Rozdział 1

25 7 0
                                    

  Lee Jiah odwróciła wzrok od przechodniów, których bezwstydnie obserwowała tkwiąc w małej, znanej tylko nielicznym, kawiarence mieszczącej się w samym centrum Seulu. Westchnęła cicho i przetarła twarz rękoma, po raz kolejny próbując się skoncentrować na notatkach dostarczonych jej przez Minah - współlokatorkę, a za razem najlepszą przyjaciółkę, jednak przemęczony organizm odmawiał współpracy. Padała z nóg, ale musiała przepisać tekst, doskonale wiedziała, że jeżeli nie zrobi tego teraz, to później nie znajdzie na to czasu. Od niemal dwóch dni nie spała, usiłując nauczyć się czegokolwiek, ale kawy już nie przyniosły efektu. Potrzebowała snu, i to natychmiast. Spakowała notes do czarnej, skórzanej torebki, zapłaciła za kawę i wyszła, kierując się do małego mieszkania.

  Otworzyła, nieco już podniszczone, drzwi i weszła do opustoszałej kawalerki. Tymczasowy dom, był naprawdę niewielki, zaledwie jeden pokój, który dzieliła z Minah, niemal klaustrofobiczna kuchnia połączona z jadalnią i salonem oraz toaleta. Jeszcze raz przetarła oczy, ściągnęła buty, nie trudząc się ich ułożeniem i ociężałym krokiem ruszyła do łóżka. Rzuciła się na nie, niemal na ślepo ustawiając budzik, po czym zasnęła.

                                                                                               ***

   Głośna melodia brutalnie wdarła się do podświadomości Jiah, zakłócając jej sen. Próbowała ją zignorować, ale w końcu zrezygnowana otworzyła oczy i wyłączyła budzik. Dochodziła szesnasta, czyli przespała jakieś trzy godziny, jednak mimo to,  nadal była tak samo zmęczona. W końcu, z cichym, cierpiętniczym westchnięciem, zrobiła sobie mocną, czarną kawę i szybko ją wypiła, krzywiąc się lekko, kiedy gorący napój sparzył jej gardło.

  Zerknęła na zegar i omal nie krzyknęła. Za dwadzieścia minut musiała być w pracy, a sama droga zajmie jej jakieś piętnaście. W ekspresowym tempie przebrała się w czyste ubrania, włosy związała w luźny kok i wybiegła z domu, w drzwiach mijając się ze współlokatorką.

  Dokładnie minutę po szesnastej trzydzieści była w kwiaciarni, w której pracowała, chcąc zarobić na siebie i by odciążyć rodziców. Ukłoniła się pani Choi - właścicielce i zniknęła na zapleczu, chcąc przebrać się w firmową koszulkę. Wróciła za białą ladę i zajęła się papierami, nie dostrzegając zatroskanego spojrzenia staruszki.

- Kochanie, dobrze się czujesz?- Wymusiła uśmiech i zapewniła kobietę, że wszystko jest w porządku.

 Wprawdzie właścicielka nie wyglądała na przekonaną, ale już o nic nie pytała, tylko pożegnała się i wyszła. Jiah lubiła tę pracę. Ukryta między mnóstwem kwiatów i roślin, nie martwiła się o to, że ktoś zacznie ją oceniać, szufladkować. Tu mogła być po prostu sobą - razem ze wszystkimi ranami i bliznami które nosiła na zewnątrz i w środku.

  Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk metalowego dzwoneczka, informując ją, że ktoś przyszedł. Przywołała na twarz szczery uśmiech i podniosła wzrok znad książki, w której zapisywała wszelkie zyski i koszty. Do lokalu wszedł młody mężczyzna o wyraźnie zarysowanej szczęce i niemal nieskazitelnej cerze. Jakby nie garnitur, który wręcz krzyczał jaki jest drogi oraz jego nadzwyczaj poważna mina, wyglądałby jak większość studentów, z którymi chodziła na wykłady.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?- Mimo całego zmęczenia jakie czuła, starała się, by jej głos był pogodny, nie chciała przecież roztaczać przygnębiającej atmosfery.

- Dzień dobry, szukam...- Zamyślił się. - Szukam czegoś, co spodobałoby się mojej mamie...-

Uśmiechnęła się, jego zakłopotanie było całkiem urocze.

- Jakie kwiaty lubi pana mama?-

- Właśnie w tym jest problem, że mama kocha wszystkie, oprócz róż, ma na nie alergię.-

  Brązowooka kiwnęła głową i wyszła zza lady, kierując się do jednego z dużych, szklanych wazonów.

- Może hiacynty? Są piękne, ładnie pachną, a obecna pora roku bardzo im sprzyja.-

- Dobrze, nie znam się na tym za bardzo. Poproszę bukiet.-

  Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej i wybrała kilka najładniejszych kwiatów. Użyła tych w kolorze białym, różowym i błękitnym, które kolejno symbolizowały: bezinteresowną sympatię, gorliwość oraz stałość w uczuciach. Bukiet przewiązała białą wstążką i wręczyła go nieznajomemu.

_____________________________________________________________________________

Mamy pierwszy rozdział!

Jeżeli macie jakieś uwagi czy wskazówki, dzielcie się nimi w komentarzach.

Do następnego!

One stepOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz