48. Zły urok

1K 60 2
                                    


- Chciała byś czasem uciec od teraźniejszego życia?- zapytał Malfoy biorąc kolejnego łyka ognistej. Dalej miał zamknięte oczy.

- Nie. Mam zbyt... jak do tej pory... dobre życie.- wzruszyłam ramionami.

- Dlaczego do tej pory?- spytał unosząc się na łokciach.

- Mam przyjaciół, opiekuna i żyje mi się dobrze, ale czeka na mnie prawda, której nikt nie chce mi wyjawić.- zaczęłam bawić się palcami.

- Możesz jaśniej?- spytał poirytowany.

- Nie znam swoich rodziców. Znaczy wiem tyle, że nie żyją, ale pytanie kim byli.- wyjęłam różdżkę i zaczęłam ją podziwiać.- Ty masz rodzinę, przyjaciół, dziewczyny za tobą latają. Masz wszystko.- wskazałam na ogród i dom.

- Nie jest kolorowo, a jeśli dziewczyny masz na myśli Pansy i parę nieciekawych uczennic to tak... faktycznie ich dużo.- zaśmiałam się.- Gdy tak tu siedzę myślę czy mój ojciec mnie kiedykolwiek kochał.- albo uderzyły mu procenty alkoholu, albo czuje się przy mnie swobodnie.

- Na pewno.- spojrzałam na niego.- Może po prostu pokazuje to w dziwaczny sposób.- dodałam mu otuchy uśmiechem. Podał mi ponownie ognistą, która tym razem przyjęłam.- Jednak i tak żyje się najlepiej samemu. Nikt cię nie zrani i na nikogo nie uważasz. Mam czasami takie wrażenie, że za bardzo boję się o bliskich, tak jakby byli ze szkła.

- Za samotność.- stuknęliśmy się butelkami i napiliśmy się trunku.- Pierwszy raz?- zapytał kiedy zakaszlałam.

- Może.- oparłam, a on zabrał mi wisky.- Nie demoralizuję posłusznych.- zaśmialiśmy się.

- Ja posłuszna, pff.- prychnęłam zakładając ręce na piersi. Położyłam się na dachu.

- To mów jakie rzeczy zrobiłaś nie zgodne z prawem.- on usiadł i spojrzał na mnie.

- Ale ty też mówisz... ale lepiej... Załóżmy się.- uśmiechnęłam się przebiegle.

- O co?

- Jeśli ja wygram masz być miły dla moich przyjaciół przez jeden dzień...

- A jeśli ja wygram to ty kibicujesz w następnym meczu Ślizgonom i będziesz wiwatować moje imię.- dotknął się w pierś.

- Zgoda.- uśmiechnęłam się złowieszczo i uścisnęliśmy sobie ręce.- Więc tak... Nawet nie wiem od czego zacząć... Nielegalne użycie czarów przez nie pełnoletniego. Szwendanie się w nocy po korytarzach. Obezwładnienie nauczyciela. Podróż na zakazane piętro. Węszenie w sprawach wagi Hogwartu. Ukrywanie zbiegłego z Azkabanu i... okradanie zapasów Snape' a na eliksir wielosokowy.- wyliczałam na palcach, a Malfoy zastygł. Nie wiedział co powiedzieć. Ja wolałam się już nie odzywać.

- Żartujesz?- pokiwałam przecząco głową.- Wygrałaś.- opadł zmarnowany na dach.

- Ze mną w takiej dziedzinie się nie startuje.- uśmiechnęłam się.- Teraz będziesz musiał być miły w wybrany przez mnie dzień.

- Jesteś nieznośna. Mówił ci to już ktoś?- zapytał Draco, a ja prychnęłam śmiechem.- Po co czarowałaś skoro wiedziałaś, że możesz zostać wyrzucona ze szkoły?

- Tamto słyszałam już wiele razy, a twoje drugie pytanie to... Harry miał urodziny.- wpatrywałam się w gwiazdy.

- Potter.- odparł z odrazą.- Po co ci był eliksir wielosokowy?

- Nie odpowiem na to pytanie.- uśmiechnęłam się niewinnie.

- Przecież jesteś metamorfomagiem.- zmarszczył brwi.- Chyba, że gotowałaś go dla koleszków.

- Może...- uśmiechnęłam się słodko.

- Nic nie zrobię jak mi powiesz. Przecież i tak już to zrobiłaś więc nikt ci nic nie zrobi. Z resztą nie mam dowodów.- zmieniłam się w Pansy.

- Draco.... A pamiętasz na drugim roku jak rozmawiałam z tobą na temat dziedzica Slytherinu?- mówiłam słodko i położyłam się na brzuchu. Radośnie machałam nogami w powietrzu.- Kiedy Crabb i Goyle musieli szybko wyjść?

- Nie...

- Tak... I co jak mi idzie w ciele Parkinson.- z powrotem stałam się sobą.

- Czyj to był pomysł?- spytała biorąc łyka ognistej.

- Hermiony.- uśmiechnęłam się.- Ale moja rola była obłędna. Nie widziałeś różnicy.- zaśmiałam się.

- Czekaj... Pansy się mnie spytała czy Ravena mi się podoba.- zaśmiał się , a ja chciałam zakopać się pod ziemię. Nie wiedziałam, że to pamięta.- Po co ci była ta informacja?

- Nie pamiętam czegoś takiego.- odparłam z powagą. Starałam się ukryć rozbawienie.

- Jasne, a twoje włosy zawsze są fioletowe.- no i własne ciało mnie wkopało. Zaczęłam się delikatnie śmiać i kiedy przestałam na moje usta wstąpił banan.

- Dalej nie przypominam sobie.- zmarszczył brwi.- No dobra.- usiadłam na dachu.- Chciałam wiedzieć czy mnie nienawidzisz, a jak to już dziś zobaczyłeś to źle konstruuje zdania.

- Załóżmy, że ci wieżę.- założył dłonie za głowę.- Potrafisz coś szczególnego, co mało osób potrafi?

- Expecto Patronum.- z mojej różdżki wyleciał wąż.- Hasze, haa, saa.- patronus oplótł szyję Dracona.- Hajeszaa sa...- lekko ścisną i odpuścił. Zamknęłam oczy i wąż zniknął.

- Wow. Jesteś wężousta... Jak to jest, że teraz czarujesz?- Draco dalej był w szoku.

- Jak nikt nie widzi to lepiej. Poza tym jest ciemno.- wzruszyłam ramionami.

Przez pewien czas po prostu leżeliśmy i nie odzywaliśmy się do siebie. Zastanawiałam się czy Draco taki jest naprawdę. Może w szkole udaje tego złego, a w cale taki nie jest.


Perspektywa Draco:


Rano obudziły mnie promienie słoneczne. Dalej leżałem na dachu. Starałem sobie przypomnieć co działo się wczoraj. Jednak jedyne co pamiętam to jak Ravena wygrała nasz zakład. Niestety będę musiał ścierpieć te szlamy i innych jej przyjaciół. Plus tego jest taki, że to tylko jeden dzień.

Przetarłem lewą ręką oczy i poczułem ciężar na klatce piersiowej. Spojrzałem w dół i zobaczyłem śpiącą czarnowłosą. Samoistnie się uśmiechnąłem. Obejmowałem dziewczynę prawą ręką, a moja dłoń spoczywała na jej tali. Byłem ciekaw czy ona wczoraj się we mnie wtuliła czy to jak już zasnęła.

Jej prawa ręka leżała na moim torsie, a prawa noga była przewieszona przez moje.

Odgarnąłem jej włosy z twarzy i przyjrzałem się jej. Gdy śpi w zupełności nie przypomina siebie. Ten spokój i delikatność w jaki sposób się wtula są nie do opisania.

Zacząłem bawić się jej włosami. Lepiej jej było w dłuższych. Ravena zacisnęła powieki przez światło słońca. Przetarła prawą ręką oczy i z powrotem ułożyła ją na mojej klatce piersiowej. Ciągle miała zamknięte oczy i chyba jeszcze nie wiedziała co się dzieje. Powoli zaczęła kontaktować, bo przeciągnęła swoją dłoń do góry i znalazła moje ramie. Otwarła oczy i odskoczyła od mnie. Jej włosy przybrały barwę żółtą. Nie patrzyła na mnie tylko obserwowała ogród. Założyła kosmyk włosów za ucho.

- Nie, nie, nie. Mi się to dalej śni ty nie jesteś prawdziwy.- panikowała i nadmiernie gestykulowała.

- Jestem prawdziwy, a ty naprawdę się do mnie przytuliłaś.- odparłem z zwycięskim uśmiechem.

- Jaki urok na mnie rzuciłeś, co? Najpierw Duch teraz ja?- spytała wstając.

- Jedynie osobisty.- założyłem ręce za głowę i ją obserwowałem. Wyszczerzyłem zęby i starałem się nie śmiać. Spojrzała na swoje włosy.

- Nie wytrzymam z tobą. Ygh...- zirytowała się i weszła do domu przez okno.

Kiedy tylko zniknęła ja się zaśmiałem. Jej skonfundowanie było piękne.


Ciąg dalszy nastąpi...

Czy mogę nazwać cię ojcem ?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz