XXVII

19 2 0
                                    

Bal ma miejsce w jednym z  hoteli blisko Central parku. Cała sala była pięknie przyozdobiona, przy wejściu stało dwóch mężczyzn witających i sprawdzających listę osób. Stoły były okrągłe, a na środku znajdowal się parkiet.
Wraz z rodzicami weszliśmy po sprawdzeniu naszych nazwisk przez mężczyznę. Podeszliśmy do stolika, gdzie były nasze nazwiska. Przy stoliku widniały imiona również mojej cioci, wujka Theseusa, jego młodszego brata Newta z którym przed wyjazdem do Hogwartu byliśmy jak rodzeństwo- on sam skończył Hogwart zaledwie kilka kat temu- oraz dwóch nauczycieli z szkoły ojca wraz z żonami.
Moje miejsce było koło Newta.
- Hej- powiedział pierwszy
Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam- Jak tam?
- Oj no wiesz, jakoś idzie...
- Wziąłeś kogoś ze sobą?- uśmiechnęłam się wiedząc, że on  nie jest sam.
Chłopak zasmial się, a z jego ręka wyszedł mały zielony stworek.
- Hej Pickett- wyszeptalam, żeby nikt nie zauważył. Był to jeden z ulubionych zwierząt, którymi zajmował się Newt. Odstawał on od reszty czarodziei i to w nim najbardziej lubiłam.
Po uczcie głos przejął minister magii.
- Witam wszystkich zgromadzonych na sali. Jest mi niezmiernie miło gościć tu tyle ważnych i cenionych osób w świecie magii. Zapraszam do wspólnej zabawy oraz tańca. Do północy trzy godziny!
Wszyscy wstaliśmy i zaczęto wędrówki między stołami w celu plotek i rozmów starych przyjaciół oraz oczywsicie tańca. Ja wraz z ciocia wstałyśmy, aby udać się na taras zobaczyć miasto, ponieważ widok podobno był zniewalający. Jednak w tym momencie ktoś stanął przed ciotka, a za nim stał młodszy od niego o wiele chłopak. Był to Cedrik.
- Czy mógłbym poprosić Panią do tańca? - powiedział starszy mężczyzna do mojej ciotki, jak mogę się domyślić był to ojciec Cedrika. Był wysoki, przystojny i ubrany stosunkowo luźno. Miał na sobie koszule bez marynarki ani krawatu i eleganckie spodnie. Ciocia aż zaniemówiła, a tak jak wcześniej mama wspominała coś kiedyś między nimi była. Nieśmiało skinęła głowa i podała rękę mężczyźnie i poszli tańczyć na parkiet.
Zniknęli, a przede mną stał już tylko Cedrik.
- Zgodzi się Pannienka znowu ze mną zatańczyć?
Na te słowa lekko się zasmialam i kiwnęłam głową w zgodzie.
Chłopak chwycił mnie jedna ręka w tali a druga chwycił moja dłoń, ja swoją na jego ramieniu.
- Niespodziewalam się, że cie tu spotkam.
- Ja przeciwnie, liczyłem, że się zobaczymy.
- Oh tak? Twoi rodzice pracują w ministerstwie?
- Ojciec tak.
- A mama?
- Mama nie żyje- na te słowa zwolniłam krok i w zakłopotaniu powiedziałam:
- Przepraszam, bardzo mi przykro.
- Nie przejmuj się, nie miałem okazji jej poznać. Była również jedna z ofiar Voldemorda...
- Przykro mi...
- Zmienmy temat może, jak ci się podobało to półrocze?
- Jestem pozytywnie zaskoczona! Wszyscy są bardzo serdeczni i mimo dużej już wiedzy, wiele się nauczyłam.
- Do skromnych osób nie należysz, prawda?
Na to się tylko zaśmiałam.
- Odbijamy?- powiedziane z ust Scamandera, ale nie Newta
Cedrik niechętnie odpowiedział: Naturalnie, złapiemy się później, mam nadzieję
- Wujku?
- Tak?
- Coś się stało? Zwykle nie...
- Nie rozmawiamy? Ależ skąd! Po prostu zawsze byłaś za mała.
Otóż wuj Theseus Scamander nie należy do osób wielce rozrywkowych, jest raczej poważny i spokojny. Nigdy bym nie powiedział, ze jest jakkolwiek spokrewniony z Newtem. Bliższy mu jest mój ojciec niż Newt. Są najlepszymi przyjaciółmi.
- A przez pół roku się coś zmieniło?
- Widzę, że na prawdę wydoroślałaś! Czas pomyśleć o miejscu w ministerstwie dla ciebie na przyszłość!
No tak, kolejna rzecz, każdego z rodziny widział w ministerstwie. Sam marzy o stanowisku ministra. Newt definitywnie ucieka jak najdalej od przekonań ministerstwa, wiec szuka wszedzie indziej.
- Dziękuje za troskę, oczywiście przemyślę to. Za 10 lat się odezwę.
Facet bardzo się uradował, chociaż w głębi duszy chyba wiedział, że moje intencje były inne niż utwierdzenie go w tym, że będę w ministerstwie.
- A jak podoba ci się Hogwart?
- Jest cudownie! - na te słowa muzyka się skończyła i wuj podziękował za taniec. Udałam się do stolika, gdzie siedział tylko Newt.
- Ruszyles się w ogóle z miejsca?
- Co chciał mój brat?
- Przekabacić mnie do tego jak cudownym miejscem jest ministerstwo.
- No tak, oczywiście, w ogóle mnie to nie dziwi.- odpowiedział z wkurzeniem w głosie
- Hej! Olać to, idziemy poszukać jakiś stworzeń na ulicy?
- Chetnie to zrobię, ale ty lepiej zostań. Ten laluś nie zdejmuje z ciebie wzroku.- Powiedział wskazując palcem na drugi koniec sali, gdzie stał Cedrik.- To młody Diggory?
- A skąd ty znasz starego?
- Pracuje w ministerstwie, oczywsicie, ale należy do tych bardziej normalnych. Jako nie liczny poparł mnie przy ochronie magicznych zwierząt przed cyrkami. Zreszta on sam należał do Hufflepuff, jak ja.
- No tak Cedrik również.
- To znaczy, że chłopak w porządku! Zostań, ja się zmywam. Zwierzeta boja się tych głupich petard o północy.
- Jasne rozumiem, trzymaj się i mam nadzieje, że w bliskiej przyszłości będziemy mogli jeszcze porozmawiać. Odprowadzę cię chociaż do drzwi. - powiedziałam i ruszyliśmy ku wyjściu.
- Dzięki! Tez mam taka nadzieje! Jesteś jedna z najlepszych osób jakie znam Vicki, dziwne, że nie trafiłaś do Hufflepuff!
- Grythindor tez niczego sobie, nie możesz narzekać.
- No oczywiście, ważne, że nie Slytherin!
- Ah tak? Slytherin taki zły?
- Wszyscy ludzie z Slytherinu są dla mnie podejrzani, Tom Riddle tez należał do niego i był dziedzicem Slytherinu!
- Tom?
- Tak na prawdę nazywa się Voldemort.
- Nie wiedziałam wcześniej i mówisz, że jest dziedzicem Slytherinu?
- W rzeczy samej. No dobrze, dzięki za odprowadzenie.
Przy drzwiach jeszcze się czule przytuliliśmy i Newt odszedł, niestety bardzo uradowany tym, że już uciekł. Patrzyłam chwile jeszcze jak odchodzi i odwróciłam się, aby wrócić na sale. Tam zobaczyłam Cedrika idącego w moim kierunku.
- Już się bałem, że mi uciekłaś.

Magiczne zaklęcia i jak ich używaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz