Rozdział 35

7 0 0
                                    

   Brązowooki kątem oka obserwował roześmianą brunetkę, a widząc jej niemalże doskonały humor, sam nie mógł powstrzymać uśmiechu, który cisnął mu się na usta. Kciukiem delikatnie gładził jej dłoń, a widząc malujące się na jej twarzy urocze rumieńce, poczuł niemałą satysfakcję.

   Usiedli na jednej z bardziej oddalonych ławek, a on poprosił ją, by na moment zaczekała. Seungmin kupił w pobliskiej budce dwie gorące herbaty i owsiane ciastka.

- Proszę. - Podał brązowookiej papierowy kubek i usiadł obok niej.

- Jiah... - Urwał, w przeciągu kilku sekund zupełnie zapomniał co chciał powiedzieć.

    Jiah spojrzała na niego pytająco, a on nieco spanikował, jednak w tym momencie rozległ się grzmot, a z nieba zaczęły lecieć pierwsze, stosunkowo niewielkie, krople wody. Seungmin wciąż pamiętał tamtą sytuację, którą razem przeżyli podczas poprzedniej burzy, więc bez słowa okrył dziewczynę swoją marynarką i pociągnął ją delikatnie, tym samym zmuszając ją by wstała.

   Młody mężczyzna splótł ich dłonie i szybkim krokiem szedł w stronę swojego domu, bo ten był po prostu znacznie bliżej, niż mieszkanie dziewczyny. Serce mu się krajało, kiedy widział jak jej, i tak naturalnie duże oczy, powiększają się jeszcze bardziej, niestety pod wpływem strachu, a nie ekscytacji.

   Brunet kciukiem delikatnie pogładził jej dłoń i ciągle cicho do niej mówił, próbując w jakikolwiek sposób odwrócić jej uwagę od, już szalejącej, burzy. Nie czuł zimna spowodowanego mocnym, chłodnym wiatrem i przemoczonych ubrań przyklejających się do jego ciała - wszystko to było stłumione, zagłuszone przez troskę o brązowooką.

   W końcu dotarli na miejsce, a on, wciąż trzymając drżącą dłoń Jiah, otworzył drzwi i zaprowadził ją na kanapę. Martwił się o nią, nie bardzo wiedział, jak powinien się teraz zachowywać. Zostawił dziewczynę dosłownie na krótką chwilę, kiedy poszedł się przebrać w suche ubrania i przy okazji wziął ciepłą, zieloną bluzę i dresowe spodnie, które i tak pewnie będą sporo na dziewczynę za duże, jednak przynajmniej nie były mokre.

   Usiadł obok Koreanki, przyciągnął do siebie jej drobne ciało, trzęsące się ze strachu i silną, męską dłonią gładząc studentkę po plecach zaczął śpiewać.

Skarbie, pozwól mi patrzeć w twoje oczy,

Gdy mówię

Że cię lubię

Skarbie, nie odwracaj wzroku

Gdy mówię

Że jesteś piękna

Mogłem tylko

Patrzeć na twoje wąskie, trzęsące się plecy

Ale teraz

Zamierzam to powiedzieć

Pozwól mi być twoją miłością,

Chcę chronić tę iskrzącą się miłość

Skarbie, jest w porządku

Od teraz

Chcę, byś była szczęśliwa

Pozwól mi być twoją miłością,

Proszę, zaakceptuj to

Skarbie, jest w porządku

One stepOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz