Jiah dogoniła Seungmin'a dopiero kiedy ten siedział już w aucie i nerwowo zaciskał dłonie na kierownicy. Usiadła na miejscu pasażera i delikatnie położyła dłoń na jego barku, a on na nią spojrzał.
- Czemu tak zareagowałeś? Przecież Soobin to twój przyjaciel... - Jej głos był cichy, nieco przygaszony.
- Hye Yoon zasługuje na kogoś lepszego.
- Min, ona go kocha. Szczerze. Nawet, jeśli kiedyś się rozstaną, to pozwól jej uczyć się na własnych błędach, życia za nią nie przeżyjesz i nie jesteś w stanie uchronić jej przed całym złem tego świata... - Mówiła spokojnie, trochę jak do dziecka.
- Wiem, ale... Wiesz, wciąż do mnie nie dociera, że ta moja mała siostra dorasta. Nie mogę dopuścić do siebie myśli, że już za chwilę kończy szkołę i zacznie normalne, dorosłe życie. Soobin jest od niej starszy o dwa lata, boję się, że po prostu się mu znudzi i tylko będzie cierpieć. - Jiah cieszyła się, że tak się przed nią otworzył, uzewnętrznił.
- Spróbuj z nim porozmawiać, ale na spokojnie, tak po prostu.
- Chyba masz rację...
- Zawsze mam. - Zaśmiała się cicho, chcąc choć trochę rozluźnić atmosferę, a Min jej zawtórował.
- Gdzie mam cię zawieść?
Jiah podała mu adres, a reszta drogi minęła im w zupełnej, niczym niezmąconej ciszy. W końcu zatrzymali się pod jej domem, a Seungmin wyszedł zaraz za nią i pomógł jej wyjąć małą walizkę. Brunetka stanęła przed drzwiami i, nie bardzo wiedząc co powinna powiedzieć, uśmiechnęła się delikatnie i mu podziękowała, lekko się przy tym rumieniąc. Wzdrygnęła się lekko, kiedy brązowooki lekko się pochylił, i szepnął wprost do jej ucha, że w każdym kłamstwie jest ziarenko prawdy, po czym odszedł, zostawił ją, zupełnie oniemiałą.
Co to miało znaczyć? Nie potrafiła odpowiedzieć sobie na to pytanie. Dziewczyna weszła do domu i od razu rzuciło jej się w oczy to, że mimo późnej pory, bo dochodziła północ, zarówno rodzice, jak i ukochana babcia siedzieli w niezbyt dużym salonie, oglądając jeden z właśnie emitowanych programów rozrywkowych.
Rodzinny dom brązowookiej nie był zbyt duży, ale wystarczający, by wszyscy się w nim pomieścili i mogli swobodnie żyć. Wnętrze było raczej tradycyjne, niezbyt nowoczesne, z głownie ciemnymi, dość masywnymi meblami, ale jasnymi tapetami w stonowane, drobne wzorki. Na ścianach wisiało mnóstwo rodzinnych zdjęć, a w prawie każdym kącie stały rośliny. Jiah uwielbiała tam przebywać, dom zawsze kojarzył jej się z bezpieczeństwem i beztroskim dzieciństwem, które tam spędziła.
Brunetka postawiła torbę w przedpokoju i dołączyła do rodziny, ciepło się z nimi witając. Jej mama, Lee Harin była dość niską kobietą o raczej drobnej sylwetce. Harin zawsze starała się pomóc komuś, kto tej pomocy potrzebował, była troskliwa, opiekuńcza i rozważna, choć czasem potrafiła być też ostra i stanowcza.
- Jak tu dotarłaś? - Mama dziewczyny zawsze martwiła się o to, jak córka poradzi sobie w wielkim mieście bez własnego auta, ale ta nie czuła potrzeby, żeby go kupować.
- Przyjaciel mnie podwiózł.
- Jesteś głodna? - To zawsze było pierwsze pytanie, które babcia jej zadawała. Babcia, Chaerin, była kochaną kobietą, która zawsze służyła dobrą radą i ciekawą opowieścią, a za jej kuchnią przepadała połowa ich rodzinnego miasta. Jiah nie raz pamiętała jak koleżanki z podstawówki zachwycały się jej kuchnią, bo starsza pani nie mogła pozwolić by jakikolwiek gość wyszedł z jej domu głodny.
- Nie, dziękuję, niedawno jadłam babciu.
- Pewnie jesteś zmęczona, idź się połóż jutro porozmawiamy. - W końcu odezwał się jej ojciec. Pan Taejin był osobą dość surową i poważną, raczej nie zmieniał raz podjętej decyzji, chociaż ukochaną, jedyną córkę nie raz rozpieszczał, nawet pomimo upominań swojej żony.
Jiah, po szybkim prysznicu, weszła do swojego pokoju, pomieszczenia, w którym spędziła całe swoje dzieciństwo. Nic się ono nie zmieniło. Na trzech ścianach wciąż była biała farba, natomiast na czwartej widać było tapetę w tym samym kolorze, z motywem drobnych, czarnych chmurek, te same białe meble, kilka zabawek, których Jiah nie zdążyła jeszcze wynieść do domu dziecka. Brązowooka uśmiechnęła się lekko, widząc, że na jej łóżku położony jest szary królik - ulubiona maskotka z dzieciństwa, bez której kiedyś nie potrafiła zasnąć i po przebraniu się w lekką piżamę, położyła się na boku, próbując zasnąć, jednak nie bardzo jej to wychodziło.
Słowa Seungmin'a tkwiły w jej umyśle, niczym wyryte w kamieniu i skutecznie spędzały dziewczynie sen z powiek. Co mogły oznaczać? Czy to możliwe, że coś do niej czuje? Te dwa pytania zadawała sobie w kółko, niczym mantrę. Jiah sama nie była pewna swoich uczuć. Przy Alku wszystko było proste i oczywiste, od razu wiedziała, że on jest tym jedynym, a teraz nie była pewna niczego. Niby za każdym razem, kiedy o nim myślała mocno się rumieniła, podejrzane ciepło rozlewało się w okolicy serca, a w brzuchu pojawiały się motyle - tak samo było, kiedy znajdował się blisko niej. Czuła też, jakby znali się od lat, a nie od zaledwie kilkunastu tygodni, jednak czy to już było to uczucie? Czy można to już było nazwać zakochaniem? W końcu zasnęła, nie znajdując odpowiedzi na żadne pytanie jedynie wymieniając z Min'em kilka sms'ów.
***
Jiah wstała wczesnym rankiem, w dość pozytywnym nastroju i, po szybkiej porannej toalecie ubrała się w zwykłą, niebieską koszulę i czarne jeansy z dziurami, po czym zeszła na dół.
- Anneyonghaseyo Omma.* - Przywitała się z mamą i, przeczesując dłonią rozpuszczone włosy, wyjęła kubek z szafki.
- Omma? - Kobieta podniosła wzrok znad deski do krojenia. - Tak?
- Mam problem... - Pani Lee natychmiast odłożyła na bok krojone przez nią warzywa i zatroskanym wzrokiem spojrzała na córkę. Obydwie kobiety usiadły na kanapie, z kubkami zielonej herbaty, a matka dziewczyny cierpliwie czekała, aż ta coś powie.
- Ja... Poznałam kogoś, ale nie jestem pewna co do niego czuję... - Mama była dla Jiah najlepszą przyjaciółką, z którą mogła rozmawiać na każdy temat.
- Jaki on jest?
- Jest... Jest czuły, opiekuńczy, pracowity, inteligentny, zabawny, szczery, przystojny... - Dziewczyna nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że w oczach ma iskierki, a jej zazwyczaj blade policzki pokryły się delikatnym rumieńcem. - Przy nim czuję się swobodnie, bezpiecznie, wiem, że mogę mu zaufać, ale...
- Tak?
- Czy to można nazwać zakochaniem?
- Jiah, na to pytanie nie potrafię ci odpowiedzieć, ty sama musisz znaleźć rozwiązanie, ale jeśli naprawdę nie jesteś niczego pewna, to może warto trochę poczekać? Jesteście młodzi, macie jeszcze sporo czasu...
- Wiesz omma, ostatnio miałam atak paniki... Byłam wtedy z nim... - Wypaliła.
- Tak? I jak zareagował? - W głosie Harin brzmiała szczera troska i zmartwienie.
- Naprawdę się bałam, że się przestraszy, albo uzna mnie za wariatkę i urwie kontakt, ale naprawdę mile się zaskoczyłam. Nie uciekł, został ze mną do rana, starał się zrozumieć co i dlaczego się stało, ale równocześnie zupełnie na mnie nie naciskał.
- Powiedziałaś mu o Alku?
- Tak... - Pani Lee mocno przytuliła swoją córkę. Może i Jiah nie do końca była świadoma swoich uczuć, jednak zarówno matczyne przeczucie, jak i zwyczajna kobieca intuicja, podpowiadały jej, że coś może być na rzeczy. - Jiah pomożesz mi ze śniadaniem?
- Oczywiście. - Razem przygotowały posiłek, a całą resztę weekendu dziewczyna spędziła u rodziców, sporo z nimi rozmawiając.
_________________________________________________________________________
Do następnego!
CZYTASZ
One step
RomanceJeden krok, dwójka nieznanych sobie ludzi, trudna przeszłość i przewrotny los, który postanowił połączyć ich ścieżki... Co może z tego wyniknąć?