IV

86 6 0
                                    


Stacja 9 i 3/4

Dworzec nagle z w miarę nowoczesnego, przeobraził się w o wiele mniejszy i bardziej ,, starożytny", że tak powiem.

- Proszę szybko wsiadać!- krzyczała jakaś Pani, ubrana w długą ciemną suknię, a na głowie miała kapelusz, jak można się domyślić, któraś z nauczycielek.

Zagubiona zostawiłam bagaże w miejscu do tego przeznaczonym i szukałam wolnego miejsca w jakimś przedziale. Nagle usłyszałam za sobą śmiech kilkorgu czarodziei.

- Nowa jak się domyślam?- zapytał męski głos zza moich pleców, odwróciłam się i zobaczyłam dość wysokiego chłopaka z ciemnymi włosami i okularami.
- Jak chcesz możesz dosiąść się do nas. Nazywam się Harry, Harry Potter.

I wtedy mnie olśniło, to ten chłopak o którym wspominała mi mama.O jego czynach i przekonywała mnie, że warto się z nim zaprzyjaźnić. Wręcz mnie o to prosiła?

- O hej! Dzięki wielkie.Ja jestem Victoria Leeds.

Uśmiechnął się i przedstawił mi dwójkę za sobą:

To Hermiona Grenger i Ron Weasley- pokazał na dziewczyne z burzą brązowych loków i rudowłosego chłopaka.

- Hej, miło was poznać- powiedziałam miło, uśmiechając się.

Weszliśmy w czwórkę do przedziału, usiadłam obok Hermiony, a Harry z Ronem usiedli na przeciwko.

- A więc skąd jesteś? Nie wydaje mi się, abym cię wcześniej widział, gdziekolwiek.

- Urodziłam się w Nowym Jorku i właściwie to mój pierwszy raz poza domem. Znaczy poza krajem.

- Wow- powiedział Ron z zachwytem- Jak tam jest?

Powiedział to z takim zachwytem, że musiałam się lekko zaśmiać.

- Całkiem inaczej, wszystko jest bardzo nowoczesne i chłodne, ludzie tak samo. Nikt tam cię nie zaprosi do siedzenia z tobą. Każdy ma nos wysoko i raczej nie obchodzi go kim jesteś. Ale tak jest tylko na ulicach. Ludzie grają tam, aby nie dać się poznać złym czarnoksiężnikom.

- No cóż spodziewałem się bardziej opowieści o jednorożcach i ogromnych sklepach z cukierkami- powiedział zawiedziony.

- Hahha no tak, to też tam jest- powiedziałam i miło mu puściłam oczko na co uśmiechnął się.

- Dlaczego Hogward? W Ameryce nie ma dość szkół?- zapytała Hermiona zaciekawiona

- Oczywiście, że są. Szczerze, ciężko odpowiedzieć mi na to pytanie.- powiedziałam- dobra, dobra. Teraz wy mi coś powiedźcie o sobie. 

No i zaczęła się rozmowa. Wydawali się bardzo przyjaźni. W nowym jorku tak jak mówiłam ludzie nie są zbyt przyjaźni i tacy właśnie nie byli w mojej starej szkole. Każdy patrzył na siebie z góry, a wszystkie dzieci ministrów się przyjaźniły. Cieszę się, że na starcie poznałam właśnie ich.

- Kochani, coś dla was?- przerwała nam rozmowę kobieta z wózkiem ze słodyczami

- Dla mnie dwie żaby- powiedział Harry, Ron również złożył zamówienie, a my z Hermioną podziękowałyśmy.

- Proszę- jedną z czekoladowych żab podał mi Harry.

- Eee - zmieszałam się - dzięki, co to właściwie?

- Podczas mojej pierwszej podróży właśnie to kupiłem, uważaj, żeby nie uciekła.

Jednak wtedy, gdy Harry to powiedział, moja żabka wyskoczyła przez okno.

- No cóż tak się zdarza.- roześmiał się Harry

Ron i Hermiona postanowili iść spać, a więc resztę drogi do Hogwardu spędziłam na rozmowie z Harrym. Może to dziwne, ale czułam jakbym go znała od zawsze.

- Masz bardzo ładny uśmiech, taki.. magiczny.- odparł Harry, a ja sie zaczerwieniłam.

- Dziękuję.. to bardzo miłe.- powiedziałam po czym zapadła cisza i minutę po tym, pociąg gwałtownie stanął, co obudziło pozostałą dwójkę.

- Jesteśmy na miejscu!

Magiczne zaklęcia i jak ich używaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz