Uśmiechnęłam się wdychając morskie powietrze. - Gdyby był ogólnie przy mnie stałabym się najszczęśliwszą osobą na świecie. Teraz też j...