Kiedy się rozpakowałam zeszłam na dół. Przy stole siedziała już cała rodzina Weasley' ów, prócz Artura, który był w pracy.- Dosiądź się do nas kochaniutka.- wskazała na krzesło Pani Molly.
Usiadłam na wyznaczonym miejscu. Siedziałam pomiędzy Ronem, a Ginny. Naprzeciwko miałam George' a. Pani Wesley wzięła talerz z jajecznicą i nałożyła mi na talerz ogromną porcję.
- Ja dziękuje bardzo, ale już jadłam śniadanie. Nie wiem czy byłabym w stanie zjeść tak dużą porcję.- uśmiechnęłam się niepewnie.
- Oj kochaniutka jesteś taka drobna, musisz coś zjeść.- powiedziała serdecznie kobieta.
Po chwili skusiłam się na jedną czwartą tego co dostałam. Ta porcja była naprawdę wielka jak na kogoś mojego pokroju. Drobna i niska dziewczyna, ma zjeść tak wielką górę jajecznicy? To nie wypali.
Gdy wszyscy już zjedli chciałam pomóc pani domu posprzątać, ale:
- Daj to kochaniutka jesteś gościem, a wy powinniście się od niej uczyć.- zaśmiałam się na jej słowa.
- Ale ja nalegam. Za to, że przyjęła mnie Pani pod swój dach.- kobieta odpuściła.
Razem z nią pozbieraliśmy talerze i ruszyliśmy do kuchni. Pani Molly ostatecznie rozkazała dzieciom pomóc. Ona zmywała z Ginny, a ja z Ronem, Percy' m i bliźniakami wycieraliśmy. W siódemkę poszło nam sprawnie. Po skończonej robocie wyszłam przed dom, aby nabrać świeżego powietrza.
- To co robimy?- usłyszałam bliźniaków. Stali oni po moich dwóch stronach.
- To wy mi pokażcie co robicie na co dzień.- popatrzyłam raz na jednego, potem na drugiego.
- Możemy iść do wody.- wskazał George na jezioro obok.
- Możemy polatać. Widziałem, że masz miotłę.- zaproponował George.
- Albo...- zaczęli razem ale nie dokończyli.
Popatrzyli w górę, a nad naszymi głowami przeleciał samochód. Bliźniacy ruszyli w stronę już zaparkowanego auta. Ja szłam niepewnym, powolnym krokiem. Z niebieskiego wozu wysiadł wysoki, ryży mężczyzna. Pani Molly zadowolona podeszła do niego i go uściskała. Chłopców wraz z przybyłym Ronem poczochrał po głowie. Stwierdziłam, że to musi być ich tata.
- Podejdź kochanieńka.- pokiwała do mnie ręką mama Ginny.
- Niezmiernie mi miło Pana wreszcie poznać. Ravena White.- uśmiechnęłam się radośnie i wyciągnęłam dłoń.
- Artur Weasley.- ujął moja dłoń.- Mi również niezmiernie miło. Mam nadzieje, że głowy ci za bardzo nie zawracają.- skierował wzrok na bliźniaków. Położył dłoń na moim ramieniu i zaczęliśmy iść w stronę domu.
- Oj tam. W Hogwarcie już się do tego przyzwyczaiłam.- zaśmialiśmy się.
- Przepraszam, że nie mogłem być na twój przyjazd, ale w pracy miałem wiele interwencji.
- Nic nie szkodzi. Praca to praca. Czym się tak właściwie Pan zajmuje?- spytałam patrząc na niego z dołu.
- Tata pracuje w ministerstwie. Zajmuje się sprawami mugoli. Fascynują go.- powiedział Ron wyprzedzając nas.
- Miałem problem, bo pewna mugolska kobieta znalazła w nowym mieszkaniu magiczny imbryk. Przedmiot zaczął wariować i rozlewać wszędzie wrzątek. Musieliśmy jej wymazać pamięć.- opowiedział Artur.
- Zaklęciem Obliviate?- spytałam.
- Tak, owszem, ale skąd je znasz?- zdziwił się.
- Dużo czytam.- uśmiechnęłam się
CZYTASZ
Czy mogę nazwać cię ojcem ?
FanfictionDlaczego mała dziewczynka trafiła do niego? Czemu nie może wiedzieć kim byli jej rodzice? Czy życie spędzone z przyjaciółmi zmieni jej los? Ravena jest na razie młoda i nie drąży tematów. Czy nie warto jednak zacząć? Nastaną trudne czasy, trzeba się...