Rozdział II- Czarny chleb i piłka

593 15 3
                                    

Kilka minut po 17 byliśmy w Polsce. Nie jedliśmy nic przez parę dobrych godzin, więc postanowiliśmy pójść do Maca coś zjeść. Tak, wiem, nie powinniśmy jeść fastfood'ów, ale byliśmy tak głodni, że nie mogliśmy się powstrzymać.

Razem z Wojtkiem mieliśmy niezły ubaw z Krzyśka, który kupił sobie Happy Meal'a. Takie typowe dla Krzysia, który jest jeszcze naprawdę bardzo dziecinny.

Gdy byliśmy najedzeni postanowiliśmy udać się na Pragę, do naszych rodzin. Wsiedliśmy do autobusu, bo nikomu nie chciało się dzwonić po taksówkę. Pod naszym blokiem byliśmy kilkadziesiąt minut później.

   - To do zobaczenia- powiedziałam, po czym nacisnęłam dzwonek do mojego mieszkania.

   - Cześć- odpowiedzieli chłopacy.

Drzwi od mieszkania otworzyły się a w nich stanęła moja matka.

   - Monika...?- spytała niepewnie i lekko pobladła.

   - Tak- odpowiedziałam bez wahania; nie rozumiałam, o co jej chodzi.- Przecież miesiąc temu u was byłam. Mam tak stać w progu?- spytałam, lekko się uśmiechając.

   - Nie... wejdź, proszę...

Weszłam do mieszkania. Z pokoju wyszedł ojciec.

   - Kto przy...- tata zawiesił głos po tym, jak mnie zobaczył.- Monika?

   - Tak się dziwicie na mój widok...- westchnęłam.- Może stad pójdę, jeżeli mam wam przeszkadzać?

   - Nie, chodź, siadaj. Chcesz herbatę, może kawę?- zapytała matka.

   - Nie- odpowiedziałam szybko.- Czemu jesteście tacy zdziwieni moim przyjazdem?

   - Kochanie, zrezygnowałaś z piłki?- spytała matka głosem pełnym nadziei.

   - O czym ty mówisz, mamo?- zdziwiłam się.- Przyjechałam, bo dostałam powołanie do reprezentacji Polski.

   - Dobrze... więc...

Matka nie za bardzo chyba wiedziała co powiedzieć.

   - Pójdę do swojego pokoju, okej?- spytałam.- Mam nadzieję, że jest tam jeszcze łóżko.

Weszłam do mojego dawnego pokoju. Wszystko było tam tak, jak zostawiłam. Tylko kurzu przybyło. Usiadłam na krześle stojącym przy biurku i wyjęłam telefon z kieszeni bluzy. Weszłam na grupkę „Mistrzowskie Trio", w której byłam ja, Wojtek i Krzysiek.

Kopik: Ej

Szczena: Co chcesz?

Kopik: Jak tam przyjęcie?

Szczena: Brat był tylko w domu

Kopik: A Krzysiu?

Piona: Mama i tata byli bardzo szczęśliwi i zachwyceni powołaniem

Szczena: Lol, ja nawet o nim nie wspomniałem 😂

Kopik: To tak jak ja, piona Szczena

Szczena: Przypadkowe połączenie? 😂

Szczena: Nie zamierzam informować rodziny o powołaniu

Piona: Będziecie mogli jutro wyjść pograć...?

Szczena: Mało ci piłki? 😂 Nie no, mi też mało

Kopik: Ustalimy jutro

Podłączyłem telefon do ładowarki. Zbliżała się 20. Normalnie o tej porze mamy trening w Leicestrze, a teraz siedziałam tutaj.


Szansa na sukcesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz