|#16|

1.1K 56 16
                                    

-T-to...-

-No?-

Czułam na sobie wzrok Mike'a. Nie chcę, żeby coś zrobił Paytonowi. Nie darowałabym sobie tego, że coś mu się stało przeze mnie. Tak samo nie chce z nim zrywać...

-To nic takiego. Wywaliłam się na schodach.- Uśmiechnęłam się słabo.

-Na pewno? Widać, że ktoś Ci to zrobić. Powiedz tylko kto, a zabije sukinsyna.-

-Naprawdę. Potknęłam się i spadłam.-

Przytuliłam się mocniej do Paytona i spojrzałam ukradkiem na Mike'a. Uśmiechnął się lekko. Kretyn.

-Payt, wracaj pod prysznic, a ja się zajmę Viką- powiedziała Cama wyjmując apteczkę z szafki.

Payton nachylił się nade mną, dał buziaka w czoło i wrócił do łazienki. Ja natomiast usiadłam naprzeciwko Camili, żeby opatrzyła mi ranę.

-Krew Ci zmyję, a resztę zakryjemy podkładem-

~~~

O 8:00 zebraliśmy się pod hotelem. Camila zrobiła kawał dobrej roboty, bo nie było widać efektów roboty Mike'a.

Teraz mieliśmy być podzieleni na grupy.

Wyszło na to, że Cama i Jay są w grupie drugiej, a ja z Paytem i Mike'iem w czwartej.

-Waszym zadaniem jest przeszukanie danego obszaru w celu znalezienia małego pluszowego pieska. Z każdą grupa pójdzie jeden opiekun i będzie liczył czas. Grupa, która najszybciej znajdzie pieska - wygrywa. Grupa Pierwsza - Wy będziecie szukać na parkingu. Grupa druga w hotelu, ale tylko piętra, gdzie są nasze pokoje. Grupa trzecia na placu zabaw za budynkiem, a grupa czwarta - w wyznaczonym kawałku lasu.-

-To nie fair, my mamy najtrudniejsze!- Jane, dziewczyna z grupy się przysrała.

-Owszem, dlatego pozostałe grupy mają więcej terenu do przeszukania. Wy musicie to robić dokładnie. Z pierwszą grupą pójdę ja, z drugą pani Johnson, z trzecią pan Marks, a z czwartą pani White. No to zaczynajcie!-

Biegiem ruszyliśmy w stronę lasu. Rzeczywiście mamy mniejszy teren - i to zdecydowanie. Był oznaczony pomarańczową, odblaskowa taśmą.

Każdy zaczął szukać. Niektórzy w dwójkach, inni sami. Jeszcze inni próbowali przekupić panią White, żeby powiedziała im gdzie jest ukryta owa zabawka. No i oczywiście znaleźli się ludzie którym wszystko było obojętne.

Postanowiłam poszukać w mniej zaludnionym miejscu - na drugim końcu wyznaczonego terenu.

Usiadłam koło drzewka i zaczęłam rozgarniać liście. Po chwili ktoś się do mnie przysiadł. Uśmiechnęłam się, myśląc, że to Payton.

Ugh. Mike.

Od razu wstałam.

-Czego chcesz?- Mruknęłam.

-Porozmawiać. Po co tak ostro?- uśmiechnął się niewinnie.

-Nie mamy o czym.- Odparłam i odeszłam kilka kroków dalej.

-Na przykład o tym, że jeszcze nie zerwałaś z Paytem.-

-Nie zerwałam i nie zamierzam.-

Ten człowiek zaczyna mnie wkurzać. Co ja gadam, od zawsze mnie denerwował. Czego on w ogóle chce? Myśli, że zerwę z Paytonem i biegiem wrócę do niego? Po tym co mi robić? Ani mi się śni. To najbardziej fałszywa i okropna osoba jaką kiedykolwiek spotkałam.

-No to źle się to dla Ciebie skończy.-

-Już się boję. Naskarżysz na mnie do mamusi?- prychnęłam.

-Nie. Ale mam znajomości... Fajne znajomości.-

-Czego ty w ogóle chcesz? Myślisz, że zerwę z Paytem i wrócę do Ciebie? Chyba śnisz! Nie mam zamiaru znowu z tobą być i przechodzić przez to samo piekło co kilka lat temu! Jesteś nienormalny, jeśli myślisz, że wszyst-

Podszedł do mnie i mnie pocałował. Szarpałam się próbując wyrwać, w końcu udało mi się go odepchnąć.

-Co ty robisz!?-

I wtedy to zobaczyłam. Wzrok Paytona. Zdziwienie, zmieszane ze smutkiem i wściekłością.

-Payton...- podbiegłam do niego i chciałam przytulić.

Złapał mnie za nadgarstki i odepchnął od siebie. Dopiero zauważyłam, że oczy mu się zaszkliły.

-Jest dokładnie tak jak Mike mówił.- szepnął tylko i odszedł.

Chciałam za nim biec. Krzyknąć, zawołać go. Ale nie mogłam nić zrobić. Dopiero jak zniknął za ścianą budynku dotarło do mnie co się stało. Zaczęłam biec, ale coś mnie zatrzymało.

Na brzuchu poczułam rękę Mike'a.

-Nie pobiegniesz za nim.- szepnął mi do ucha.

Odwróciłam się w jego stronę.

-Coś ty mu naopowiadał!?-

-Parę kłamstw...-

-Jakich do cholery kłamstw!?-

-Nie krzyk- warknął.

-Jakich. Kurwa. Jego. Mać. Kłamstw?- wycedził przez zęby.

-Że do mnie zarywałaś, chciałaś się przelizać, mówiłaś, że myślisz, o zostawieniu go dla mnie...-

Zrobiłam coś, czego się totalnie po sobie nie spodziewałam.

Kilka lat treningów boksu na reszcie popłaciły.

Dałam mu w ryj. Nie dbałam o to, że mogę mu złamać nos. Był ode mnie sporo wyższy, ale udało się.

Zrobił krok do tylu, z nosa poleciała mu krew.

-Victorio! Co to ma znaczyć!?- pani White do nas podeszła.

-Należało się skurwysynowi.-

-Jak ty się wyrażasz!?-

-Muszę iść.- Odparłam i pobiegłam w kierunku, w którym szedł Payton.

Nie mogłam go nigdzie znaleźć.

Usiadłam pod ścianą. Łzy zaczęły mi płynąć po policzkach.

Ten śmieć zabrał mi osobę, którą kocham...

Nigdy mu tego nie wybaczę...

~~~

🌷Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału? 🌷

W ramach przeprosin wpadłam na pewien pomysł.. 😏

Chcielibyście 5-cio dniowy maraton? ❤️

Dwa rozdziały dziennie, przez 5 dni, każdy 300-400 słów, zaczęłabym w poniedziałek (29.07.2019)?

Jeśli tak, to już zaczynam pisać kolejne rozdziały 😂

Bye 💕🌷

My Dream || Payton MoormeierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz