7

800 42 4
                                    

— Więc tak jak mówiłem, dostaną panie receptę na leki. Jeśli dobrze wszystko pójdzie zmiany będzie widać w niedługim czasie. — powiedział młody lekarz uśmiechając się lekko i podając mojej matce plik kartek.

— Dobrze, dziękujemy i miłego wieczoru. — pożegnałyśmy się z mężczyzną i wyszłam za kobietą wychodząc z białego pokoju. Szłam za nią ze spuszczoną głową. Czułam się zmęczona i gruba. Zdecydowanie ważyłam trzy-cztery kilo za dużo. Moją twarz dotknęły ciepłe promienie słońca. Pomimo lata ja chodziłam w długich spodniach i bluzach. Nie mam odwagi pokazać się w krótkich spodniach czy sukienkach.  Zazdrościłam wszystkim dziewczynom szczupłych brzuchów i pięknej twarzy. One przy mnie wyglądały zdrowo. Aż za zdrowo. Moją uwagę przykuła paczka dziewczyn siedzących gdzieś w cieniu na murku. Było ich sześć. Nie wiem, nie widziałam dobrze. Brązowowłosa dziewczyna widząc, że im się przyglądam, a dokładniej jej, spojrzała na moją osobę uśmiechając się i machając. Lekko zdziwiona, że ktoś zwrócił na mnie uwagę odmachałam jej. Była ubrana w śliczną żółtą sukienkę w małe czarne kropki, białe trampki i białe skarpetki za kostkę. Wyglądała ślicznie, zresztą jak jej koleżanki. One również były śliczne.

— NaRim słuchasz mnie?! — z przyglądania się dziewczynom wyrwał mnie krzyk mojej matki. Spojrzałam na nią zdezorientowana. — Ty widzisz co się z Tobą dzieje? Zaraz w grobie wylądujesz! Kto by pomyślał, że to wszystko zrobi YoonGi! Chłoptaś, który tak o ciebie dbał! — mówiła patrząc na mnie, była zła, rozumiem to. Ale te słowa były niepotrzebne. Nie takie.

— Yoon, którego nazwałaś chłoptasiem dał mi dzieciństwo, wspaniałe wspomnienia i zwierzaka. Pokazał mi co to znaczy mieć rodzeństwo i ojca. — powiedziałam ze słyszalnym żalem i smutkiem w głosie. — Szkoda, że ty tego nie widzisz, większości nie widzisz...

— To nie tak miało brzmieć, wiesz sama, że mam dużo na głowie, a to, że mogę Cię stracić mi nie pomaga! NaRim wiem, że to źle zabrzmiało... przepraszam Cię.— zaczęła się tłumaczyć, uniosłam wzrok wzdychając. Wzruszyłam ramionami i odwróciłam się idąc w swoją stronę. Po próbach wołania mnie odpuściła oznajmiając, bym nie chodziła zbyt długo i wróciła do domu. Wrócę napewno, ale muszę się przejść. Zaczęłam iść w stronę jakiegoś parku. Chciałam usiąść i odpocząć. Bawiłam się sznurkami od bluzy, a białe długie włosy tańczyły od czasu do czasu na letnim wietrze. Idąc tak ulicami Daegu moją uwagę przykuło ogłoszenie wiszące na szklanych drzwiach jednej z restauracji.

Szukamy osoby, która gra na pianinie. Zapraszamy do środka by się zgłosić.

Zaczęłam analizować plusy i minusy. Napewno ta praca będzie sprawiała mi przyjemność. Tylko z dojazdem będzie ciężko. Może mam gdzieś rower? Dodatkowy sposób na schudnięcie. Bez większego namysłu pociągnęłam w swoją stronę szklane ciężarne drzwi by pojawić się w przytulnej restauracji. Ściany były jasne, tak samo jak stoliki i inne dekoracje. Kolorowe kwiaty dodawały jeszcze większego uroku. Lekko zakłopotana podeszłam do lady, przy której pracował młody blondyn.

— Przepraszam? — zagadałam do chłopaka.

— Tak?

— Ja w sprawie ogłoszenia na drzwiach. — wytłumaczyłam, a chłopak zlustrował mnie od góry do dołu powodując, że poczułam się niezręcznie. Po chwili uśmiechnął się.

— Jasne już idę po szefa. Han JiSung. —  przedstawił się krótko.

- Rhee NaRim. — posłałam mu lekki uśmiech, a on zniknął za jasnymi drewnianymi drzwiami. Mając okazję rozejrzałam się ponownie po szeroko rozłożonym pomieszczeniu. Na środku restauracji pod ścianą znajdowała się mało wysoka scena, a na niej przepiękne pianino, które aż się prosiło by za nim usiąść i zagrać. Po paru minutach JiSung przyszedł z trochę starszym od siebie mężczyzną.

— To jest właśnie NaRim, która się zgłosiła. — przedstawił mnie chłopak.

— Lee JiWoo, miło mi. — przedstawił się czarnowłosy. — Ile masz lat? Wyglądasz naprawdę młodo.

— Osiemnaście, napisałam maturę więc będę miała więcej czasu.

— Więc dobrze, przyjdź jutro na czternastą. Dostaniesz grafik i takie tam. Gratuluję. Dostałaś pracę. —  powiedział i odszedł. Już? Tyle? Nie sądziłam, że tak szybko dostanę pracę. Nie sądziłam, że w ogóle ją dostanę!

— A więc witaj w pracy, moja współpracowniczko. — zaśmiał się i puścił oczko w moją stronę przez co na moje poliki wypłynął rumieniec. —  Rrzyzwyczajaj się, prostota u niego to standard.

 —  Rrzyzwyczajaj się, prostota u niego to standard

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Razem Jesteśmy Uśmiechnięci || m.yg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz