Rozdział VIII- „Zabiję tego Burke!"

534 12 0
                                    




   - Nasz samolot spóźni się o pół godziny- powiedziałam z rozżaleniem.

Staliśmy na lotnisku, czekając na samolot który miał nas przetransportować spowrotem do Anglii.

   - Czyli nie pozostaje nam nic innego jak robić to, co robimy ciągle- powiedział Wojtek i wyjął ze swojej torby futbolówkę z Nike, która wyładowała na podłodze.- Krzysiek!

Piłka kopnięta przez bramkarza dotoczyła się do nóg Piony, który podał spowrotem do Wojtka.

   - Monia, chcesz grać?- spytał Szczena.

   - Nie, dzięki, nie mam teraz na to ochoty.

Wyjęłam telefon z kieszeni bluzy i usiadłam na ławce. Miałam kilka nieodczytanych wiadomości, które postanowiłam przeczytać właśnie teraz.

Brzęczki Brzęczka

Lewy: No i koniec zgrupowania... wreszcie odpocznę od was!

Glikson: Spotykamy się w maju, na przygotowaniach do Euro

Lewy: Mam tylko pół roku odpoczynku! 😱

Reprezentacyjne młodziaki

Kapi: I say goodbay everyone 😢

Szumi: Niedługo się zobaczymy!

Zielu: Ale mi się nie chce wracać do klubu

Szczena: Ja tam się z Kopikiem i Pioną widzę codziennie 😁

Zielu: Farciarz

Szczena: Ej, a myślicie, że powołają nas na Euro? Znaczy mnie, Kopika i Pionę?

Aro: Wiesz, pokazaliście naprawdę wysoką formę w tym jednym spotkaniu, na treningach błyszczeliście... będzie zależało od gry w klubie

Bedi: Ale się Milik rozpisał!

Szczena: Chciałeś napisać: Nietrafilik?

Aro: No wiesz co Wojtek 😂

Szczena: Co ja? 😇

Szumi: Ale, ale, ale, ale, Burce Szczena nie da się...

Kapi: A temu co się stało? 😂

W Anglii byliśmy o 20 z minutami. Autobusem pojechaliśmy do naszego mieszkania. Po drodze nie obyło się oczywiście bez kilkunastu zdjęć i autografów. Gdy wreszcie weszliśmy do naszego mieszkania, poczułam niesmowitą ulgę. Tutaj był mój dom, tutaj mieszkałam od kilku lat. Poszłam do swojego pokoju i wyjęłam z torby mój strój meczowy. Był trochę zazieleniony i... nie pachniał zbyt dobrze. Włożyłam go do jednej z szuflad, w której jeszcze nic nie było, po czym poszłam zobaczyć co robią chłopacy. Oczywiście, ledwie weszli a już grali w Fife.

- Naprawdę? Zlitujcie się, ileż można tak grać?- spytałam.

- Przecież niedługo mamy turniej w Fife w klubie- mówił Szczena, nie odwracając głowy od telewizora.- Trzeba formę szlifować.

Skrzywiłam się. Ciągle tylko te turnieje i turnieje.

Następnego dnia wstaliśmy o 6.00. Przebrałam się w koszulkę Leicesteru, po czym założyłam ma siebie jeszcze dres. Na nogi halówki z Adidasa i jestem gotowa.

   - Jedziemy?- spytałam chłopaków, gdy spotkaliśmy się w salonie.

   - Głodny jestem...- jęknął Wojtek.- Nie możemy czegoś teraz zjeść?

Szansa na sukcesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz