32. Riddle...

1K 56 3
                                    


Znaleźliśmy się w skalnym pokoju. Na ścianie były okrągłe drzwi. Węże oplatały je. Harry powiedział żeby się otwarły i węże powoli się chowały. Wrota stanęły otworem, a my ujrzeliśmy Komnatę Tajemnic.

Na ścianach były pomniki węży, a na środku była podobizna Salazara. Pod nogami była woda.

- Ginny!- powiedział Harry i pognał do dziewczyny.

Teraz dopiero spostrzegłam dziewczynę przy podobiźnie Slytherina. Leżała nie przytomna. Zaczęłam powoli podchodzić. Harry stał się ją obudzić.

- Nie usłyszy cię.- odparł ktoś. Wychyliłam się i zobaczyłam chłopaka. Był nawet przystojny. Czarne włosy, lekko zarysowana szczęka i zielone oczy.- No proszę nie jesteś tu sam.

- Czemu mnie nie słyszy?- spytał smutno spoglądając na chłopaka.

- Bo widzisz... kiedy ona umiera ja rosnę w siłę...- powiedział chłopak i zabrał różdżkę Pottera, którą upuścił kiedy klękał przy Ginny.

- Oddaj mi różdżkę Tom.- wydał polecenie Harry wstając.

- Nie zrobię tego.- powiedział stanowczo.

- Tom?- spytałam marszcząc brwi.- Jesteś duchem?

- Wspomnieniem Raveno.- powiedział, a ja nie wiedziałam skąd zna moje imię. Obszedł mnie dookoła.

- Gdzie bazyliszek?- zapytał Potter.

- Nie pokaże się nie wzywany.- powiedział Tom.

- Pomóż nam ją zabrać, a nic się nie stanie.- powiedziałam przymrużając oczy.

- Powiedz. Jak chłopiec bez zdolności magicznych pokonał najpotężniejszego czarodzieja i przeżył z blizną zaledwie?- spytał wściekły Tom.

- Dumbledore jest najpotężniejszym.- kłócił się Harry.

- Co ciebie obchodzi Voldemort?- śledziłam chłopaka wzrokiem.

- Cóż za odwaga wymawiać jego imię. Otóż widzisz, bo Voldemort... to ja.- zamarłam w miejscu. Czarno włosy napisał „Tom Marvolo Riddle" machnął dłonią i litery się poprzestawiały tworząc „Voldemort". Wytrzeszczyłam oczy.- Poznajcie potęgę dziedzica Slytherina. On was nie będzie słuchać. Jest posłuszny tylko mnie.

Usta Salazara się otwierały. Harry i ja odbiegliśmy. Usłyszałam jak wąż sunie w naszą stronę. Zatrzymałam się i odwróciłam.

- Co ty wyprawiasz?- zapytał Harry.

- Stój!- powiedziałam w języku węży i wystawiłam dłoń. Bazyliszek mnie posłuchał.- Zamknij oczy.- otwarłam niepewnie swoje oczy. Wąż robił wszystko o co go prosiłam.

- Expelliarmus!- krzyknął Tom i zanim zdarzyłam się obronić on ugodził mnie zaklęciem. Obleciałam na ścianę i nastała ciemność...


Perspektywa Harry' ego:


Ravena obleciała na ścianę. Dalej nie wiem jakim cudem Bazyliszek jej słuchał.

- Zabij go!- wydał polecenie tom.

Odwróciłem się i zacząłem ponownie uciekać. Potknąłem się i usłyszałem Feniksa. Przyleciał do Komnaty i zaczął okaleczać Bazyliszka. Widziałem to wszystko w cieniu.

- Może i twój ptak wydłubał oczy Bazyliszkowi, ale został mu jeszcze słuch.- powiedział Voldemort. Zacząłem iść powoli żeby wąż mnie nie usłyszał. Jednak nie pomagała w tym woda.

Bazyliszek zorientował się gdzie jestem i zaczął mnie ścigać. Przynajmniej mogłem na niego spojrzeć.

Po pewnym czasie gonitwy udało mi się go przechytrzyć. Wróciłem do głównego korytarza. Popatrzyłem co z Raveną. Była nie przytomna. Podszedłem do Ginny.

- Proces dobiega końca. Za niedługo nie będę tylko wspomnieniem.- powiedział złowieszczo Voldemort.

Bazyliszek ponownie się pojawił. W kapeluszu, który dostarczył mi Fawkes zobaczyłem miecz. Wydobyłem go i podjąłem się walki z bazyliszkiem.

Udało mi się w kocu go zabić, ale w zamian on mnie ugryzł. Jego jad rozpływał się w moich żyłach. Wyjąłem ząb, który dalej tkwił w mojej ręce. Podszedłem do Ginny upuszczając broń.

- Co robisz?- spytał spanikowany Riddle. Nie odpowiedziałem tylko wbiłem kieł do dziennika. Nagle jad zaatakował strony. W ciele Toma zaczęły pojawiać się dziury.

Po trzecim ukłuciu Voldemort całkowicie zniknął. Złapałem się za swoją ranę. Cholernie mnie bolała.

- Harry?- zapytała Ravena. Podeszła do mnie trzymając się za głowę.

- Hyyy.- Ginny się wybudziła.- Harry ja nie chciałam. Słowo. On mnie zmusił... Harry jesteś ranny.- dziewczyna się przeraziła.

- Słuchaj mnie teraz. Pójdziesz z Raveną do wyjścia. Tam czeka twój brat. Pójdziecie do Dumbledora.

- Nie zostawimy cię...- powiedziała White. Obejrzała się i zobaczyła Feniksa.- Fawkes proszę.

Ptak przyleciał do mnie i zaczął płakać. Jego łzy mnie uzdrowiły.

- No tak...- powiedziałem patrząc na swoją nie naruszoną rękę.

Wziąłem dziennik i zaczęliśmy wychodzić z Komnaty. Ginny szła przed Raveną i mną.

- Nie mów nikomu co widziałeś.- powiedziała Ravena.- Proszę.

- Chodzi ci o to, że słuchał cię Bazyliszek.- dziewczyna pokiwała głową.- Dobrze albo jesteś przekonująca, albo ten wąż nie tylko Toma słuchał.

- Chodźmy do Rona.- zaśmiała się czarnowłosa. Złapała Ginny za ramiona. Szły dalej w objęciach. Bardzo się zaprzyjaźniły w wakacje.

- Czy to nie czary!- wydarł się Lockhart kiedy feniks leciał z nami do zamku.

Fawkes trzymał profesora obrony przed czarną magią. Ja trzymałem go, a mnie chwyciła Ravena. Dalej Ron i Ginny. Gdy dotarliśmy na miejsce Lockhart poszedł do Skrzydła Szpitalnego razem z Ginny. Ja, Ron i Ravena trafiliśmy do gabinetu Dumbledore' a.

W trójkę staliśmy skruszeni i czekaliśmy na wyrzucenie za złamanie zasad. Na biurku przed dyrektorem leżał Miecz, Tiara i dziennik z dziurą.


Ciąg dalszy nastąpi...

Czy mogę nazwać cię ojcem ?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz