XXVIII

21 2 0
                                    

- Odprowadzałam tylko przyjacielami tutejszego, że tak powiem.
- A przyjaciel nie czeka do północy?
- Nie.. to niezbyt jego klimaty.
- To był Newt Scamander, prawda?
- Skąd go znasz?
- Ojciec kiedyś wrócił z Nowego Yorku i był szalenie zafascynowany jak twój przyjaciel bronił swojego zdania przeciw Ministerwie.
- No tak, cały on. Jego zdanie jest najważniejsze, zwłaszcza jeśli chodzi o klotnie z ministerwem.
- Tak? - na moje słowa zasmial się Cedrik- Wydaje się fajny! Na pierwszy rzut oka przypominał mi Harrego.
- No tak, pewne podobieństwo co do upartość i odwagi są zauważalne. Newt również ma kilka zasług dla świata Magii na karku.
Rozmawiając tak doszliśmy do dużych szklanych drzwi, prowadzących na taras.
- A co właściwie tu robimy?- zapytałam
- Podobno widok jest piękny, a do północy coraz bliżej! Fajerwerki stąd będą wyglądać cudownie!
- No tak, prawda.
Taras był praktycznie pusty, na ławce siedziało pare osób i przy barierce również. Udaliśmy się na sam koniec gdzie nikogo nie było.
- Stresujesz się magicznym turniejem?
- Trochę, ale póki co o nim nie myśle, nie wiadomo kiedy w ogóle będzie miał miejsce. Przesunęli go na za dwa tygodnie, ale nikt nic nie wie, jak zawsze.
Chwile tak staliśmy i rozmawialiśmy, aż było pięć minut przed północą.
- Oho już coraz bliżej północy, ludzie zaczynaja się schodzić.- coraz bliżej północy, zjawiało się coraz więcej ludzi na tarasie, jednak były to raczej młode osoby, nikogo z znajomych ojca czy samych rodziców nie zauważyłam.
- Całowałaś się z kimś o północy?- nagle powiedział Cedrik
- Co?- powiedziałam zszokowana- Nie, a ty?
Cedrik nie odpowiedział, zaczął się zbliżać do mojej twarzy i wyszeptał jeszcze nie. W tle było słuchać już odliczanie. 10,9,8,7... a Cedrik coraz bardziej zbliżał się, aby mnie pocałować. Byłam w takim szoku, że sama nie wiedziałam co robić. 3..2..1... Nasze usta dzieliły mm, petardy ozdabiały niebo, jednak w tej samej chwili nie tylko petardy. Prosto w okna sali wleciały czarne dymne bomby, rozbijając przy tym szyby. Szybko się od siebie odsunęliśmy i w pośpiechu udaliśmy się do środka jak reszta osób.
- Co się dzieje?- zapytałam Cedrika
- Nie wiem, musimy szybko iść do sali.
W sali okazało się, że z dym zmieniał się w ludzi. Ubranych w czarne szaty, rzucali wszedzie zaklęcia, które wzbudzały płomienie. Niektóre stoły stały już w płomieniach.
- Musisz znaleźć Ojca i uciekajcie.
- Vicki to są śmierciożercy, nie zostawię cię.
- Przestań już i idź szukać Ojca, każdy tutaj jest znajomym moich rodziców, dam sobie rade.
Chłopak odbiegł szukając rodzica. Nagle do sali wleciał największy z dymów. Z niego wyszła kobieta ubrana w wielka czarna suknie. Stała na środku sali i okropnie szyderczo się śmiała. Wyjęła różdżkę i rzuciła zaklęcie w górę. Na suficie ukazała się czaszka owinięta przez węża. W tym momencie chwycił mnie ktoś za rękę i przeniósł w inne miejsce.

Magiczne zaklęcia i jak ich używaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz