9.

140 13 8
                                    

Freddie's pov.

Całą noc siedziałem w salonie pisząc piosenkę o moim kocie.

Gdy nad ranem zasnąłem, nie dane mi było spać długo. Przyszedł nasz nowy menadżer i mnie obudził. Wrzasnął na cały blok. Prawdopodobnie na cały blok. Pierwszy wyszedł zaspany, jeszcze nie ogarnięty, słodko wyglądający Roger, po nim Brian, a na samym końcu John.
- A ten, to kto? - zapytał blondyn. - Paul, Paul Pretender. - przedstawił się menadżer. - A dokładniej? - westchnął prawdopodobnie najmądrzejszy z nas, czyli Brian. - Nowy menadżer. - odparłem. Było nie dawać klucza Pretenderowi. Każdy w życiu popełnia błędy.
- Macie dzisiaj ten konkurs. I przydałoby się tu trochę posprzątać.
- Nie będziemy sprzątać. Mamy o wiele ważniejsze rzeczy na głowie. - warknąłem. Już nienawidzę tego Pretendera. - Ta piosenka jest beznadziejna. - dodał Paul. Bardziej go nienawidzę. Wkurwiłem się teraz. - Jak śmiesz tak mówić o piosence o moim kocie? - spytałem. Próbowałem zachować spokój. - Tak, że jest gówniana. - odparł. Prawie był go walnął w nos, by mu go złamać, gdyby nie Roger. Przytrzymał mnie, bym nie podchodził bliżej do Pretendera.
- Freddie, spokojnie.
- Jak mam być spokojny, gdy ktoś obraża moje piosenki!?

Nie odpowiedział. Usadowił mnie na kanapie, po czym poszedł. Po chwili wrócił z Delilah na rękach. Położył mi ją na kolanach. Kotka głośno mruczała. Prawdopodobnie Roger ją do tego doprowadził. - Podobno mruczenie kotów uspokaja. - westchnął i usiadł obok mnie. - Dziękuję, ale nie chcę się uspokajać. - westchnąłem, lecz mimowolnie zacząłem głaskać szylkretową kulkę na moich kolanach i się uspokajać.

- Wzruszające. - zaśmiał się sarkastycznie Paul.
- A zamknij się.
- Musielibyśmy już jechać. - powiedział Brian spoglądając na zegarek. - Nie mogę zostawić mojego dziecka samego... - odparłem z troską patrząc na Delilah. - Przecież ty nie masz dzieci. - powiedział John który nic nie ogarniał. - Jak chcesz, weź Delilah z nami. Tylko niech nie podrapie siedzeń. - westchnął Roger. Uśmiechnąłem się i na chwilę wstałem. Rzuciłem się w objęcia blondynowi. - Roger, dziękuję... - pocałowałem go w policzek na co on się zrobił czerwony.

Roger's pov.

Gdy poczułem na mojej skórze ciepło wokalisty, przypomniałem sobie, że dalej jestem tylko w bokserkach. Szybko się wyrwałem z jego mocnego uścisku i pobiegłem do pokoju się ubrać. Bo raczej występować w samej bieliźnie nie będę.

Nie jestem przyzwyczajony tak wcześnie wstawać. 6:09 to o wiele za wcześnie. Chętnie bym jeszcze pospał do 10.

Założyłem na siebie szybko jeansy i luźną, czerwoną koszulę w kratkę.

Wybiegłem z pokoju. W salonie Freddie głaskał kota, a Deacy wykłócał się o coś z... jak mu tam było... P... Paulem. Nienawidzę gościa. Brian robił śniadanie, wyczówałem zapach naleśników z kuchni. W końcu coś innego niż tosty z serem.

Usiadłem obok czarnowłosego. Spojrzał na mnie swoimi pięknymi, czarnymi oczami w których można się zatopić. - Ładnie wyglądasz... - szepnął. - T...ty też... - odparłem cicho. - Królowa zawsze ładnie wygląda. - zaśmiał się.

Po jakimś czasie, z kuchni wyłonił się Brian. - Śniadanie gotowe. - oznajmił. Ja poszedłem spokojnie do kuchni, Freddie niósł Delilah, a Deacy skończył się kłócić z Pretenderem i szedł za nami.

- Fred, po co nosisz wszędzie tego kota? - powiedział John.
- A nie wolno mi?
- Znaczy... znaczy możesz...

Kiedy zjedliśmy naleśniki, które swoją drogą były pyszne, Freddie nakarmił Delilah i poszliśmy do samochodu. Na nieszczęście, Paul postanowił posprzątać nasz bałagan.

- Daleko jeszcze? - spytał siedzący z tyłu Freddie. - Jedziemy dopiero pięć minut. - odparłem. - Nie pięć, tylko sześć. - poprawił mnie szatyn. - A więc, skoro wiesz ile, to po co pytasz? Jeszcze bardzo daleko. Około godziny. - westchnąłem. Siedzenie za kierownicą mnie trochę męczyło. Zwłaszcza, jeśli Fred mnie ciągle pytał, czy jeszcze daleko. I gdy Delilah ciągle miauczała.

W końcu męczarnia się skończyła. W końcu dojechaliśmy. Była to średniej wielkości scena. I siedzenia dla widowni.

Freddie's pov.

No w końcu. Porządne miejsce abyc zagrać. Nie będę marudzić. Gdy się zameldowaliśmy, okazało się, że będziemy występować jako ostatni. Widownia będzie mieć miły akcent na zakończenie.

Zaczęły się występy. Niektóre zespoły były dobre, inne... mniej.

W końcu nadszedł nasz czas. Lekko się stresowałem. Jednak ten stres mnie wspomagał. Wbiegłem na scenę, za mną Brian, później Roger, a na końcu wszedł John. Przedstawił nas Brian. A później już graliśmy.

Po występie Roger i Johny poszli po informacje.

Nerwowo przez dłuższy czas chodziłem w kółko. W końcu przerwał mi Brian.
- Stary, to irytuje.
- Nie moja wina, że ciebie akurat to denerwuje, skarbie.

Na szczęście niedługo po tym przyszli blondyn i brunet. - I co? Wygraliśmy? - spytałem. Przy nogach Deacyego i Roga plątała się Delilah. - Wyniki za tydzień. - odparł błękitnooki. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.

Czy chcesz zobaczyć kotki w aucie?||FrogerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz