69. Pożegnanie

1K 51 6
                                    


- Dzisiaj ponieśliśmy ogromną stratę. Nasz Cedrik był nie tylko pilnym uczniem... Ale my będziemy go pamiętać... A to najważniejsze... będziemy go pamiętać jako oddanego przyjaciela. Dlatego uważam, że macie prawo wiedzieć jak zginął...- mówił Dumbledore. Zgromadzono nas wszystkich w Wielkiej Sali.- Cedrika zamordował... Lord Voldemort. Gdybym zgodził się nie mówić o tym obraziłbym jego pamięć. Mimo iż pochodzimy z innych krajów i mówimy różnymi językami to nasze serca biją jednym rytmem.- wstałam z miejsca i wybiegłam z sali zasłaniając twarz. Łzy i tak rozmazywały mi pole widzenia.

Skręciłam w pierwszą lepszą uliczkę i zaczęłam płakać. Tak niedawno rozmawiałam z nim o zadaniu. Widziałam jak się śmieje, jak spędza czas z przyjaciółmi... A mogłam coś z tym zrobić.

Z transu wybudziło mnie szturchanie w ramie. Głowę którą ukrywałam w kolanach uniosłam do góry. Zobaczyłam Pottera smutno się uśmiechającego.

- Chodź.- pomógł mi wstać i przeszedł przez obraz Grubej Damy.

Usiadłam w jego pokoju, a ten objął mnie ramieniem. Żadne z nas się nie odzywało. On widział na własne oczy śmierć Ceda, a ja miałam wizje.

- To moja wina.- powiedziałam pociągając nosem.

Drzwi do dormitorium się otwarły. Chłopak odskoczył od mnie, a ja się odwróciłam. Dumbledore wszedł do środka i złapał za zasłonę od łóżka.

- Nigdy ich nie lubiłem. Raz podpaliłem jedną... rzecz jasna przypadkiem.- próbował rozluźnić atmosferę.- Przez mnie twoje życie Harry było zagrożone. Wybacz mi.

- Profesorze... tam na cmentarzu była taka chwila, że moja różdżka i Voldemorta się połączyła.- powiedział ze spokojem Harry.

- Zobaczyłeś wtedy swoich rodziców?- Potter skinął głową.

- Przed nami mroczne i niespokojne czasy.- spojrzał na mnie.- Za chwile trzeba będzie wybrać pomiędzy tym co dobre, a tym co łatwe. Ale pamiętajcie macie przyjaciół. Nigdy nie będziecie sami.- pogłaskał Harry' ego pogłowie i wyszedł.

Przyszedł dzień opuszczenia przez przybyłych gości Hogwartu. Beauxbatons i Durmstrang przygotowywali się do odlotu i do odpłynięcia. Co dziwne Karkarow uciekł gdy tylko dowiedział się o Voldemorcie.

Stanęłam w rogu i obserwowałam zgromadzonych. Krum dał Hermionie swój adres żeby do niego pisała. Ron dostał całusa od Fleur i jej młodszej siostry. Ruszyłam otwartym korytarzem. Po chwili przy mnie znalazło się trio.

- Myślicie, że będzie tu kiedyś spokojnie?- zapytał półuśmiechem Ron.

- Nie!- odpowiedzieliśmy na raz.

- Czym jest szkoła bez smoków?- zaśmiał się rudowłosy.

- Wszystko się teraz zmieni prawda?- panikowała Hermiona.

- Tak.- powiedziałam z smutkiem.

- Rozchmurzcie się.- Ron stuknął mnie biodrem.- Mamy siebie.

- Tak... Chciałabym żebyście coś zapamiętali już na zawsze.- powiedziałam poważnie.

- O co chodzi?- zapytał Harry.

- Wszystko co się wydarzy będzie miało jakieś znaczenie. Nie przestańcie we mnie wierzyć dobra?- zapytałam i spojrzałam po nich.

- Oczywiście.- rzekła Hermiona obejmując mnie ramieniem.

- Witajcie.- za nami pojawił się Dumbledore.- Wybaczcie, że przeszkadzam w pożegnaniu, ale pani White musi ze mną iść.

Czy mogę nazwać cię ojcem ?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz