XIV

48 4 0
                                    







Wejście do dormitorium było nieuniknione, impreza trwała na całego. Ja jednak jedyne o czym myślałam to, żeby być już w pokoju- zatrzymał mnie przed tym Cedrick.

- Hej idziesz już?

- Ta-ak, muszę iść- powiedziałam widocznie zaniepokojona.

- Coś się stało? Płakałaś? Mogę ci jakoś pomóc?

- Nie-e- chciałam już iść, ale chłopak nie dawał za wygraną, więc odparłam- Ale jeszcze raz powodzenia i gratulacje.

- Dziękuję! To wiele dla mnie znaczy- po czym mnie przytulił. - W takim razie.. pozwolisz, żę cię odprowadzę?- powiedział szarmańsko, podając mi swą dłoń.

- Przepraszam cię, ale naprawdę muszę już iść - Po czym szybko odeszłam.

W końcu znalazłam się w pokoju, nie mogłam uspokoić myśli, postanowiłam napisać list do rodziców.

Drodzy Rodzice,

Piszę do was dzisiaj, ponieważ bardzo chciałabym z wami porozmawiać, ale obawiam się, że to nie jest rozmowa na list. Jest szansa, abyśmy się spotkali jeszcze przed świętami? W naszej szkole ma się odbyć turniej trójmagiczny. Mam złe przeczucia i wizje.

Wasza Victoria

Zawinęłam list i podałam Mii.


Następnego dnia obudził mnie straszny hałas. Nie były to krzyki, a raczej coś jakby sapanie, drapanie. Nikogo nie było w moim pokoju. Podeszłam do okna i to co zobaczyłam, było przerażające. Tysiące dementorów krążących w około zamku. Próbujących wejść do zamku, uderzających w okna. Pobiegłam do dormitorium, przed wejściem stała Hermiona.

- Co się dzieję? Dlaczego jest tu tyle..

- Dementorów- wtrąciła Hermiona- Podobno ktoś uciekł z Azkabanu, muszą sprawdzić okolice Hogwartu. Chcą wejść do zamku, ale Dumbeldore zapewnia ministerstwo magii, że nie ma takiej możliwości, aby ktoś tu wszedł niezauważony.

Muszę szybko poinformować o wczorajszych wydarzeniach dyrektora.

- A Harry? Widziałaś się z nim?

- Niestety nie, zniknął.

- Trzeba go znaleźć!!!

Udałyśmy się jak najszybciej do dormitorium, jednak wyjść nam nie pozwolono.

- Harrego brakuje!- krzyknęła Hermiona

- Spokojnie, Harry jest potrzebny gdzie indziej, nic mu nie będzie- powiedział jeden z nauczycieli, pilnujących nas.

Uspokoiłam się troche i zauważyłam, że z kanapy na środku pokoju ktoś się we mnie wpatruje- Cedrik. Nasze spojrzenia się spotkały i uśmiechnęliśmy się miło do siebie. Wstał i podszedł do nas.

- Hej, możemy porozmawiać?- spytał poważnym tonem

- Yhym...- Hermiona rzuciła w moją stronę pytający wzrok, a ja delikatnie wzruszyłam ramionami.

- Wiesz o co chodzi? Czemu dementorzy tu są? Jest to związane z tym co się wczoraj stało?- wyszeptał podkreślając ostatnie zdanie.

- Cedrick... ja nie wiem, nic się wczoraj nie stało.

On spojrzał na mnie wręcz błagająco, abym mu powiedziała.

- Wczoraj.. zaatakował nas, znaczy mnie, dementor. Był tu na zamku.

- I nic nie powiedziałaś?! Nic ci nie jest?

- Nie wiedziałam co mam zrobić, byłam przerażona, ledwo dałam z nim radę.

- Sama się obroniłaś? Umiesz patronusa?.. to jest w 10 klasie...

- Tak, ale teraz mam zamiar powiedzieć to Dumbledorowi.

- Nie wiem czy teraz cię do niego wypuszczą.

- Dam sobie radę- powiedziałam i odeszłam w stronę Hermiony.

- A temu o co chodzi?- zapytała dziewczyna

- Nie mam pojęcia... od wczoraj wciąż do mnie zagaduje.

- Oh.. - wzdychnęła.

- Przepraszam cię, ale muszę porozmawiać z Profesorem Dumbledorem.

- Nie przepuszczą cię przecież teraz, ale dlaczego musisz?

Nie odpowiedziałam już Hermionie i podeszłam do nauczyciela, był on nowy- Horacy Slughorn.

- Przepraszam Pana bardzo, ale natychmiast muszę się udać do Profesora Dumbledora.

- Przepraszam bardzo panienko, ale teraz jest to niemożliwe.

- Rozumiem, aczkolwiek jest to sprawa najwyższej wagi.

- Tak? A ja jeszcze panienki zdeterminowanej nie znam.

- No tak, nie uczęszczam niestety na eliksiry. Przynajmniej jeszcze nie, nadrabiam materiał z starej szkoły.- zagadałam się i otrząsnęłam głową, gdy widziałam, że nauczyciel wciąż czeka, aż się przedstawię- Victoria Leeds

Na co jego oczy zrobiły się większe i aż zabłysnęły.

- No tak, dziwne, że nie poznałem. Podobieństwo do matki jest uderzająca. Zresztą tak samo jak u Pottera. Ah Lily i Anastasia, obydwie uczyłem i uwielbiałem. Wybitne czarodziejki.

-Ale moja ciocia nie uczęszczała na eliksiry.

- Oj kochanie nie mówię o twojej ciotce, mówię o Lily Potter.

- Znały się?- byłam na prawdę zdziwiona, rodzice wspominali jak ważny jest Harry, ale o tym nie wiedziałam.

- Oh czy się znały, były nierozłączne! Tam gdzie Anastasia tam i Lily. Od zawsze na... no tak.

- Nie wiedziałam.

- Chętnie opowiem ci o nich więcej, jeśli masz ochotę co piątek organizuję spotkania w moim pokoju, serdecznie zapraszam. Jest to jednak ściśle tajne i obowiązuje strój formalny.

- Oh dziękuję bardzo za zaproszenie, z ogromną chęcią przyjdę- powiedziałam miło i uśmiechnęłam się.

- W takim razie co to za sprawa pierwszej wagi?

- Otóż jest to również ściśle tajne niestety, ale niech Pan uwierzy na słowo, że bardzo ważne.

- No dobrze, w takim razie idź.

Z uwagi na niebezpieczeństwo, niezauważalnie przeteleporowałam się pod drzwi gabinetu. Zapukałam trzy razy delikatnie pod rząd. Drzwi się otworzyły. Za nimi jednak był jeden stopień i ściana. Stanęłam na nim i w tej chwili pojawił się kolejny, który zapoczątkował powstanie krętych schodów do samego gabinetu.U góry ukazały się przede mną kolejne drzwi, jednak one już normalnie się otwierały. Zapukałam po czym weszłam.

Magiczne zaklęcia i jak ich używaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz