Rozdział VII- „Piątek jest, wygrana jest!"

545 17 0
                                    




   - Jedziemy! Jedziemy do Francji!!!- wydarł się Kapi; no tak, mistrzostwa po raz drugi są właśnie w tamtym kraju.

   - Monia!!!- zawołał Krzysiek, biegnąc w moją stronę.

Wpadliśmy sobie w ramiona, po chwili dopadł do nas Wojtek. Na twarzy Piony był ten sam niesamowity uśmiech, który widuję od tak dawna. Kibice zebrani na trybunach darli się „Jedziemy do Francji" i wiele innych tym podobnych. Było wielkie święto. Po chwili dostaliśmy białe koszulki z czerwonymi napisami: „Polska dawaj! Jedziemy do Francji! Euro 2020". Nałożyliśmy je na meczowe trykoty i zaczęliśmy cieszyć się w kołku. Wokół nas latał Wiśnia z kamerą, wszystko nagrywając. Wolontariusze wbiegli na boisko i zaczęli ustawiać specjalny łuk. Po kilku minutach wszystko było gotowe i tam stanęliśmy. Piłkarze wypchnęli naszą trójkę do pierwszego rzędu.

   - Dziękujemy wszystkim, którzy byli z nami przez całe eliminacje, podczas których nie zawsze wszystko nam wychodziło. Dziękujemy wszystkim, jedziemy do Francji!!!- mówił przez mikrofon Robert.

Potem kapitan i Grosik odtworzyli szampany i zaczęli nas lać, w górę poleciały białe i czerwone papierki... wszyscy się darli i cieszyli. Na boisku spędziliśmy bardzo dużo czasu. Do szatni schodziliśmy bardzo weseli.

   - Wyobrażaliście sobie, że będziemy uczestniczyć w takim wydarzeniu?- spytałam Wojtka i Krzyśka.

   - Nie!- zawołał Piona.

Gdy weszliśmy do szat i zaczęła się druga cześć świętowania.

   - Kto wygrał mecz!?- wrzasnął Kamil Grosicki.

   - Polska!- odkrzyknęliśmy.

   - Kto?

   - Polska, Polska, Polska! Do boju, do boju, Polacy!

I wiele wiele innych. Później puścili Disco Polo, „Przez twe oczy zielone". To co wyprawiali chłopacy było niemożliwe!!! Jędza tarzał się po podłodze, robiąc jakieś nienormalne figury...

   - Ale, ale, ale, ale!!! Gdzie Piątek jest, wygrana jest!!! Ale, ale, ale, ale! Krzysztof Piątek mistrzem jest!!!- wydarł się Grosik; to przyśpiewka, którą dzisiaj wymyślili kibice.

Po chwili wszyscy, oprócz Krzyśka, śpiewaliśmy. Dookoła latał Wiśnia, który musiał wszystko uwiecznić. Niektórzy piłkarze nagrywali to na własną rękę, ja też co nie co nagrałam. Nie wiem ile trwała radość w szatni, ale była bardzo długa. Wokół krążyła butelka z szampanem, podawana z rąk do rąk. Zobaczyłam, że Wojtek się nie napił, więc gdy przyszło do mnie to także nie skorzystałam. Wydało mi się, że bramkarz chciał się zsolidaryzować z Krzyśkiem, który przecież nie mógł i się nie napił. Na koniec przyszedł czas na wspólną fotkę.

   Wielu piłkarzy nie zmieniło stroju, więc także tego nie zrobiłam. Mało kto miał na to siłę. Zmieniłam tylko buty, bo chodzenie w korkach nie jest dość wygodne. Po drodze do autokaru czekała nas jeszcze przeprawa z dziennikarzami, których udało nam się ominąć. W autobusie usiadłam razem z Wojtkiem, Krzyśkiem, Bartkiem i Piotrkiem na tyłach.

   - Ale, ale, ale, ale! Piątek jest, wygrana jest! Ale, ale, ale, ale! Krzysztof Piątek mistrzem jest!- darł się Grosik, któremu najwyraźniej ta przyśpiewka wpadła w ucho.

   - Koszulka zostanie na pamiątkę?- zagadał mnie Kapi.

   - Oczywiście!- zawołałam.- Najchętniej nigdy bym jej nie zdjęła.

Gdy wróciliśmy do hotelu grupka Brzęczki Brzęczka wybuchła.

Grosik: Ale, ale, ale, ale! Piątek jest, wygrana jest! Ale, ale, ale, ale! Krzysztof Piątek mistrzem jest!

Lewy: Gratulacje panowie!

Pazdi: Lewy...

Lewy: I gratulacje dzieciaki i niemowlak!

Szczena: Dajcie spokój

Skurup: Ale, ale, ale, ale! Burce Szczena nie da się!

Jędza: Świetny występ Wojtek!

Zielu:

Fabian: Zamknij się

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Fabian: Zamknij się

Zielu: No o co ci chodzi, zawodnika pisze!

Fabian: Ja tam już swoje wiem

Lewy: Szczena, czego od ciebie ten Szkot chciał?

Kapi: Właśnie, on jakiś nienormalny! Powinien być zawieszony na przynajmniej pięć spotkań!

Krycha: Co ci mówił?

Szczena: „Ty ******synu!", „Nie uratujesz tej reprezentacji, debilu!" i kilka tym podobnych zwrotów grzecznościowych

Glikson: Noga nie boli?

Szczena: Boli jak nie wiem, spuchło

Lewy: Nasz sztab medyczny jest nieniormalny, jak mogli ci nie pomóc?

Pazdi: Ja bym ich na policję normalnie podał!

- To dziwne- powiedział Bartek.

- Co?- spytałam.

- Jeszcze jakiś czas temu Wojtek był największym wrogiem. Teraz jest bohaterem.

- W sumie...- zastanowiłam się.- Masz rację.

- Zapraszamy chłopaków? Trzeba uczcić awans- uśmiechnął się Bartek.

- Okej!- zawołałam i weszłam na grupę Reprezentacyjne młodziaki.

Kopik: Ej, czy przypadkiem nie trzeba uczcić awansu?

Zielu: No wypadało by

Kapi: Wbijajcie do nas, oferujemy dobre warunki, Fifę, telewizję, Picolo, karty, miłe towarzystwo i słodycze

Aro: Biorę żelki i lecę!

Szumi: Zaraz będę

Po chwili nasz pokój był pełen. Zamknęliśmy drzwi na klucz, żeby przypadkiem ktoś nam nie wlazł. Otworzyliśmy żelki, czekoladę i ptasie mleczko oraz Picolo, które przywiózł Kapi. W Fife grali Szczena (który był mistrzem w tej grze i koksił każdego) i Szumi (który rozpaczliwie próbował wbić gola mojemu przyjacielowi). O północy zaczęliśmy oglądać zwiastuny horrorów. Niektórzy naprawdę się niektórych przerazili. Dookoła było ciemno i strasznie. Obejrzeliśmy między innymi zwiastuny „Zakonnicy" i wszystkich części „Annabelle". Wszyscy siedzieliśmy pod kołdrami, przytulając się do siebie. Czułam się bardzo dobrze. Ci młodsi zawodnicy z reprezentacji stali się dla mnie taką jakby rodziną. Spędziliśmy razem tylko kilka dni, jednak bardzo się do nich przywiązałam.

Szansa na sukcesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz